niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 20

Nagle w pomieszczeniu zrobiło się głośno od donośnych niedowierzań ze strony wszystkich oprócz Alison i Rognera, który zapewne i tak wiedział jaka jest prawda, albo zwyczajnie nie zrobiło to na nim wrażenia. Alison nawet nie wiedziała, czemu ta wiadomość jej nie ruszyła. Prawdzie znała historie czarowników i to w jaki sposób powstają, i że nie istnieje coś takiego jak rodzeństwo w ich świecie, ale przecież to samo mówiono o Zmiennokształtnych. Ona i Chris też nie mieli prawa istnieć, byli wynaturzeniem istot nadnaturalnych co samo w sobie brzmiało dziwnie. Rozumiała jednak oburzenie Drake’a i Kevina, którzy padli ofiarami działań podłej czarownicy jaką była Aeirin. Nawet Rusty się wzburzył, ale z jego strony wyglądało to jedynie jako nakręcanie pozostałych, zupełnie nie związane z jego osobistymi urazami.
Alison nie interweniowała, czekając aż sprawa sama ucichnie. Po wzburzeniu Drake’a i Kevina wywnioskowała, że może to jeszcze chwile potrwać. Wykorzystała moment i nie przykuwając uwagi wymknęła się do kuchni by w końcu doprowadzić się do ładu. Zmyła zaschniętą krew z ciała, a następnie wróciła do pokoju by przebrać się w czyste ciuchy. Pokój ku jej zaskoczeniu był ponownie umeblowany i wysprzątany, a jej ubrania leżały idealnie poskładane w szafkach.
Kiedy wróciła już w miarę odświeżona, w salonie nadal trwała zacięta kłótnia, której nie widać było końca. Zanim zdążyła usiąść do stołu by powziąć kroki zakończenia nieprzerwanej wymiany zdań z góry dobiegł do nich przerażająco głośny krzyk Raina, tak samo przepełniony bólem jak w dniu, kiedy spali w motelu.
Raniące uszy wrzaski sprawiły, że w salonie zapanowała cisza. Wszyscy skierowali swoje oczy na sufit, zastanawiając się co się dzieje.
- Proszę, tylko nie to znowu. – szepnęła Alison
- Jak to znowu? – zainteresował się Rogner, z wyczuwalnym w głosie lękiem – To się ostatnio zdarzyło?
Alison spojrzała na niego starając się wyczytać, co ma na myśli i dlaczego jest tak zaniepokojony. Ponieważ odpowiedź na jego pytanie nadal wydawała się dla niej krępująca biorąc pod uwagę, że nie wyjaśniła jeszcze niczego między sobą a Drake’iem starała się jakoś ominąć prawdę.
- Możliwe, że raz słyszałam jak krzyczy przez sen, a co?
- Kiedy ostatnio miał takie ataki nocne, nie skończyło się to za dobrze. – stwierdził bez konkretów czarownik
Krzyki gwałtownie ustały przez niecałą minutę pozwalając ciszy wypełnić dom. Potem rozległ się huk, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Alison bez wahania ruszyła biegiem na górę. Ktoś krzyknął jej imię, ale nie zamierzała się zatrzymywać. Wparowała do pokoju, gwałtownie zatrzymując się w progu. Rain klęczał na środku pokoju z pochyloną do przodu głową. Włosy zasłaniały jego twarz, a światło księżyca wnikające przez okno oświetlało blade plecy nadając jego skórze alabastrowego  koloru.
- Rain? – powiedziała cicho, robiąc kilka kroków w jego stronę – Wszystko w porządku?
W pokoju wydawało się być znacznie chłodniej niż na dole. Rozejrzała się szybko po wnętrzu szukając źródła, które rozniosło taki huk. Wszystko jednak stało nienaruszone. Usłyszała przyspieszone kroki osób wbiegających po schodach. Chwile potem pojawił się Drake, a za nim Kevin. Stanęli tuż za Alison zdezorientowani patrząc w stronę Raina.
- Co się dzieje? – wyszeptał Kevin
- Nie wiem. Wcześniej coś takiego się nie wydarzyło. – odpowiedziała mu , zerkając na Drake’a. Ciężko oddychał jakby powstrzymywał się przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Nie zbliżaj się do niego. – głos miał spokojny i ciepły, niemal proszący.
- Coś się z nim dzieje, Drake. Coś niedobrego.
W jej głowie pojawiły się wspomnienia jego przepełnionych cierpieniem krzyków. Napięte ze strachu mięsnie i błagania. Chciała móc to zrozumieć. Pragnęła całą sobą jakoś mu pomóc.
Kolejny krzyk rozwiał jej wspomnienia. Rain pochylił się do przodu ściskając palcami dywan znajdujący się na podłodze. Jego ciało drżało od napiętych mięśni. Krzyczał jakby wewnętrznie z czymś walczył. W końcu jednak jego ciało się rozluźniło, a on gwałtownie podniósł głowę. Oczy miał przekrwione i szaleńczo spokojne. Powoli uniósł się i stanął wyprostowany. Mimo, że wyglądał jakby nic się nie stało coś się w nim zmieniło. Alison nie potrafiła określić co to jest, ale wyczuwała to w powietrzu. Jakby gorycz, a może nawet nienawiść. Zupełnie jakby ktoś wypisał mu to na czole.
- Cofnijcie się. – poleciła krótko. Żadne z nich nie zrobiło jednak kroku. – No już!
Spojrzeli po sobie i niechętnie zrobili kilka kroków do tyłu, stając tuż przy drzwiach. Nie opuścili jednak pokoju, gotowi by w każdej chwili wkroczyć do akcji. Rain widząc ich reakcję nieco przechylił głowę, oceniając sytuację. W jego oczach krył się spokój, ale tym razem nie wróżyło to niczego dobrego. To był jedynie kamuflaż tego co kryło się w środku.
- Rain, cokolwiek się dzieje wiem, że możesz z tym walczyć… - zaczęła
- Nic się nie dzieje, Alison. Zupełnie nic.
Odwrócił się w stronę półki z szufladami i coś z niej wyciągnął. Po raz kolejny ujrzała paskudne blizny pokrywające jego plecy, jednak tym razem wyglądały jakby rany, które zakrywały niedawno się zasklepiły. To tylko udowodniło jej, że coś jest nie tak, tylko jeszcze nie wiedziała co.
Zamknął szufladę i z powrotem stanął przodem do niej. W rękach trzymał średniej długości nuż srebrzysty niczym tafla wody oświetlona przez księżyc. Usłyszała jak stojący za nią Kevin i Drake zrobili krok do przodu. To wywołało niesłychanie szybką reakcję ze strony Raina. Niczym wąż atakujący swoją zdobycz, wykonał ruch wypuszczając nóż w powietrze. Ostrze przeleciało przez pokój wbijając się w obojczyk Drake’a. Ten zachwiał się do tyłu zaskoczony atakiem. Rain ruszył w jego kierunku by zaatakować, ale Alison w ostatniej chwili stanęła między nimi i z całej siły odepchnęła go w przeciwnym kierunku. Z impetem uderzył o okno tłukąc je na setki ostrych kawałków. Szkło z brzdękiem posypało się na podłogę, niejednokrotnie raniąc przy tym Raina.
- Nie waż się go tknąć. – warknęła Alison
Przez sekundę spojrzała na Kevina. Ten szybko ukląkł przy Drake’u wyciągając ostrze z jego ciała i starając się zatamować krwawienie do czasu, aż jego ciało samo zacznie się leczyć.
W tym czasie Rain zdążył się pozbierać. Jego palce lekko zaiskrzyły, a szklane odłamki zaczynały wzbijać się w powietrze. Wiedząc co nastąpi potem Alison zadziałała instynktownie. Jej nie dało się zabić, w przeciwieństwie do dwóch wilkołaków będących tuż za nią. Biegiem ruszyła w stroną Raina rzucając się na niego. Siła z jaką na niego wpadła sprawiła, że oboje wypadli przez potłuczone okno. Potoczyli się po spadzistym dachu i z impetem upadli na twardą ziemię. Czując siłę uderzenia, Alison starała się złapać oddech, ale jej płuca odmawiały posłuszeństwa. Kątem oka dostrzegła, że Rain miał ten sam problem. W postawie na wpół leżącej na wpół klęczącej, kaszlał starając się dopuścić powietrze do organizmu. Blizny na jego plecach bledły, przyjmując poprzedni odcień.
W końcu udało im się złapać oddech. Alison odwróciła się na plecy ciężko oddychając i pozwalając sobie na chwilę odpoczynku i odreagowania po tym co się stało. Zobaczyła w górze twarz Kevina wychylającego się przez okno.
- Już w porządku. – powiedziała zachrypniętym głosem. – Kryzys zażegnany.
Niepewnie zerknął na zbierającego się z ziemi Raina, po czym skinął głową i chowając się z powrotem do pokoju zniknął z jej pola widzenia.
- Nie czujesz przeszywającej chęci by kogoś zabić? – spytała nadal dysząc
Odkaszlnął ostatni raz i spojrzał na nią normalnym wzrokiem, tym który dobrze znała, i który wcale jej nie przerażał, mimo że momentami bywał równie chłodny. Nie odpowiedział, co potwierdziło, że był znowu sobą. Wstał na równe nogi i z wdziękiem otrzepał zabrudzone spodnie. Spojrzał na górę, a potem znowu na dół, jakby analizował co przed chwilą się stało.
- Nie codziennie wypada się przez okno. – stwierdziła, wstając z ziemi. Nie oszczędziła sobie przy tym bólu, ale czuła, że jej organizm już się goi. Starała się nie myśleć o kościach, które najpewniej złamała po upadku z tej wysokości. – Pamiętasz coś w ogóle?
Zignorował ją, odwrócił się i ruszył w stronę miasta.
- Typowe. – westchnęła – Jasne, możesz próbować, ale od problemów nie uciekniesz. Coś się z tobą dzieje, a tłumiąc to wszystko w sobie, wcale nie pomagasz.
Przystanął i odchylił się w jej stronę.
- Wracaj do swoich przyjaciół, czarnowłosa. Ciesz się nimi póki jeszcze żyją.
Po tych słowach powrócił do marszu nie zatrzymując się już nawet na moment. Alison chwilowo nie miała siły by go zatrzymywać. Były rzeczy ważniejsze, którymi musiała się zająć. Mimo wszystko, czuła niewyjaśnioną pustkę jak tylko straciła go z pola widzenia. Jakby wraz ze swoim odejściem zabrał też część jej. 

wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 19

Jak bardzo się przeliczyła myśląc, że wraz ze śmiercią Juana przepadnie chociaż część jej problemów. Czy przynajmniej raz sprawy nie mogą potoczyć się w dobrym kierunku? Kolumny, na których istniał jej świat ponownie zaczynały pękać. Kto wie jak wiele czasu jej pozostało zanim całkowicie runą, zabierając ją na samo dno. Z kolejną katastrofą zbliżającą się wielkimi krokami, musiała nauczyć się cieszyć drobnymi sprawami, bo tylko one trzymały ją z dala od krawędzi. Wiedziała, że jedną z kotwic jest Kevin, zawsze był tym, który utrzymywał ją po dobrej stronie życia. Dlaczego przez te kilka dni miała co do tego wątpliwości. Nie było mowy, bo pozwoliła sobie ponownie na takie zaniedbanie. Nieważne jak bardzo bezduszna się stanie, nie może go zostawić. Nie, dopóki sam nie odejdzie.
- Jak bardzo sprawa jest poważna? – spytał Kevin z zadziwiająco spokojnym i opanowanym tonem. Po lekkim drżeniu jego warg wyczuła, że mimo pozorów zaczyna się denerwować.
- Myślę, że by dobrze to ocenić musimy być w komplecie.
 Rogner wyciągnął przed siebie dłoń i ustawił niewielki, wypolerowany dysk na stole. Wypowiedział w ciszy jakieś zaklęcie po czym z środka niewiadomego urządzenia zaczęła wydobywać się smuga światła. Powoli się powiększała i nabierała kształtów, aż w końcu przed ich oczami pojawiło się odzwierciedlenie Darrena. Obraz nie był do końca klarowny, ale mimo niejasności Alison zdołała zobaczyć zmęczenie wymalowane na jego twarzy. Usta wyginały się w ciepłym uśmiechu, ale oczy pełne były smutku i wyczerpania. Kątem oka ujrzała Drake’a, który nieco wzdrygnął się na ten obraz. Przez moment widziała u niego zaskoczenie, ale szybko je ukrył powracając do pozbawionego emocji stanu.
- Dobrze cię widzieć Alison. – przywitał się, a następnie nieznacznie skinął w stronę Kevina – Cieszę się, że chociaż fizycznie nic wam nie jest. Chyba.
Alison spojrzała w dół. Jej ubranie nadal było podarte i pokryte zaschniętą krwią po wypadku. Zupełnie o tym zapomniała.
- Nic mi nie jest. – zagwarantowała
Rogner znacząco odchrząknął.
- Może i moja obecność ukazuje się wam jako hologram, ale wszystko doskonale słyszę, Rogner. Wiem, że sprawa jest poważna inaczej nie wysyłałbym z wami Shilli. W każdym razie… - głęboko nabrał powietrza, przygotowując się do wypowiedzi – Zdaje się, że mamy do czynienia z osobnikiem, który chodzi po tej ziemi znacznie dłużej niż ja lub obecny tutaj Rogner i zdaje się, że jest ostatni ze swojego rodzaju.
- O czym rozmawiamy? – ponaglił go Kevin
- O Łowcy.
- Łowcy? To nie brzmi przerażająco. – zakpił Rusty
- Nie nazwa ma cię tutaj przerażać. – zauważył Rogner
- To prawda. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale miałem tą przyjemność się z nim … Miałem z nim styczność.
- Czy to ma związek z masakrą czarowników w Aberdeen prawie trzy tysiące lat temu i późniejszą wampirów w pobliżu Afryki? – spytała prosto z mostu Alison. Wszyscy spojrzeli na nią z szeroko otwartymi oczyma. Wszyscy oprócz Drake’a, który nadal unikał jej wzroku. – Nieważne skąd wiem, po prostu potwierdź, czy mam rację.
- Rain. – wysyczał prze zęby Rogner domyślają się skąd ma takie informacje.
- Po... Po części tak. – zawahał się Darren – Jak zapewne też wiesz śmierć wilkołaków w Jacksonville również była z tym związana. Mamy kolejny przeklęcie idealny trójkąt czystej energii, jednak tym razem to coś więcej. Jest jeszcze coś… Istnieje pewna przepowiednia, zaklęcie. Nie wiem jak właściwie powinienem to nazwać. Jednak jest ona kluczowym elementem. Bez konkretnych składników, z tych ofiar nie będzie pożytku.
- Co to za składniki? – zaciekawił się Rusty
- Przepowiednia brzmi następująco. – Zamknął oczy i ponownie nabrał powietrza. Wyrecytował słowa, jakby uczył się ich na pamięć przez całe życie:
Zrodzeni z jedności.
Połączeni kontrastem.
Równi wobec życia i śmierci.
Przepadną poróżnieni, by wznowić chwałę upadłych.
Przez dłuższą chwilę zapadła cisza. Wszyscy zastanawiali się nad znaczeniem tych słów. Nikt jednak nie miał pojęcia, o co w nich chodzi.
- Mowa jest o dwóch ofiarach, bez których nie uda się ukierunkować energii.
- A o jakim kierunku właściwie mówimy? – zaczął Kevin wnikliwie analizując w głowie każde słowo.
- Zniszczeniu demonów. – westchnęła Alison
- Niekoniecznie. – wdarł się Rogner, zupełnie jakby czekał na ten moment. – Miałem takie podejrzenia, ale nie sądzę by były one prawdziwe. Właściwie to wmówiłem Rainowi, że taka jest prawda, by skłonić go do pomocy bez kolejnych buntów z jego strony.
Niechęć do Rognera ze strony Alison tylko się wzmogła, ale tak jak sobie obiecała, powstrzyma się od ataków złości. Bała się jednak, że skumulowana w ten sposób złość może wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie i zaszkodzić nie tylko jemu. Póki co cieszyła się jednak, że ma nad sobą kontrolę i nie stanie w ogniu z byle powodu.
- Przepowiednia mówi o wznowieniu chwały upadłych. Nie brzmi to jak koniec dla demonów, a raczej ich początek. – zauważył Kevin
- Problem polega na tym, że głównym celem Łowców jest unicestwienie demonów. – wyjaśnił Rogner – Zostali stworzeni by zabijać te istoty lub chociaż odsyłać je do ich wymiaru.
- Może się zbuntowali i zdecydowali, że demony to lepsze towarzystwo. – syknęła Alison. Przynajmniej tak mogła w jakiś sposób odgryźć się Rognerowi nie wywołując większej jatki. Język ciężej powstrzymać niż ciało.
- W tym celu potrzebujemy eksperta. Właśnie dlatego Shilli nie ma tutaj z nami. Obawiam się jednak, że bunt jest niemożliwy. W ich krwi przepływa nienawiść do demonów, która napędza ich do działania. Przepowiednia jest równie stara jak Łowcy. Nie ma mowy by została stworzona by zaszkodzić celowi ich przeznaczenia.
- Co to za ekspert? To brzmi coraz bardziej tandetnie. – zaśmiał się Rusty, standardowo nie zauważając powagi sytuacji
- Myślę, że powinniśmy skupić się na składnikach, o których wcześniej mówiłeś. – stwierdził Kevin. Twarz Darrena nieco pobladła, a jego hologram przez moment stał się bardziej niewyraźny. – Co właściwie oznacza „zrodzeni z jedności”? Coś jak jeden gatunek, albo rodzeństwo… - nagle urwał z niepokojem patrząc w stronę Alison.
- Co? – spytała nie rozumiejąc jego zachowania
- Powiedz, że nie chodzi o Alison i Chrisa? – wszyscy odwrócili się w stronę Drake’a. Odsunął się od ściany i bliżej podszedł do hologramu – Powiedz, że dopiero teraz rozpatrujesz taką możliwość. – warknął, aż bordowy ze złości. Darren schylił głowę jedynie potwierdzając przypuszczenia. – Ty sukinsynu.
Wściekły jak nigdy przedtem chwycił pierwsze co było pod ręką i rzucił w stronę Darrena. Jak się okazało porcelanowy kubek tylko przeleciał przez pasmo światła i rozbił się o przeciwległą ścianę.
- Dlatego w całe zamieszanie zostali wciągnięci Potępieni. By jedno z was zostało ugryzione, a tym samym zmienione, byście mogli być „połączeni kontrastem”. – starał się wyjaśnić
- Nie ma mowy bym pozwolił by jakiś psychopata zrobił z Alison lub Chrisa ofiarę w imię głupiej przepowiedni, która tak na marginesie nie wiadomo czemu służy. – krzyknął Drake nadal przesycony gniewem
- Nie dojdzie do tego. – powiedział twardo Darren – Gwarantuję, że nic się Ci nie stanie, Alison. Zostałaś wykluczona z przepowiedni.
- Co to znaczy? – zaniepokoiła się. Nie odpowiedział, jeszcze bardziej smutny. – Co to znaczy, Darren?
Odchylił głowę w drugą stronę jakby patrzył na coś, czego oni nie mogli dostrzec. Potem jednak wrócił do nich wzrokiem.
Ponieważ sam byłem ofiarą tej przepowiedni i nadal mogę być. Przysięgłem waszym rodzicom, że za wszelką cenę będę was chronił, więc nie pozwolę by jakikolwiek rytuał was zniszczył. Aeirin przyczyniła się do zmiany jednego z was w demona by ratować własną skórę. W zamian za podstawienie nowych kandydatów, wyhandlowała własne życie. Ja i Aeirin idealnie pasujemy do przepowiedni bo… Aeirin jest moją siostrą.

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 18


               Nagły paraliż spowodowany paniką nie pozwolił jej na jakikolwiek ruch. Przestraszonymi oczami wpatrywała się w stojącego przed nią, nieco zmieszanego Drake’a. Jej serce biło tak szybko jakby chciało przebiec maraton. Odczuwała niemal fizyczny ból, a jej ciało za wszelką cenę chciało stąd uciec. To było bardzo dziwne i nowe odczucie. Myślała, że nie jest zdolna do uczuć, nawet tych negatywnych, ale w tym momencie strach wsiąkał się w jej komórki, zaburzając jasne myślenie i odbierając jej oddech.
Drake również się nie poruszył. Wpatrywał się w Alison niedowierzając jak bardzo jest inna od tego jak ją zapamiętał. Nawet jej zapach był inny. Nie pachniała już jak znana mu istota. Pomijając zadrapania jakie pokrywały jej ciało oraz plamy krwi, które powinny go niepokoić, zainteresował się również mężczyzną stojącym tuż za nią. Pachniał identycznie, wyglądał podobnie, a jego spojrzenie było jeszcze bardziej przeszywające i pozbawione uczuć. Kevin go ostrzegał, ale Drake nigdy się nie spodziewał, jak bardzo wstrząśnie nim widok Alison oraz jej podobieństwo do demona stojącego za nią. Nie był w stanie się odezwać.
W końcu to Rogner  przerwał ciszę.
- Zanim zacznie się nieuniknione, proszę by wszyscy pozostali na miejscach. Mamy kilka ważnych spraw, które musimy wspólnie omówić.
Ciche prychnięcie wydobyło się zza pleców Alison. Rain pchnął ją lekko do przodu by stanęła w pełni o własnych siłach, po czym skierował się w stronę schodów prowadzących do jego pokoju. Czarownik niemal natychmiast wyciągnął w jego stronę rękę.
- Ani się waż ignorować moje słowa.
Rain zerknął na niego z ukosa. Jego kryształowe oczy wydawały się dla Alison bardziej niezwykłe niż wcześniej, jakby odczuwalnie lodowate.
- Nie przyjmuję od ciebie rozkazów. – odpowiedział swoim neutralnym głosem, jakby stwierdzał oczywisty fakt. – Twoje iskry mnie nie przerażają.
Rogner wykonał nieokreślony ruch palcami, jednak nic się nie stało, co przestraszyło go bardziej niż można było się spodziewać po tak starym czarowniku.
Usta Raina wygięły się w lekkim uśmiechu. Powietrze nagle zaświstało, jakby ktoś rzucił czymś przez pokój, po czym niewidzialna fala rzuciła czarownikiem o ścianę, zmuszając go do nagłego nabrania powietrza.
- Powinniśmy się uspokoić. – zaczął Kevin – Proszę cię, kimkolwiek jesteś i cokolwiek robisz o zaprzestanie. – skierował się do Raina.
Ten jednak go zignorował i ponownie ruszył w stronę schodów. Rogner zaczął wymawiać zaklęcia gromkim głosem, aż w końcu cały dom zaczął się trząść. Drewniane deski w podłodze zaczęły trzeszczeć i pękać. W powietrze wzbiły się małe, drewniane odłamki, aż w końcu w podłodze pojawiła się szeroka i głęboka wyrwa odgradzająca Raina od schodów.
- Może i moja magia na ciebie nie działa, ale potrafię cię przywrócić do pionu nie tylko bezpośrednim zaklęciem.
- Wynoszę się stąd czarowniku. Nie będę dłużej twoim więźniem.
- Więźniem? Nigdy…
Nie zdążył dokończyć. Jego twarz zaczęła sinieć, jakby się dusił, a usta na zmianę otwierały się i zamykały próbując złapać powietrze.
- Wystarczy! – Drake w końcu oderwał wzrok od Alison i zareagował na rozgrywającą się obok jatkę. Rzucił się na Raina powalając go na podłogę i próbując unieruchomić mu ręce. Jednak nim zdążył zacisnąć swoje sidła jego ciało uniosło się w powietrze i przygwoździło do ściany. Dłońmi próbował oderwać od własnej szyi niewidoczną siłę, która uniemożliwiała mu oddychanie.
- To ty jesteś Drake? – Rain przekrzywił głowę uważnie mu się przyglądając. Alison patrzyła na to co się dzieje, ale nie potrafiła zareagować. Wiedziała, że powinna rzucić się na Raina, by się opamiętał, ale jej ciało jakby wrosło się w podłogę, a mózg nie wydawał poleceń jej kończynom. – Ten, którego kochała Alison. Niestety mam dla ciebie złą wiadomość… - spojrzał znacząco na Alison – Niewiele jesteś jej w stanie zaoferować. 
Odwrócił się od niego, posłał Rognerowi sępie spojrzenie i po raz trzeci ruszył w stronę pokoju. Jak tylko niewidoczne sidła uwolniły Drake’a, pozwalając mu złapać oddech, chwycił za krzesło stojące tuż obok i bez zastanowienia ruszył w stronę Raina. Nim ten zdążył się obrócić Drake z całej siły uderzył meblem w jego plecy. Ten natychmiast upadł na podłogę pozostając w bezruchu.
- To nie było takie trudne. – odparł lekko zaskoczony Drake
 Alison wiedziała z czym to się równa. Podobnie było w biurze szefostwa Hali. Tym razem zdołała się uwolnić z bezruchu jaki zawładnął jej ciałem i ruszyła w stronę Raina.
- Dosyć tego! – warknęła. Gdy wreszcie zapanowało coś na pozór spokoju miała czas by rozejrzeć się po salonie. Jej wzrok przykuł Rusty siedzący pod ścianą na fotelu, zupełnie nie przejęty sytuacją, która rozegrała się przed chwilą. Miała ochotę skierować się w jego stronę, ale potem przed jej oczami mignął Kevin. Nie mogła dłużej go unikać. Nadszedł czas na konfrontację. – Kevin, chwyć go za ramię. – poleciła krótko
Ten spojrzał na nią przelotnie, po czym skinął głową. Oboje podnieśli Raina opierając jego nieprzytomne ciało na barkach. Alison za wszelką cenę starała się unikać spojrzenia Drake’a. Przewidywała co mógł myśleć o tej całej sytuacji.
- Rogner, możesz? – zerknęła znacząco na wyrwę w podłodze tuż przed nimi.
- Naprawdę musimy poważnie porozmawiać. – upierał się
- Rain i tak teraz nigdzie się nie wybiera. Wrócę jak tylko upewnię się, że wszystko z nim w porządku.
Czarownik westchnął i machnął jakby od niechcenia. Sekundę potem dom lekko drgnął, a podłoga zrosła się nie pozostawiając śladu pęknięcia.
Nie oglądając się za siebie ruszyła na górę, razem z Kevinem i nieprzytomnym Rainem. Jak tylko wkroczyli do jego pokoju, położyli go ostrożnie na łóżku. Alison ciężko nabrała powietrza po czym usiadła na skraju. Powietrze aż gęstniało od napięcia między nią a Kevinem. Wiedziała, że on pierwszy nie zacznie rozmowy. Nie kiedy wiedział jak wybuchowa była ostatnio. Nic między nimi nie było już w porządku.
- Wcale nie chcę tam schodzić. – szepnęła – Nie kiedy…
- Nie tylko ty się go nie spodziewałaś. Też byliśmy zaskoczeni.
Podniosła głowę by na niego spojrzeć. Stał przed nią z napiętą miną wpatrując się w podłogę, jakby bał się jej wzroku. To zabolało ją bardziej niż myślała. Wiedziała, że zachowywała się podle w stosunku do niego, a pozostawianie go w niepewności było niesprawiedliwością.
- Przepraszam. – w końcu to wypowiedziała. Zaskoczony podniósł głowę napotykając jej pewne spojrzenie. – Przepraszam za wszystko. Za to jak cię potraktowałam. Wiem, że chciałeś mi pomóc, ale… Ja już nie będę dawną Alison. Zupełnie jakby ktoś skradł mi ją z serca i zamknął gdzieś za szybą. Czasami słyszę jak krzyczy, ale za cicho bym mogła wiedzieć co. Nie chciałam żebyś widział mnie w tym stanie. Nie chcę byś patrzył jak mnie tracisz. Myślę, że lepiej żebym wyjechała i już nigdy nie wracała.
Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią w milczeniu. W końcu jednak podszedł bliżej i ukucnął tuż przed nią. Przez moment się zawahał, ale w końcu chwycił ją za dłonie.
- Kimkolwiek byś nie była i jakkolwiek nie starała się mnie odepchnąć to zawsze będę twoim przyjacielem. Jesteś dla mnie jak siostra. Nie mogę cię stracić tylko dlatego, że ugryzł cię demon. To nie wystarczy bym tak po prostu pozwolił ci odejść.
Nigdy nie wątpiła w łączącą ich przyjaźń, ale mimo wszystko nie spodziewała się tak otwarcie pewnych słów ze strony Kevina. Nagły impuls kazał jej go uściskać i tak też zrobiła. Zarzuciła mu ręce na szyje, wtulając się w jego ciało. Nie sądziła, że tak bardzo jej tego brakowało. Czuć zapach jego ciała, ręce zaciskające się wokół jej pleców. Tak dawno go nie obejmowała, że to uczucie wydawało się niemal obce.
Tkwili tak w uścisku kilka minut, ciesząc się chwilą. Nie ważne jednak jak bardzo chciałaby tak pozostać, wiedziała, że Kevin to jedynie ułamek rozwiązanego problemu. Na dole czekała kolejna sprawa której musiał stawić czoła. Wiedziała, że z Drake’iem nie pójdzie tak łatwo i gładko jakby chciała. Sama nie potrafiła się ustosunkować do tego co teraz jest między nimi, bo nie wiedziała, czy jest coś w ogóle, a co dopiero przekazanie tego jemu.
- A co jest jemu? – spytał Kevin delikatnie wypuszczając ją z uścisku.
- Wyjdzie z tego. – mruknęła wymijająco. Kevin kilkakrotnie przenosił wzrok z niego na nią, ale nic nie powiedział. – Co jest?
- Nie, nic. – odparł
- Śmierdzicie sobą jakby ktoś wrzucił was razem do miksera i przez długi czas pozostawił go na chodzie. – odpowiedział otwarcie Rusty. Razem z Kevinem spojrzeli w jego stronę, nieco zaskoczeni jego obecnością. – Czarownik zwołuje naradę. Zdaje się, że to sprawa niecierpiąca zwłoki.
Uniósł brew oczekując na ich reakcję, ale żadne z nich się nie poruszyło.
- Dla mnie to i tak bez znaczenia, ale zdaje się, że on ściągnie was do siebie nawet wbrew waszej woli. Czarownik, te sprawy. Abrakadabra i inne czary mary.
Odwrócił się na pięcie i głośno pogwizdując zszedł schodami na dół.
- Jakoś to będzie. – westchnął Kevin podając Alison dłoń. Chwyciła go delikatnie i pozwoliła zaprowadzić do salonu.
Czarownik siedział już przy stole taksując ich oboje wzrokiem. Rusty zajął swoje miejsce na fotelu, natomiast Drake stał przy oknie z pustym wyrazem twarzy. Alison na moment na niego spojrzała, ale gorycz jaka kryła się w jego spojrzeniu była zbyt bolesna. Usiadła obok Kevina zajmując miejsce naprzeciw Rognera.
Gdy wszyscy mieli już swoje miejsca, rozejrzał się dookoła jakby chciał mieć pewność, że wszyscy go słuchają, po czym zaczął.
- Sprawa wygląda tak…
- Która dokładnie? Mówisz o tym jak zamknąłeś mnie w piwnicy na bóg wie jak długo po czym niczego nie wyjaśniłeś? – Nie była dokładnie pewna, dlaczego akurat w tym momencie z tym wyskoczyła, ale już od początku leżało jej to na sercu. Uraza, która musiała zostać wylana na wierzch.
Nieco się zawahał, nie spodziewając się, że teraz będzie musiał o tym mówić.
- Potrzebowałem sprawdzić w jakim stopniu jesteś demonem.
- I co z tego wyszło?
- Wiedziałbym gdyby Rain się z tym ze mną podzielił. – odparł z irytacją
- Możemy o tym przez chwilę porozmawiać? Nic nie wyjaśniłeś, w ogóle nie pomogłeś. Nie widzę w tym sensu, dlaczego łudziliśmy się, że w jakiś sposób rozgryziesz tą sprawę. – czuła, że złość w niej narasta, ale trzymała ją na wodzy. Bardziej chciała wyśmiać czarownika niż na niego wrzeszczeć.
- Nie o tym mieliśmy rozmawiać. – powiedział przez zaciśnięte zęby – Zresztą byłoby łatwiej gdybyś zechciała współpracować.
- Nie miałam szansy bo od razu zostałam zamknięta w piwnicy. Wybacz, ale po czymś takim traci się chęci do dalszego działania w jednej drużynie.
- Rogner, sądzę, że powinieneś nam wyjaśnić parę spraw. – zaczął Kevin opanowanym głosem – Wszyscy jesteśmy lekko zdezorientowani tą sytuacją. Ufaliśmy, że nam pomożesz, ale nic nie raczyłeś wyjaśnić. Od tego proponuję zacząć.
Rogner spojrzał na niego niedowierzając, że się przyłączył do tej konwersacji. Nabrał głęboko powietrza i przetarł oczy.
- W porządku. To nie jest w tej chwili najważniejsze, ale niech wam będzie. Chciałem ocenić z czym się mierzę, a Rain mógł mi w tym pomóc. Jak zwykle jednak odmówił współpracy, więc nie byłem w stanie ci pomóc. Potem zniknęłaś, dwukrotnie. Koniec historii bo wróciłaś bez śladu po ugryzieniu. Cokolwiek planowałem zrobić jest już nieaktualne bo stałaś się demonem. Przynajmniej w jakiejś tam części.
- Ale dlaczego Rain miał w tym pomóc? – zainteresował się Kevin. Alison domyślała się, że prawdziwe pytanie brzmiało „Dlaczego musiałeś wybrać akurat jego do tego zadania?”.
Rogner spojrzał na Alison jakby zastanawiał się, czy odpowiedź na to pytanie przypadkiem jej nie zaszkodzi. Sama była jej ciekawa, więc nie zaprotestowała.
- Rain ma specjalny dar. Potrafi określić dokładnie demona, kiedy przebywa w jego obecności. - Ton głosu jakim to powiedział był tak dziwnie podejrzany, że żadne z nich mu nie uwierzyło. Nikt jednak nie naciskał. Co jak co, ale Rogner był czarownikiem, który spędził dekady na ziemi. Nie warto było wystawiać jego cierpliwości na próbę. - Czy możemy już wrócić do tematu?
- Nawet go nie zaczęliśmy, więc teoretycznie nie możemy do niego wrócić. – zauważył Rusty
Czarownik zignorował jego komentarz i od razu przeszedł do rzeczy.
- Nie wiem, czy wszyscy tutaj są tego świadomi, ale wasz już nieżyjący wróg pracował dla kogoś innego. Oznacza to, że w wybiciu prawie wszystkich przedstawicieli wilkołaków z Jacksonville miał wyższy cel niż tylko własna potęga. Tak naprawdę nie wiele by mnie to obchodziło, gdyby Darren się ze mną nie skontaktował i nie przekazał swoich podejrzeń. Zainteresowani?