Sygnał
komórki zmusił go do przebudzenia. Zmęczony rozkleił powieki spoglądając na
wyświetlacz. Nie znał tego numeru i nie bardzo miał ochotę z kimkolwiek teraz
rozmawiać. Jednak telefonujący okazał się bardziej natarczywy niż on był w
stanie znieść. Po dwóch odrzuconych połączeniach nadal nie ustępował, aż Rain w
końcu odebrał.
- Gdzie jesteście?
Kojarzył ten głos, ale nie mógł
sobie przypomnieć skąd. Rozejrzał się po ciemnej jaskini jednocześnie przecierając
oczy.
- W pięciogwiazdkowym hotelu.
- Jest z tobą Alison?
W tym momencie skojarzył. To był
ten wysoki blondyn, który przyjechał z nią do Aberdeen. Nie miał pojęcia jak
ten się nazywał, ale nie miał też teraz do tego głowy.
- Halo? – głos po drugiej stronie
ponownie się odezwał.
- Śpi obok. – odpowiedział
ziewając
Nastała krótka cisza. Rain
spojrzał na wyświetlacz. Połączenie nie zostało zerwane. Może nie ma zasięgu? W
końcu był kilka metrów pod ziemią.
- Yyy.. A.. Kiedy wrócicie? –
zawahał się – Nie było was od kilku…
Po drugiej stronie rozległ się
jakiś szum i hałas jakby ktoś tarł telefonem o beton. Po krótkiej chwili Rain
rozmawiał już z kimś innym.
- Posłuchaj mnie uważnie. Nie
obchodzi mnie kim jesteś zepsuty pomiocie. Masz przyprowadzić Alison z powrotem
do domu, jasne? Całą i zdrową. Szybko.
Po ostrych słowach rozległo się
równomierne pikanie świadczące o zakończeniu rozmowy.
***
Kręgosłup
bolał ją na całej długości od spania na nierównej, zimnej ziemi. Nie mogła
powiedzieć, że wypoczęła, ale jej zmęczenie nieco się obniżyło, tak że miała
energię na powrót do miasta. O zmierchu
opuścili wilgotną jamę i wyruszyli naprzeciw drzewom. Rain ani razu się nie
odezwał. Czasami coś wymruczał w odpowiedzi. Po kilku godzinach i Alison
zamilkła. Nie wiedziała jakie
mieli szanse na powrót do cywilizacji, ale nie marudziła. W końcu przecież
musiało im się udać znaleźć wyjście z tej puszczy. Brudni i spoceni brnęli
naprzód. Wydawało się, że cała noc zleci im na wędrówce. Nie wiele się
pomyliła. Niebo powoli jaśniało kiedy przed oczami pojawił się pierwszy dom.
Niewielka chatka, a za nią rzędy następnych.
- To obrzeża Aberdeen. – odezwał
się ku zaskoczeniu Alison. – Dom jest po drugiej stronie miasta. Powinniśmy
zrobić przystanek i się ogarnąć.
Spojrzała na niego, a potem na
siebie. Oboje wyglądali jak wyrzutki, z podartymi i ubłoconymi ubraniami.
- Co proponujesz?
Palcem wskazał przed siebie na
jeden z większych domów, na którym widniał szyld ”Wolne pokoje”.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie mam
ani grosza.
Nic nie powiedział tylko ruszył w
kierunku domu. Na ulicy było cicho i spokojnie, jakby okolica była wymarła. To
tworzyło dość nietypowy klimat w połączeniu z okazałymi budynkami.
Weszli przez metalową furtkę i
skierowali się po schodkach do drzwi głównych. Rain bez pukania wszedł do
środka. Uderzyło w nich przytulne ciepło i miły zapach parzonej kawy. W
korytarzu powitała ich kobieta w średnim wieku ubrana w różowy szlafrok.
Zmierzyła ich wzrokiem z lekkim lękiem, ale po chwili się uśmiechnęła i spytała
czego sobie życzą.
- Cokolwiek z łazienką. – odrzekł
Rain
Spojrzała na niego jakby go nie
usłyszała. Widząc jego nieustępliwy wzrok sięgnęła do półki, na której wisiały
klucze.
- Na ile dni chcą państwo zostać?
- Zaraz wychodzimy.
Potem zaczął się potok
standardowych rozmów jak to przy rejestracji. Kobieta oznajmiła, że i tak
policzy im to jako dobę i, że zapłacić mają jak już będą opuszczać wille. Potem
wzięli klucz i skierowali się do pokoju z odpowiednim numerem. Nie był duży i miał
jedno dwuosobowe łóżko, oraz całkiem sporą w porównaniu do sypialni łazienkę.
- Idź pierwsza, ja muszę jeszcze
coś załatwić. – oznajmił
Nawet nie miała ochoty pytać.
Wizja prysznica była zbyt obiecująca, by na cokolwiek innego zwracała teraz
uwagę. Szybko wbiegła do łazienki, zrzuciła z siebie to co powinno wyglądać jak
ubranie i wskoczyła pod prysznic. Woda nie była jakoś super ciepła, ale
wystarczyła by porządnie się wyszorować. Po zakończonym myciu i prowizorycznym
rozczesaniu mokrych włosów stwierdziła, że nie ma się w co ubrać. Jej ubrania
leżały na podłodze brudne i podarte. Postanowiła na szybko je przeszorować i
zaczekać aż wyschną. Spojrzała na własne odbicie w lustrze. Czarne ślady, które
zagwarantował jej Jake nadal okalały jej oczy, policzki i szyję. Nie wiedząc co
mogłaby na to więcej poradzić owinęła się w ręcznik i wyszła do pokoju. Rain
już wrócił i teraz siedział na łóżku próbując pozbierać do kupy starą
zapalniczkę. Jak było widać po wyrazie jego twarzy nieskutecznie.
- I co załatwiłeś? – spytała
- Jakieś tymczasowe ciuchy. –
skinął głową na stertę zwiniętych na krześle ubrań. – Może coś wybierzesz, nie
bardzo miałem czas by patrzeć na rozmiar.
- Powinnam spytać skąd je masz?
- Ukradłem. – powiedział bez
cienia skruchy. Klasnął w dłonie i wstał. – Dobra moja kolej. Wyszedł do
łazienki zamykając za sobą drzwi.
Na nieszczęście ubrania nie
pasowały. Były o wiele za duże, ale przynajmniej mogła zarzucić na siebie jakiś
T-shirt, który z jej małym wzrostem służył bardziej jako sukienka. Usiadła na
krawędzi łóżka, wsłuchując się w cieknącą za ścianą wodę. Nie była pewna, czy
chce wracać z powrotem do domu. Znowu patrzeć w smutne oczy Kevina, który na
pewno już dawno odchodził od zmysłów. Miała ochotę uciec stąd jak najdalej się
da. Zapomnieć o tym co było i zacząć od nowa. Z dala od bliskich, których
jedynie raniła. Może właśnie tak powinna zrobić. Kiedyś na pewno przyłożyła by
sobie w pysk za myślenie o czymś takim, ale przecież już dłużej nie była tą
samą Alison. Bliżej jej było do bezdusznego potwora niż do człowieka.
Siedziała tak pochłonięta we
własnych wątpliwościach, nie wiedząc co właściwie powinna zrobić. W końcu Rain
wygramolił się z łazienki w samych spodniach wpuszczając za sobą kłęby pary.
Zatrzymał się i na nią spojrzał.
- Nie bardzo znasz się na
rozmiarach. – skrzywiła się wstając. – Chyba będziemy musieli poczekać aż
wyschną moje spodnie.
- Skoro i tak płacimy za dobę. –
wzruszył ramionami – Twoi znajomi nie będą zadowoleni.
- Wiem. – westchnęła – Bóg wie
jak długo nas nie było.
- Z tego co wiem kilka dni.
Przynajmniej nie będą tacy przerażeni niż jakby zobaczyli cię wcześniej.
- Może i jestem czysta, ale i tak
mam te dziwne czarne ślady.
Podszedł bliżej tak, że dzieliło
ich zaledwie kilka centymetrów.
- Tak działa nasza skóra, czy
cokolwiek my tam mamy. Gdybyś się postarała mogłabyś się tego pozbyć.
Uniósł rękę powoli przejeżdżając
palcami po miejscach gdzie znajdowały się ślady zostawione przez Jake’a.
Zaczynając od szyi i kończąc na oczach. Alison całkowicie oddała się temu
doznaniu, czując każde muśnięcie opuszków.
- Nic trudnego. – powiedział
cicho.
Uniosła głowę patrząc w jego
kryształowe oczy. Jego spojrzenie przyprawiało ją o dreszcze. Stał tak blisko,
że była w stanie wyczuć zapach jego skóry, niemal cieleśnie go doświadczyła.
Wydawał się taki prosty. Robił coś bez przejmowania się, czy to dobre, czy złe.
Nigdy nie żałował. Czy tak nie było łatwiej? Może i ona powinna przestać się
przejmować i przyjąć to kim jest w całości nie patrząc na konsekwencje. Nie
znała odpowiedzi, ale wiedziała jedno, potrzebowała czegoś więcej, a on mógł
jej to dać.
Uniosła się wyżej lekko muskając
jego usta.
- Nie wracajmy. – szepnęła kręcąc
głową
Oparła dłonie o jego pierś,
wyczuwając każdy jego oddech. Patrzył na nią jakby na coś czekał, jakby chciał
dać jej czas na zastanowienie, ale ona miała już dosyć przemyśleń. To nie
dawało jej żyć.
- Nie wracajmy. – powtórzyła
ponownie wyciągając się w jego kierunku.
Pochylił się w jej stronę
obejmując jej usta własnymi. Jego dłonie powędrowały wzdłuż jej pleców,
zmierzając w dół. Nie zamierzała się już zatrzymywać. Zarzuciła mu ręce na
szyję, przyciągając go jeszcze bliżej. Pragnęła więcej, ale sama nie wiedziała
już czego. Złapał ją za pośladki i podciągnął wyżej. Objęła go nogami w pasie, zapominając
o tym, że dawna Alison prędzej zakopała by się pod ziemię niż pozwoliła mu na
coś takiego. Czuła smutek i złość w każdym jego pocałunku. Oboje puścili się w
wir namiętności i szaleństwa nie myśląc o tym co będzie później.
Usiadł na łóżku, układając ją na
swoich kolanach. Jego usta zjechały na jej szyję. Czuła jego język na wrażliwej
skórze. Dreszcz przeszedł przez jej ciało. Oderwał się na moment tylko po to by
ściągnąć z niej koszulkę. Rzuciła ją na podłogę popychając go na łóżko. Położył
się patrząc na nią uważnie. Oczy miał jakby za mgłą, ale nie przestawał na nią
patrzeć. Usiadła na nim okrakiem, pochylając się do jego ust. Przejęła
kontrolę, co jeszcze bardziej ją podkręciło. Czuła się jak w transie. Wodziła
palcami po jego delikatnej niczym aksamit skórze. Jej usta zjechały niżej po
szyi aż do brzucha. Obdarzyła go serią pocałunków, jakby chciała mu to wszystko
wynagrodzić. Wiedziała, że smutek i gorycz rozsadza go od środka. W jakiś
sposób potrafiła to wyczuć, jakby te emocje należały do niej. Byli ze sobą w
jakiś sposób związani. Może przez to, że oboje mieli w sobie krew demona. Nie
zastanawiała się nad tym. Liczyła się tylko ta chwila. Jego skóra drżąca pod
jej palcami, napinające się mięśnie od jej pocałunków. Podciągnął ją wyżej i całkowicie obejmując
przeturlał się, tak że ona była teraz pod nim. Złapał za jej dłonie rozłożone
na materacu, całując jej usta długo i namiętnie. Jeszcze nigdy nie czuła się
tak nieograniczona, tak wolna jak w tej chwili. Jakby mogła wszystko i nikt nie
będzie na nią krzywo patrzył, nikt nie będzie oceniał. Chciała go dotykać,
zbadać każdy kawałek ciała. Kiedy jego dłonie skoncentrowały się na jej tali,
powędrowała własnymi na jego plecy. Czuła długie szramy na jego skórze. Fala
bólu przeszyła jej ciało. Jakby widziała i doświadczała wszystkiego co on. Jak
ktoś mógł go tak okaleczyć, czym sobie na to zasłużył, by tak cierpieć?
Ktokolwiek tak go zranił miała ochotę rozerwać go na strzępy. Jego złość stała
się jej złością. Ból, smutek i gorycz.
Emocje jak ich ciała stały się jednością.
* * *
Był
środek dnia, kiedy zbudził ją przerażający krzyk. Uniosła się do pozycji
siedzącej w poszukiwaniu zagrożenia. Pokój był pusty. Zerknęła na leżącego obok
Raina. Zakryty do połowy kołdrą miotał się na łóżku. Oczy szybko krążyły pod
jego powiekami, a pięści co chwilę się zaciskały. Z jego gardła ponownie wyrwał
się gardłowy krzyk.
- Błagam, nie!
Smutek ścisnął jej serce. Szybko
objęła go ramionami, starając się jakoś uspokoić i jego i siebie.
- To zły sen. – szepnęła – To
tylko sen.
To jednak nie pomagało. Rain
nadal miotał się i szarpał, jakby starał się wyrwać z koszmaru. Przyciągnęła
jego głowę do siebie nucąc coś pod nosem. Gładziła jego włosy cicho
podśpiewując. Minęło kilka minut, ale w końcu się uspokoił. Objął ją ramieniem
pogrążony w śnie. Przytuliła się do niego ponownie próbując zasnąć. Jednak
wspomnienia jej na to nie pozwalały. Pomimo sytuacji czuła się bezpieczna, po
raz pierwszy nie bała się co dalej, a co ważniejsze nie żałowała. To co się
wydarzyło wyrwało się spod kontroli, ale wiedziała, że sama tego chciała. Było
jej cudownie i nie mogła czuć się z tego powodu źle. Nie powinna była tego
robić bo to niewłaściwe, ale to nie miało znaczenia. Rain w pewien sposób ją
uwolnił, uświadamiając jej kilka ważnych rzeczy, za co była mu wdzięczna. Cokolwiek
się z nim działo, chciała się odwdzięczyć i jakoś mu pomóc. Czegokolwiek by to
nie wymagało, zrobi wszystko. Strach i poczucie winy opuściło jej umysł i
serce. Teraz w końcu była wolna.
Nie
do końca wiedziała, czy jeszcze udało jej się zasnąć. Kiedy otworzyła oczy jej
ciało nadal było przytulone do Raina, a nogi splątane z jego własnymi. Jego
klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała, serce biło mocno i równo. Powoli
jeździła palcami po jego bladym brzuchu, opuszczona przez jakiekolwiek myśli.
- Chcesz tak leżeć całą noc? –
spytał przeciągając się – Bo ja oficjalnie pokochałem to łóżko i chyba z niego
nie wyjdę.
Uniosła się na łokciach
odwracając głowę w stronę jego twarzy. Oczy miał zamknięte, a twarz
rozluźnioną. Był tak spokojny w przeciwieństwie do tego co działo się za dnia,
kiedy spał.
- Miałeś koszmary. – szepnęła
Ciężko nabrał powietrza i powoli
otworzył oczy patrząc się w sufit.
- To ma związek z tym co działo
się w zamku?
Gwałtownie usiadł przerzucając
nogi przez ramę łóżka i odwracając się do niej plecami. Podciągnęła kołdrę
siadając i patrząc na blizny okalające jego ciało.
- Nie do końca rozumiem co się
wtedy działo, ale chcę ci pomóc. Cokolwiek zamierzasz.
- Jedna noc i jesteś gotowa wszystko
dla mnie rzucić? – zaśmiał się nieprzyjemnie
- Jedna noc i mam na tyle odwagi
by to powiedzieć. Może nie znam cię całe życie, ale ostatnio spędziliśmy ze
sobą kilka dni, w celi i wcześniej. Nawet głupi by zauważył, że coś się dzieje.
Nie musisz mówić jeśli nie chcesz, po prostu pozwól sobie pomóc. Tak bym mogła
zapomnieć o …
- Chcesz uciec. – stwierdził
odwracając się w jej stronę
Odwróciła wzrok, bo doskonale
wiedziała, że się nie mylił. Nie mogła wrócić do domu, ani do Kevina. Nie
mogła, kiedy wiedziała jak bardzo się zmieniła. Jak bardzo przestało jej na
nich zależeć.
- Nie chcę ich zranić jeszcze
bardziej niż to zrobiłam. Oni na to nie zasługują.
Wstał z łóżka zakładając walające
się po podłodze spodnie.
- Tam ktoś na ciebie czeka i nie
mówię o tym blondynie.
- Co?
- Raczej kto. Był stanowczy co do
tego, że masz wracać.
Pomyślała o Chrisie. Może
przyleciał do Aberdeen. Nie była gotowa na to by się z nim spotkać. Gdyby ją
teraz zobaczył, kto wie co by pomyślał. Jednak to była sprawa, z którą musiała
stanąć twarzą w twarz zanim odejdzie na zawsze. Jest im winna chociaż słowa
pożegnania.
- Co teraz zrobisz? – spytała
Chodził po pokoju w poszukiwaniu
koszulki. Ubrania, które przyniósł nie nadawały się najwyraźniej nawet dla
niego. Na moment wyszedł do łazienki, wracając z ubraniami dla Alison. Rzucił
je na łóżko, jednocześnie zakładając własną podartą koszulkę.
- Odstawię cię do domu.
- Tak po prostu?
-Posłuchaj, nie wiem co sobie
ułożyłaś już w głowie, ale nic z tego. Ty masz swoje życie, ja mam swoje.
Nie ukrywała, że nieco ją to
zabolało, ale wcale nie była zdziwiona. Spodziewała się takiej reakcji.
- A co z tym kto nas uwolnił. Z
tym kto chce zniszczyć demony?
- Nic. Idę zapłacić za pokój.
Zaczekam na dole.
Bez słowa wyszedł z pokoju,
trzaskając drzwiami. Na twarzy Alison pojawił się lekki uśmiech.
- Zdaje się, że to ja powinnam
robić takie wybuchy.
Nadal nieco rozbawiona ubrała się
w wyschnięte już ciuchy i opuściła pokój nie przejmując się bałaganem jak
zostawili.
Piękne ! Przepraszam że tak późno pisze ale miałam problemy z kompem. Rozdział jest CUDOWNY !!!! Ej,ej,ej... a co z naszą umową ? Książka ,,Inna" już dawno powinna się pojawić na sklepowych półkach :* ;) Pisz szybko kolejny rozdział bo nie mogę się doczekać !!!!!!!
OdpowiedzUsuń