czwartek, 3 września 2015

Rozdział 16


               Sygnał komórki zmusił go do przebudzenia. Zmęczony rozkleił powieki spoglądając na wyświetlacz. Nie znał tego numeru i nie bardzo miał ochotę z kimkolwiek teraz rozmawiać. Jednak telefonujący okazał się bardziej natarczywy niż on był w stanie znieść. Po dwóch odrzuconych połączeniach nadal nie ustępował, aż Rain w końcu odebrał.
- Gdzie jesteście?
Kojarzył ten głos, ale nie mógł sobie przypomnieć skąd. Rozejrzał się po ciemnej jaskini jednocześnie przecierając oczy.
- W pięciogwiazdkowym hotelu.
- Jest z tobą Alison?
W tym momencie skojarzył. To był ten wysoki blondyn, który przyjechał z nią do Aberdeen. Nie miał pojęcia jak ten się nazywał, ale nie miał też teraz do tego głowy.
- Halo? – głos po drugiej stronie ponownie się odezwał.
- Śpi obok. – odpowiedział ziewając
Nastała krótka cisza. Rain spojrzał na wyświetlacz. Połączenie nie zostało zerwane. Może nie ma zasięgu? W końcu był kilka metrów pod ziemią.
- Yyy.. A.. Kiedy wrócicie? – zawahał się – Nie było was od kilku…
Po drugiej stronie rozległ się jakiś szum i hałas jakby ktoś tarł telefonem o beton. Po krótkiej chwili Rain rozmawiał już z kimś innym.
- Posłuchaj mnie uważnie. Nie obchodzi mnie kim jesteś zepsuty pomiocie. Masz przyprowadzić Alison z powrotem do domu, jasne? Całą i zdrową. Szybko.
Po ostrych słowach rozległo się równomierne pikanie świadczące o zakończeniu rozmowy.

***

Kręgosłup bolał ją na całej długości od spania na nierównej, zimnej ziemi. Nie mogła powiedzieć, że wypoczęła, ale jej zmęczenie nieco się obniżyło, tak że miała energię na powrót do miasta.  O zmierchu opuścili wilgotną jamę i wyruszyli naprzeciw drzewom. Rain ani razu się nie odezwał. Czasami coś wymruczał w odpowiedzi. Po kilku godzinach i Alison zamilkła.         Nie wiedziała jakie mieli szanse na powrót do cywilizacji, ale nie marudziła. W końcu przecież musiało im się udać znaleźć wyjście z tej puszczy. Brudni i spoceni brnęli naprzód. Wydawało się, że cała noc zleci im na wędrówce. Nie wiele się pomyliła. Niebo powoli jaśniało kiedy przed oczami pojawił się pierwszy dom. Niewielka chatka, a za nią rzędy następnych.
- To obrzeża Aberdeen. – odezwał się ku zaskoczeniu Alison. – Dom jest po drugiej stronie miasta. Powinniśmy zrobić przystanek i się ogarnąć.
Spojrzała na niego, a potem na siebie. Oboje wyglądali jak wyrzutki, z podartymi i ubłoconymi ubraniami.
- Co proponujesz?
Palcem wskazał przed siebie na jeden z większych domów, na którym widniał szyld ”Wolne pokoje”.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie mam ani grosza.
Nic nie powiedział tylko ruszył w kierunku domu. Na ulicy było cicho i spokojnie, jakby okolica była wymarła. To tworzyło dość nietypowy klimat w połączeniu z okazałymi budynkami.
Weszli przez metalową furtkę i skierowali się po schodkach do drzwi głównych. Rain bez pukania wszedł do środka. Uderzyło w nich przytulne ciepło i miły zapach parzonej kawy. W korytarzu powitała ich kobieta w średnim wieku ubrana w różowy szlafrok. Zmierzyła ich wzrokiem z lekkim lękiem, ale po chwili się uśmiechnęła i spytała czego sobie życzą.
- Cokolwiek z łazienką. – odrzekł Rain
Spojrzała na niego jakby go nie usłyszała. Widząc jego nieustępliwy wzrok sięgnęła do półki, na której wisiały klucze.
- Na ile dni chcą państwo zostać?
- Zaraz wychodzimy.
Potem zaczął się potok standardowych rozmów jak to przy rejestracji. Kobieta oznajmiła, że i tak policzy im to jako dobę i, że zapłacić mają jak już będą opuszczać wille. Potem wzięli klucz i skierowali się do pokoju z odpowiednim numerem. Nie był duży i miał jedno dwuosobowe łóżko, oraz całkiem sporą w porównaniu do sypialni łazienkę.
- Idź pierwsza, ja muszę jeszcze coś załatwić. – oznajmił
Nawet nie miała ochoty pytać. Wizja prysznica była zbyt obiecująca, by na cokolwiek innego zwracała teraz uwagę. Szybko wbiegła do łazienki, zrzuciła z siebie to co powinno wyglądać jak ubranie i wskoczyła pod prysznic. Woda nie była jakoś super ciepła, ale wystarczyła by porządnie się wyszorować. Po zakończonym myciu i prowizorycznym rozczesaniu mokrych włosów stwierdziła, że nie ma się w co ubrać. Jej ubrania leżały na podłodze brudne i podarte. Postanowiła na szybko je przeszorować i zaczekać aż wyschną. Spojrzała na własne odbicie w lustrze. Czarne ślady, które zagwarantował jej Jake nadal okalały jej oczy, policzki i szyję. Nie wiedząc co mogłaby na to więcej poradzić owinęła się w ręcznik i wyszła do pokoju. Rain już wrócił i teraz siedział na łóżku próbując pozbierać do kupy starą zapalniczkę. Jak było widać po wyrazie jego twarzy nieskutecznie.
- I co załatwiłeś? – spytała
- Jakieś tymczasowe ciuchy. – skinął głową na stertę zwiniętych na krześle ubrań. – Może coś wybierzesz, nie bardzo miałem czas by patrzeć na rozmiar.
- Powinnam spytać skąd je masz?
- Ukradłem. – powiedział bez cienia skruchy. Klasnął w dłonie i wstał. – Dobra moja kolej. Wyszedł do łazienki zamykając za sobą drzwi.
Na nieszczęście ubrania nie pasowały. Były o wiele za duże, ale przynajmniej mogła zarzucić na siebie jakiś T-shirt, który z jej małym wzrostem służył bardziej jako sukienka. Usiadła na krawędzi łóżka, wsłuchując się w cieknącą za ścianą wodę. Nie była pewna, czy chce wracać z powrotem do domu. Znowu patrzeć w smutne oczy Kevina, który na pewno już dawno odchodził od zmysłów. Miała ochotę uciec stąd jak najdalej się da. Zapomnieć o tym co było i zacząć od nowa. Z dala od bliskich, których jedynie raniła. Może właśnie tak powinna zrobić. Kiedyś na pewno przyłożyła by sobie w pysk za myślenie o czymś takim, ale przecież już dłużej nie była tą samą Alison. Bliżej jej było do bezdusznego potwora niż do człowieka.
Siedziała tak pochłonięta we własnych wątpliwościach, nie wiedząc co właściwie powinna zrobić. W końcu Rain wygramolił się z łazienki w samych spodniach wpuszczając za sobą kłęby pary. Zatrzymał się i na nią spojrzał.
- Nie bardzo znasz się na rozmiarach. – skrzywiła się wstając. – Chyba będziemy musieli poczekać aż wyschną moje spodnie.
- Skoro i tak płacimy za dobę. – wzruszył ramionami – Twoi znajomi nie będą zadowoleni.
- Wiem. – westchnęła – Bóg wie jak długo nas nie było.
- Z tego co wiem kilka dni. Przynajmniej nie będą tacy przerażeni niż jakby zobaczyli cię wcześniej.
- Może i jestem czysta, ale i tak mam te dziwne czarne ślady.
Podszedł bliżej tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów.
- Tak działa nasza skóra, czy cokolwiek my tam mamy. Gdybyś się postarała mogłabyś się tego pozbyć.
Uniósł rękę powoli przejeżdżając palcami po miejscach gdzie znajdowały się ślady zostawione przez Jake’a. Zaczynając od szyi i kończąc na oczach. Alison całkowicie oddała się temu doznaniu, czując każde muśnięcie opuszków.
- Nic trudnego. – powiedział cicho.
Uniosła głowę patrząc w jego kryształowe oczy. Jego spojrzenie przyprawiało ją o dreszcze. Stał tak blisko, że była w stanie wyczuć zapach jego skóry, niemal cieleśnie go doświadczyła. Wydawał się taki prosty. Robił coś bez przejmowania się, czy to dobre, czy złe. Nigdy nie żałował. Czy tak nie było łatwiej? Może i ona powinna przestać się przejmować i przyjąć to kim jest w całości nie patrząc na konsekwencje. Nie znała odpowiedzi, ale wiedziała jedno, potrzebowała czegoś więcej, a on mógł jej to dać.
Uniosła się wyżej lekko muskając jego usta.
- Nie wracajmy. – szepnęła kręcąc głową
Oparła dłonie o jego pierś, wyczuwając każdy jego oddech. Patrzył na nią jakby na coś czekał, jakby chciał dać jej czas na zastanowienie, ale ona miała już dosyć przemyśleń. To nie dawało jej żyć.
- Nie wracajmy. – powtórzyła ponownie wyciągając się w jego kierunku.
Pochylił się w jej stronę obejmując jej usta własnymi. Jego dłonie powędrowały wzdłuż jej pleców, zmierzając w dół. Nie zamierzała się już zatrzymywać. Zarzuciła mu ręce na szyję, przyciągając go jeszcze bliżej. Pragnęła więcej, ale sama nie wiedziała już czego. Złapał ją za pośladki i podciągnął wyżej. Objęła go nogami w pasie, zapominając o tym, że dawna Alison prędzej zakopała by się pod ziemię niż pozwoliła mu na coś takiego. Czuła smutek i złość w każdym jego pocałunku. Oboje puścili się w wir namiętności i szaleństwa nie myśląc o tym co będzie później.
Usiadł na łóżku, układając ją na swoich kolanach. Jego usta zjechały na jej szyję. Czuła jego język na wrażliwej skórze. Dreszcz przeszedł przez jej ciało. Oderwał się na moment tylko po to by ściągnąć z niej koszulkę. Rzuciła ją na podłogę popychając go na łóżko. Położył się patrząc na nią uważnie. Oczy miał jakby za mgłą, ale nie przestawał na nią patrzeć. Usiadła na nim okrakiem, pochylając się do jego ust. Przejęła kontrolę, co jeszcze bardziej ją podkręciło. Czuła się jak w transie. Wodziła palcami po jego delikatnej niczym aksamit skórze. Jej usta zjechały niżej po szyi aż do brzucha. Obdarzyła go serią pocałunków, jakby chciała mu to wszystko wynagrodzić. Wiedziała, że smutek i gorycz rozsadza go od środka. W jakiś sposób potrafiła to wyczuć, jakby te emocje należały do niej. Byli ze sobą w jakiś sposób związani. Może przez to, że oboje mieli w sobie krew demona. Nie zastanawiała się nad tym. Liczyła się tylko ta chwila. Jego skóra drżąca pod jej palcami, napinające się mięśnie od jej pocałunków.  Podciągnął ją wyżej i całkowicie obejmując przeturlał się, tak że ona była teraz pod nim. Złapał za jej dłonie rozłożone na materacu, całując jej usta długo i namiętnie. Jeszcze nigdy nie czuła się tak nieograniczona, tak wolna jak w tej chwili. Jakby mogła wszystko i nikt nie będzie na nią krzywo patrzył, nikt nie będzie oceniał. Chciała go dotykać, zbadać każdy kawałek ciała. Kiedy jego dłonie skoncentrowały się na jej tali, powędrowała własnymi na jego plecy. Czuła długie szramy na jego skórze. Fala bólu przeszyła jej ciało. Jakby widziała i doświadczała wszystkiego co on. Jak ktoś mógł go tak okaleczyć, czym sobie na to zasłużył, by tak cierpieć? Ktokolwiek tak go zranił miała ochotę rozerwać go na strzępy. Jego złość stała się jej złością. Ból, smutek i gorycz.  Emocje jak ich ciała stały się jednością.

* * *

               Był środek dnia, kiedy zbudził ją przerażający krzyk. Uniosła się do pozycji siedzącej w poszukiwaniu zagrożenia. Pokój był pusty. Zerknęła na leżącego obok Raina. Zakryty do połowy kołdrą miotał się na łóżku. Oczy szybko krążyły pod jego powiekami, a pięści co chwilę się zaciskały. Z jego gardła ponownie wyrwał się gardłowy krzyk.
- Błagam, nie!
Smutek ścisnął jej serce. Szybko objęła go ramionami, starając się jakoś uspokoić i jego i siebie.
- To zły sen. – szepnęła – To tylko sen.
To jednak nie pomagało. Rain nadal miotał się i szarpał, jakby starał się wyrwać z koszmaru. Przyciągnęła jego głowę do siebie nucąc coś pod nosem. Gładziła jego włosy cicho podśpiewując. Minęło kilka minut, ale w końcu się uspokoił. Objął ją ramieniem pogrążony w śnie. Przytuliła się do niego ponownie próbując zasnąć. Jednak wspomnienia jej na to nie pozwalały. Pomimo sytuacji czuła się bezpieczna, po raz pierwszy nie bała się co dalej, a co ważniejsze nie żałowała. To co się wydarzyło wyrwało się spod kontroli, ale wiedziała, że sama tego chciała. Było jej cudownie i nie mogła czuć się z tego powodu źle. Nie powinna była tego robić bo to niewłaściwe, ale to nie miało znaczenia. Rain w pewien sposób ją uwolnił, uświadamiając jej kilka ważnych rzeczy, za co była mu wdzięczna. Cokolwiek się z nim działo, chciała się odwdzięczyć i jakoś mu pomóc. Czegokolwiek by to nie wymagało, zrobi wszystko. Strach i poczucie winy opuściło jej umysł i serce. Teraz w końcu była wolna.

               Nie do końca wiedziała, czy jeszcze udało jej się zasnąć. Kiedy otworzyła oczy jej ciało nadal było przytulone do Raina, a nogi splątane z jego własnymi. Jego klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała, serce biło mocno i równo. Powoli jeździła palcami po jego bladym brzuchu, opuszczona przez jakiekolwiek myśli.
- Chcesz tak leżeć całą noc? – spytał przeciągając się – Bo ja oficjalnie pokochałem to łóżko i chyba z niego nie wyjdę.
Uniosła się na łokciach odwracając głowę w stronę jego twarzy. Oczy miał zamknięte, a twarz rozluźnioną. Był tak spokojny w przeciwieństwie do tego co działo się za dnia, kiedy spał.
- Miałeś koszmary. – szepnęła
Ciężko nabrał powietrza i powoli otworzył oczy patrząc się w sufit.
- To ma związek z tym co działo się w zamku?
Gwałtownie usiadł przerzucając nogi przez ramę łóżka i odwracając się do niej plecami. Podciągnęła kołdrę siadając i patrząc na blizny okalające jego ciało.
- Nie do końca rozumiem co się wtedy działo, ale chcę ci pomóc. Cokolwiek zamierzasz.
- Jedna noc i jesteś gotowa wszystko dla mnie rzucić? – zaśmiał się nieprzyjemnie
- Jedna noc i mam na tyle odwagi by to powiedzieć. Może nie znam cię całe życie, ale ostatnio spędziliśmy ze sobą kilka dni, w celi i wcześniej. Nawet głupi by zauważył, że coś się dzieje. Nie musisz mówić jeśli nie chcesz, po prostu pozwól sobie pomóc. Tak bym mogła zapomnieć o …
- Chcesz uciec. – stwierdził odwracając się w jej stronę
Odwróciła wzrok, bo doskonale wiedziała, że się nie mylił. Nie mogła wrócić do domu, ani do Kevina. Nie mogła, kiedy wiedziała jak bardzo się zmieniła. Jak bardzo przestało jej na nich zależeć.
- Nie chcę ich zranić jeszcze bardziej niż to zrobiłam. Oni na to nie zasługują.
Wstał z łóżka zakładając walające się po podłodze spodnie.
- Tam ktoś na ciebie czeka i nie mówię o tym blondynie.
- Co?
- Raczej kto. Był stanowczy co do tego, że masz wracać.
Pomyślała o Chrisie. Może przyleciał do Aberdeen. Nie była gotowa na to by się z nim spotkać. Gdyby ją teraz zobaczył, kto wie co by pomyślał. Jednak to była sprawa, z którą musiała stanąć twarzą w twarz zanim odejdzie na zawsze. Jest im winna chociaż słowa pożegnania.
- Co teraz zrobisz? – spytała
Chodził po pokoju w poszukiwaniu koszulki. Ubrania, które przyniósł nie nadawały się najwyraźniej nawet dla niego. Na moment wyszedł do łazienki, wracając z ubraniami dla Alison. Rzucił je na łóżko, jednocześnie zakładając własną podartą koszulkę.
- Odstawię cię do domu.
- Tak po prostu?
-Posłuchaj, nie wiem co sobie ułożyłaś już w głowie, ale nic z tego. Ty masz swoje życie, ja mam swoje.
Nie ukrywała, że nieco ją to zabolało, ale wcale nie była zdziwiona. Spodziewała się takiej reakcji.
- A co z tym kto nas uwolnił. Z tym kto chce zniszczyć demony?
- Nic. Idę zapłacić za pokój. Zaczekam na dole.
Bez słowa wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Na twarzy Alison pojawił się lekki uśmiech.
- Zdaje się, że to ja powinnam robić takie wybuchy.
Nadal nieco rozbawiona ubrała się w wyschnięte już ciuchy i opuściła pokój nie przejmując się bałaganem jak zostawili.