Nie
śpiesząc się zeszła po schodach na dół. Już na holu słyszała jak wykłócał się o
coś z recepcjonistką. Wkroczyła do korytarza przyglądając się rozgrywanej przed
jej oczami dyskusji.
- Proszę sprawdzić jeszcze raz.
- Powtarzam panu, że żadna z tych
kart nie jest w stanie pokryć kosztów jednej doby.
Tym razem starsza kobieta nie
miała na sobie przykuwającego uwagę szlafroku, ale to nie zmieniało faktu, że
nadal wyglądała beznadziejnie. Ubrania miała jakby wyciągnięte z zeszłego
stulecia, co dodawało jej wieku. Sądząc po powoli pojawiających się na jej
skórze zmarszczkach nie było takiej potrzeby. Gościnny wyraz zniknął z jej
twarzy, powoli zastąpiony irytacją.
- O co chodzi? – spytała Alison.
- Skończyły się państwu środki.
Nie mogę was wypuścić, jeśli nie zapłacicie. – podparła się pod boki, co miało
nieco wywyższyć jej pozycję i dodać konsekwentności do jej słów.
- Jestem pewna, że jakoś się
dogadamy. – zapewniła Alison zerkając pytająco na rozdrażnionego Raina.
- Nie mam wątpliwości. –
potwierdził sięgając po coś do kieszeni. Nim się spostrzegła trzymał w ręce
połyskujący pistolet wycelowany prosto w panią domu. – Sądzę, że mam dobre argumenty.
Alison tak zamurowało, że nie
była w stanie wydobyć z siebie słowa. Przestraszona właścicielka cofnęła się
natychmiast z rękoma uniesionymi ku górze.
- Nasza taksówka już czeka. –
burknął wychodząc domu.
Nie chcąc nawet patrzeć na
przerażoną gospodynie, Alison pośpiesznie wyszła za nim. Przed budynkiem stał
oparty o samochód kierowca, cierpliwe czekając. Był nieco elegantszy niż można
było się spodziewać po miastowym taksówkarzu. Wyglądał bardziej jak szofer, ale
stojący za nim ledwo trzymający się kupy rzęch świadczył inaczej.
- Nasze bagaże zostały w środku.
– stwierdził Rain, jednocześnie wyrzucając pistolet w pobliskie krzaki.
Kierowca grzecznie skinął głową i
ruszył w stronę willi, by odebrać nieistniejące walizki.
- Wsiadaj. – polecił krótko
jednocześnie zajmując miejsce za kółkiem.
Jak tylko Alison zajęła miejsce
pasażera z piskiem wyrwał do przodu znikając z dzielnicy. Potrzebowała kilku
minut by przeanalizować co właściwie się stało. To wyglądało jak zorganizowana
i dobrze przemyślana akcja, chociaż same jej wykonanie wydawało się dla niego
błahe jakby robił to codziennie. Kto wie? Może to była prawda. Zszokowana długo
wpatrywała się w drogę zanim postanowiła się odezwać.
- Dobra, co to właściwie było?
- Co? – spytał z automatu,
skoncentrowany na kierowaniu ukradzionym autem.
- To wszystko. Broń, groźby,
kradzież. To nie było konieczne.
- Dzięki temu szybciej dotrzemy
na miejsce.
- Widziałeś jej przerażenie? Omal
nie wyskoczyła ze skóry. Mogłeś jej tego oszczędzić. Na boga, sama się przestraszyłam.
Skąd w ogóle wziąłeś pistolet? Zresztą, nie odpowiadaj.
- Więc nie pytaj.
- Staram się zrozumieć. –
spojrzała na niego nadal zszokowana. – Jak można tak po prostu celować do
ludzi?
- Tak samo jak można złamać im
kark.
Jego słowa nieco zbiły ją z
tropu. Rain nie miał zahamowań, ani kiedy niemal wykręcił głowę tamtego
biegacza, ani teraz kiedy trzymał palec na spuście pistoletu. Jakim cudem
przychodziło mu to tak łatwo. Nie potrafiła tego zrozumieć.
- Jestem demonem. – wyjaśnił
jakby słyszał jej myśli – Czyjeś życie nie ma dla mnie żadnej wartości.
- A może po prostu jesteś
wściekły i chcesz pokazać, że tak jest. To się nazywa mechanizm obronny. –
drążyła, jakby na siłę starała się go usprawiedliwić.
- Mechanizm obronny?
- Tak. Wkurzyłeś się bo
zadrapałam cienką warstwę pomiędzy twoją obojętnością, a strachem, który jest
ludzki. Słyszałam twoje krzyki dziś w nocy, widziałam blizny na twoim ciele.
Czasami lepiej jest z kimś dzielić brzemię niż nosić je samemu. Mnie nie musisz
nic udowadniać, bo wiem, że nie jesteś potworem za jakiego się uważasz.
Nagle zahamował zjeżdżając na
pobocze. Alison nawet nie zauważyła, że na zewnątrz lało jak z cebra. Jakaś
kobieta osłaniająca twarz kołnierzem płaszcza otworzyła tylne drzwi taksówki.
- Wolna? – spytała przekrzykując
deszcz.
- Proszę wsiadać. – machnął Rain
zachęcając ją by wskoczyła do środka.
Przez moment zerkała na
zdezorientowaną Alison po czym przemoknięta usadowiła się na tylnym siedzeniu. Nagle
powietrze w taksówce przeszył dziwny zapach. Gorzki i ostry, jak dotąd nieznany
Alison. Ukradkiem zerknęła na pasażerkę. Skórę miała bladą i siną, a oczy
podkrążone jakby nie spała przez co najmniej dwie doby.
- Poproszę do najbliższego
hotelu.
- Już się robi. – powiedział tak
ochoczym głosem, że Alison zaczęła się niepokoić.
Bezdźwięcznie spytała się go co
kombinuje, ale on tylko szaleńczo się uśmiechnął. Miała co do tego złe
przeczucia. Natychmiast obróciła się do tyłu w stronę zmokniętej kobiety. Mokry
kaptur całkowicie osłaniał jej głowę, tak że z ledwością było widać twarz.
-Może lepiej żeby pani znalazła
sobie inną taksówkę.
Samochód wyrwał do przodu z taką
siłą, że Alison uderzyła o siedzenie.
- Daj spokój… - zaczął Rain – Nie
możemy pozwolić by taka dama całkowicie się nam rozpuściła. Minuta osiem i
będziemy na miejscu.
- Przestań Rain, to nie jest
konieczne. – ten jednak nie reagował – Zatrzymaj samochód!
Wcisnął pedał gazu ignorując
wszelkie znaki i światła. Na zewnątrz słychać było piski opon i dźwięki
klaksonów.
- Może jednak, znajdę jakąś inną
… - powiedziała nieco zlękniona co chwilę patrząc to na Raina, to na Alison. –
Proszę się zatrzymać.
- Rain! – krzyknęła Alison
Gwałtownie skręcił kierownicą,
sprawiając że samochód wpadł w poślizg. Siła z jaką taksówka przekoziołkowała
się po drodze sprawiła, że Alison wyleciała na zewnątrz. Czuła jak jej skóra
rozdziera się na twardym asfalcie, a kawałki zbitej szyby wbijają się w jej
ciało. Poturlała się po jezdni zatrzymując dopiero na jej skraju. Z trudem
uniosła głowę widząc jak auto staje w płomieniach. Spomiędzy iskrzących się łun
dostrzegła nieprzytomne ciało pasażerki. Chwilę potem powietrze przeszył
ogromny huk, gromkim echem ogłaszający eksplozję taksówki.
- Jestem potworem, za którego się
uważam. – usłyszała gdzieś za sobą poważny głos Raina.
*
* *
Nie
odzywała się przez całą drogę do domu. Nie wiedziała co właściwie powinna
powiedzieć. Coś podpowiadało jej, że powinna być na niego wściekła, za to że
tak bezceremonialnie pozbawił życia niewinną kobietę, ale nie potrafiła się na
to zdobyć. Wewnątrz czuła spokój, jaki już od jakiegoś czasu towarzyszył jej w
momentach, w których powinna popadać ze skrajności w skrajność. Wiedziała, że musi
to zaakceptować, że taka już będzie, ale to uczucie nadal wydawało jej się obce
i niepożądane, chociaż sama nie miała siły by się go pozbyć.
Po
wypadku szybko uciekli z miejsca zdarzenia zanim ludzie zaczęli się zbierać
wokół wraku samochodu, chociaż Rain najwyraźniej nie bał się konsekwencji, ani
starcia z policją. Zwyczajnie śpieszyło mu się do domu. Alison z drugiej strony
wolała odwlekać ten moment tak długo jak się dało. Gdzieś podświadomie liczyła,
że może jej przyjaciele zrezygnowali i wrócili z powrotem do Jacksonville, ale
doskonale wiedziała jakie są realia. Oni nigdy by tego nie zrobili, a zwłaszcza
Kevin, przez co było to jeszcze trudniejsze. Zdawała sobie sprawę, że musi w
końcu z nim szczerze porozmawiać, ale naprawdę nie miała na to ochoty. Nawet
jeśli zmieniała się w bezduszną istotę, to nadal fakt, że ktoś jej bliski
miałby przez nią cierpieć wewnętrznie wypalał w niej dziury.
- Musimy pogadać. – stwierdziła nieśmiało,
chcąc przerwać ciszę i jednocześnie skierować własne myśli w innym kierunku.
Rain jednak nie zareagował. Nadal szedł przed siebie, ani razu się nie
oglądając. – Słyszysz?
Zirytowana jego ignorancją,
szarpnęła go za ramię.
-Nie udawaj, że jesteś głuchy!
Wyszarpnął się i wrócił z
powrotem do marszu.
- Co z tobą?!
- Przymknij się i wróćmy już do
tego cholernego domu.
- Co cię napadło?
Starała się dotrzymać mu kroku,
ale jego długie nogi pozwalały mu na stawianie większych kroków, przez co
Alison musiała prawie biec by móc zastąpić mu drogę.
- Naprawdę nie mam ochoty słuchać
twoich wykładów. – odpowiedział wreszcie się zatrzymując – Nie ważne jak bardzo
będziesz sobie wmawiać różne kłamstwa, jestem demonem. Jestem tym, czym ty
niedługo również się staniesz. Nie szukaj na siłę jakiś dobrych stron, bo nasz
rodzaj ich nie posiada. Mamy wszystko gdzieś i wiesz co? Tak jest o wiele
prościej. A teraz, ktoś chyba na ciebie czeka tam na górze, co?
Obróciła się zerkając przez ramię
na niewielki blok mieszkalny Rognera.
- Chrzanić to. – syknęła
- Co?
- Chrzanić ciebie i całą tą
sytuację.
Obróciła się na pięcie i ruszyła
w stronę domu. Gwałtownym ruchem otworzyła drzwi i energicznie skierowała się
na górę w stronę części mieszkalnej. Nie zdążyła jeszcze przekroczyć progu
przedpokoju, kiedy nagle się zatrzymała, wstrząśnięta widokiem. Czuła jak w jej
gardle zaciska się gula, a serce zaczyna pośpiesznie bić. Nie spodziewała się,
że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy, co gorsza wewnętrznie się tego bała. A
jednak on tutaj był. Stał tuż przed nią. Zachwiała się do tyłu wpadając na
stojącego za nią Raina. Przelotnie na niego zerknęła, po czym na bezdechu
wypowiedziała tylko jedno słowo.
- Drake.