wtorek, 29 marca 2016

Rozdział 21

Kiedy wróciła do domu zastała jedynie Drake’a, który opierając się o parapet wyglądał przez okno, z którego widok rozciągał się na miasto. Koszulkę miał zakrwawioną w miejscu, gdzie przebiło go ostrze, ale rana zdawała się już goić.
- W porządku? – spytała nieśmiało, nie wiedząc właściwie jak zacząć rozmowę. Bała się tej chwili bardziej niż czegokolwiek wcześniej. Wolałaby już chyba walczyć z najokrutniejszym potworem niż stać tuż przed Drake’iem czekając na jego oskarżenia, w których oczywiście miał swoją słuszność.
- Zależy o co pytasz. – odpowiedział cicho
- Masz prawo być zły, ale…
- Nie jestem zły. – przerwał jej. Odepchnął się od parapetu i z napięciem w każdym kroku ruszył w jej stronę. – Jestem przesycony wściekłością i nienawiścią. I wiesz co? Nawet nie na ciebie, czy niego, ale na siebie. Gdybym był tutaj z tobą od samego początku…
- Drake, byłeś ranny. Właściwie to myślałam, że umarłeś.
- I to jest twoje usprawiedliwienie? – krzyknął, ciskając ręką w stół, wywracając go do góry nogami.
Zastygła w bezruchu, zatrzymując powietrze w płucach.
W miarę jednak się opamiętał przecierając twarz dłońmi starał się oczyścić umysł. Alison czuła zapach jego emocji i zupełny ich brak u siebie samej. Dlaczego nie może jej być smutno z tego powodu, dlaczego nie jest zła na samą siebie? Powinna żałować tego co zrobiła, jednak tak nie było. Nie potrafiła nawet udawać, że tak jest.
- Wiem, że to przez co przeszłaś nie było łatwe i ostrzegano mnie, że jad Potępionego może cię zmienić, ale nigdy nie sądziłem, że na taką skalę. Ja nie wiem co powinienem teraz zrobić. Stoisz tu przede mną wyglądając jak Alison, którą poznałem w Jacksonville, która wywróciła mój świat do góry nogami i sprawiła, że … - urwał przekonany, że posunął się za daleko we własnych słowach -  Wyglądasz i brzmisz jak Alison, która skradła mi serce, ale kiedy patrzę w twoje oczy, nie widzę jej w tobie. Nie widzę tej energii, którą wokół siebie rozsiewałaś. Nic się nie kryje za twoim wzrokiem. Nawet twój zapach… - podszedł tak blisko, że gdyby ruszyła odrobinę ręką mogłaby go dotknąć. Nie była jednak w stanie się poruszyć, sparaliżowana jego obecnością – Pachniesz inaczej. – szepnął przybliżając twarz do jej szyi i mocno wciągając powietrze. – Pachniesz jak on.
Zadrżała kiedy ciepły powiew powietrza wydobył się z jego ust. Dotykał jej ciała tak delikatnie jak lew bawiący się upolowaną zdobyczą. Była ofiarą poddaną jego woli.
- Drake…
- Czuję jego zapach na tobie. Jego dłonie, ciało. On jest wszędzie.
Słyszała ukrytą złość w jego głosie, odczuwała niepohamowaną rządze w jego ciele. Nie była jednak pewna, czy była to chęć zabijania, czy może coś innego. Kiedy stał tak blisko niej, była wstanie zrobić dla niego wszystko, ale nadal nie czuła się winna. Mogłaby błagać by jej wybaczył, ale nigdy nie odczuwałaby skruchy. Fizycznie pragnęła go bardziej niż zwykle, ale jej serce nie biło już dla niego, ani dla Raina, nawet nie dla Kevina. Biło dla niej.
- To boli, Alison. Bardziej niż srebro, które przemieszczało się w moich płucach.
Opuszkami palców przejechał wzdłuż jej ramion, tak delikatnie jakby bał się jej dotknąć. Ciepło przepłynęło przez jej ciało, pragnąc jego dotyku jeszcze bardziej. Przysunęła się do niego bliżej opierając policzek o jego głowę. Bała się wykonać kolejny ruch, nie wiedząc jaka będzie jego reakcja. Słyszała szybkie bicie jego serca, oraz własne przyspieszone tętno, które starało się dotrzymać tempa. Jak to możliwe, że tak bardzo go pragnęła, że nawet za nim tęskniła, ale nie była w stanie znaleźć w sobie miłości, którą dawniej tak mocno odczuwała. To wydawało się niemal podłe z jej strony, ale nie potrafiła tego wyjaśnić. Tego kim się stawała może nie stać na miłość, może to jest maksimum jakie była w stanie odczuwać względem drugiej istoty. Był tylko jeden wyjątek od tej reguły, który musiała postarać się zagłuszyć dla dobra wszystkich.
Odsunęła jego głowę od własnej szyi. Nie była pewna, czy to dobry pomysł, ale Drake wydawał się odurzony jej obecnością, a cierpienie jakie skrywały jego oczy sprawiły, że musiała to zrobić. Przybliżyła się do niego i objęła jego usta własnymi. Z początku nie odpowiedział, co nadkruszyło jej pewność siebie, ale w końcu nie dał rady się oprzeć. Jego dłonie powędrowały na jej talie, a usta lekko drgnęły, jakby nadal nie był pewny, czy powinien jej na to pozwalać. Bił się z własnymi myślami, podczas gdy ona nie potrafiła się kontrolować. Wsunęła ręce pod materiał jego cienkiej koszulki, czując jak jego mięśnie napinają się pod wpływem jej dotyku. Zadrżał na chwilę odrywając od niej usta i ciężko nabierając powietrza. Zachwiał się lekko w jej stronę, sprawiając że zrobiła kilka kroków do tyłu, aż napotkała na chłodną ścianę. Patrzyła na niego wyczekująco, ciężko oddychając. Oczy miał zaciśnięte, a ręce oparte o pionową powierzchnie za nią. Cały drżał, jakby z zimna. Wysunęła ręce spod jego koszulki i delikatnie dotknęła jego policzków. Złożyła kolejny pocałunek na jego ustach, jakby próbowała go przekonać i zachęcić. On jednak rozchylił powieki i spojrzał w jej oczy. Ten widok zadziałał jak wiadro zimnej wody. Gwałtownie się od niej odsunął, prawie przewracając, gdyby nie sąsiedni kredens, który przytrzymał go od upadku.
- Powinnaś wrócić do niego jeśli liczysz na więcej. – stwierdził gorzkim głosem – Nie wiem kim się stałaś, ale daleko ci do Alison, którą kochałem.
Nie spodziewała się tego, ale jego słowa zabolały ją bardziej niż strzelenie batem. I nie dlatego, że były wycelowane by ją urazić, ale z powodu bólu jaki sprawiały jemu samemu. Zupełnie jakby była w stanie wyczuć to co stracił. Jego zdruzgotanie z powodu osoby, którą kochał, a której już nigdy nie odzyska. Jakkolwiek by jej nie obraził to nie sprawiłoby jej takiej przykrości jak jemu samemu i to była w stanie wyczuć. Nie własne emocje, ale jego sprawiały jej cierpienie, które odbierało jej oddech i ściskało serce. Przezwyciężyła jednak ból by móc coś powiedzieć.
- Nigdy już nie będę taka jak wcześniej, Drake. Może i wyglądam tak samo, ale uczucie jakie odczuwałeś było względem dawnej Alison. Nie przekłada się na mnie i chyba właśnie sobie to udowodniłeś. Przykro mi, że cię zawiodłam. Naprawdę.

* * *

Spokojnie przespała cały dzień budząc się dopiero późnym wieczorem. Wzięła szybki prysznic, będąc przekonana, że zmyje chociaż część tego, z czym miała do czynienia wcześniej. Wybrała świeże ubrania z szafki , starając się za dużo nie myśleć o ich kompozycji, tak jak zawsze zresztą. Przekonana, że o tak późnej porze wszyscy będą spać ruszyła do kuchni, jak najszybciej przechodząc przez salon, w którym wczorajszej nocy wydarzyło się tak wiele. Otworzyła lodówkę nie będąc właściwie głodna. Nieodczuwanie skręcania w brzuchu było w sumie przyjemną zaletą bycia demonem. Mimo wszystko zachowując pozory wyciągnęła dzbanek chłodnego soku i zamykając lodówkę sięgnęła jeszcze po jedno z jabłek. Usiadła na blacie stawiając picie obok. Miała do przetrawienia wiele i nic z tego nie miało związku z jedzeniem. W głowie cały czas słyszała słowa przepowiedni. Starała się je jakoś rozgryźć by znaleźć sposób by wykluczyć z niej siebie i Chrisa, a tym bardziej Darrena. Wiele poświęcił dla niej i jej brata. Nie chciała by jeszcze oddał za nich życie. Ktokolwiek potrzebował ich do ofiary będzie musiał sobie znaleźć kogoś innego.
- Nie możesz spać?
Do kuchni wkroczył pozbawiony koszulki Kevin ubrany jedynie w dresowe spodnie od piżamy.
- Właściwie to dopiero co wstałam. – mruknęła
- No tak, zupełnie zapomniałem, że preferujesz teraz życie nocą. – zaśmiał się krótko –  Długo będziesz molestować to jabłko zanim je zjesz? Słyszałem, że nie do końca to lubią.
Zerknęła na obracane w dłoniach jabłko. Gdyby miało jakikolwiek wyraz twarzy, na pewno nie należałby on teraz do zadowolonych. Rezygnując z posiłku odrzuciła je Kevinowi, który bez dłuższego zastanawiania ugryzł solidny kawałek.
- Myślałem wczoraj, że znowu nam uciekniesz razem z nim. – wyznał – Cieszę się, że tego nie zrobiłaś.
- Może powinnam. Nie pasuję tutaj. To są resztki starego życia, a ja zaczęłam teraz nowe. – odpowiedziała od niechcenia.
Chciała to zrobić już wcześniej, jednak teraz gdy na jaw wyszły nowe okoliczności i kiedy dogadała się z Kevinem, wydawało się to nie na miejscu. Nawet jak dla niej.
- Ale pasujesz do niego.
Uniosła głowę nie wiedząc co dokładnie ma na myśli. Wyglądał jakby przyznanie tego nie przychodziło mu łatwo.
- Coś piłeś? – starała się zburzyć napięcie
- Mówię poważnie. Przyznaję, że go nie lubię, bo nie wydaje się zbyt przyjazny, ale też nie zdążyłem go poznać tak jak ty. To znaczy… no wiesz.
- Tak? – uniosła brew, zastanawiając się czy nie powinna wybuchnąć śmiechem na widok jego zmieszanej miny
- Chodzi mi o to, że rozumiem dlaczego uciekłaś razem z nim. On jest podobny do ciebie.
- Nie, Kevin. – zaprzeczyła mu – On jest taki jaka ja będę, a widząc … - urwała przypominając sobie z jaką łatwością przychodzi mu zabicie drugiej osoby. Bez zastanowienia, czy wahania się. – Boję się, że mogę was skrzywdzić, mimo że na razie tego nie chcę, kto wie jak to będzie za kilka lat, albo może nawet miesięcy. On nie ma tutaj nikogo bliskiego i w ten sposób nie może nikogo skrzywdzić. Może ja też powinnam się odizolować.
Podszedł do niej i chwycił ją pod brodę by spojrzeć jej prosto w oczy.
 - Wiesz co ja myślę? Właśnie dlatego, że tak mówisz, wiem, że nie jesteś w stanie mnie skrzywdzić, a nawet jeśli, to nie boję się tego. Jesteś jedyną osobą, która mi pozostała. Jestem w stanie zaryzykować wszystko, by być przy tobie jak najdłużej.
Odciągnęła jego dłoń od siebie i oparła głowę o jego klatkę piersiową, nie wiedząc na co powinna się szykować, i czy naprawdę powinna zostawać. Obiecała sobie, że go nie zostawi, ale co jeśli w ten sposób naraża go na niebezpieczeństwo?
- Nie wiesz co może się wydarzyć. – szepnęła
- Zapewne nic dobrego, ale hej… Nasze życie zawsze było pełne niespodzianek i nie koniecznie przez cały czas tych dobrych. Mimo wszystko przetrwaliśmy, nie?
Uśmiechnęła się, jak przez myśl przepłynęły jej wspomnienia. Zarówno te jak byli dziećmi, kiedy ich życie było takie beztroskie, jaki i chwile smutku i cierpienia, kiedy dostrzegali, że życie nie zawsze jest tak kolorowe jakby się wydawało.
Odsunęła się od niego, widząc, że i na jego twarzy pojawił się uśmiech, a wzrok uciekł daleko wstecz obserwując ich dawne lata.
- Powinniśmy dostać nobla za najbardziej hardcorowe życie. – zażartowała
Przytaknął skinieniem i wrócił do spożywania soczystej przekąski. Czując nagłą suchość w gardle postanowiła jednak nalać sobie soku do szklanki. W tym czasie Kevin dokończył jabłko i wyrzucił ogryzek do śmietnika.
Podrapał się po głowie, nad czymś się zastanawiając. Alison dostrzegała, że chce jej coś jeszcze powiedzieć, ale postanowiła nie naciskać i pozwolić mu samemu wytoczyć działa. Miała tylko nadzieje, że nie będą one skierowane w jej stronę.
- Tak się zastanawiałem… - zaczął kiedy opróżniła już szklankę soku – Wczoraj w nocy, kiedy Rain miał ten atak.
- Nie był wtedy sobą, wiem to. – powiedziała, jakby chcąc uprzedzić to co chciał powiedzieć.
- W tym rzecz. Przypomniał mi wtedy o tobie.
- Co?
Takiego określenia się nie spodziewała. Myślała raczej, że zacznie ją namawiać by zostawiła go w spokoju, albo ostrzegać o tym, że jest niebezpieczny i nie powinna się tak narażać. Tak jak zrobiłby typowy, starszy brat. Powinna się już domyślić, że oni nigdy nie byli typowym rodzeństwem. Może egzystowali ze sobą w ten sam sposób, może łączyła ich bratnio-siostrzana więź, ale nigdy nie kłócili się o rzeczy tak błahe jak to, kto pierwszy zajmuje łazienkę. Zawsze byli ponad to, a ich problemy wiązały się częściej z czymś poważniejszym, co w sumie nie koniecznie wychodziło im na dobre.
- O tych nocach, kiedy budziłaś się z krzykiem i płaczem. Kiedy próbowałaś zabić się przez sen.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Może on i jest demonem, ale przecież nie mógł nim być od urodzenia, nie? Co jeśli jego organizm walczy z czymś na tej samej zasadzie co organizm zmiennokształtnego kiedy długo się nie zmienia?
- Możliwe. – przyznała – Ale dlaczego mi o tym mówisz?
- Staram się go zrozumieć, poza tym myślę, że Rogner nie mówi nam o nim całej prawdy. Widziałem, że nie jest ci on obojętny Alison. Bardziej niż chcesz się do tego przyznać. Może i nie jesteś w stanie odczuwać takich uczuć jak zwykła istota, ale jest pomiędzy wami coś więcej. Prawda?
Ponieważ sama nie potrafiła tego rozgryźć, nie mogła mu niczego potwierdzić. Rain zdecydowanie jakoś na nią wpłynął zakorzeniając się w jej umyśle. Intrygował ją i jednocześnie sprawiał, że robiła rzeczy, z których nie była dumna. Szybciej przyzwyczajała się do całej tej sytuacji, akceptowała to czym się stawała. Była bardziej obojętna, ale jednocześnie cierpiała kiedy on cierpiał. Była pełna skrajności i kontrastu. Była z nim w jakiś sposób połączona, ale jednak tyle ich dzieliło. Zupełnie jak…
- O mój boże… - wstrzymała powietrze, a serce zaczynało jej szybciej bić w miarę jak docierały do niej pewne fakty. – Musimy się dowiedzieć.
- Co? – Kevin był skonsternowany jej zachowaniem i zdecydowanie zaniepokojonym jej nagłym przyspieszeniem tętna.
- Musimy się dowiedzieć kim był Rain, zanim stał się demonem
Już chciała wybiec do kuchni, ale złapał ją za ramię, odwracając w swoją stronę.
- Alison, o czym ty mówisz?
- To ja i Rain, Kevin. Nie Chris, nie Darren. To ja i Rain jesteśmy elementami tej przepowiedni. – widząc, że nadal nie rozumiał szybko mu wyjaśniła – Oboje jesteśmy demonami. Równi wobec życia i śmierci, bo nie możemy umrzeć. Jeśli on również urodził się jako zmiennokształtny bylibyśmy zrodzeni z jedności.
- A co z częścią połączeni kontrastem?
Odetchnęła przez chwilę starając się uspokoić.
- Jesteśmy połączeni, Kevin. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale potrafię wyczuć to co on. Nie ważne, czy jest to ból, złość, czy nienawiść. Może nawet i szczęście, gdybym widziała go kiedykolwiek szczęśliwego. Myślę, że potrafię na niego wpłynąć, tak jak on na mnie.
- Coś jak połączenie między tobą, a Chrisem?
- Być może. Nie rozumiesz? Musimy się dowiedzieć od Rognera, czym był Rain zanim się przemienił. Jeśli mam rację, a Łowca jest w Aberdeen, będzie miał nas podanych na tacy.