niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 20

Nagle w pomieszczeniu zrobiło się głośno od donośnych niedowierzań ze strony wszystkich oprócz Alison i Rognera, który zapewne i tak wiedział jaka jest prawda, albo zwyczajnie nie zrobiło to na nim wrażenia. Alison nawet nie wiedziała, czemu ta wiadomość jej nie ruszyła. Prawdzie znała historie czarowników i to w jaki sposób powstają, i że nie istnieje coś takiego jak rodzeństwo w ich świecie, ale przecież to samo mówiono o Zmiennokształtnych. Ona i Chris też nie mieli prawa istnieć, byli wynaturzeniem istot nadnaturalnych co samo w sobie brzmiało dziwnie. Rozumiała jednak oburzenie Drake’a i Kevina, którzy padli ofiarami działań podłej czarownicy jaką była Aeirin. Nawet Rusty się wzburzył, ale z jego strony wyglądało to jedynie jako nakręcanie pozostałych, zupełnie nie związane z jego osobistymi urazami.
Alison nie interweniowała, czekając aż sprawa sama ucichnie. Po wzburzeniu Drake’a i Kevina wywnioskowała, że może to jeszcze chwile potrwać. Wykorzystała moment i nie przykuwając uwagi wymknęła się do kuchni by w końcu doprowadzić się do ładu. Zmyła zaschniętą krew z ciała, a następnie wróciła do pokoju by przebrać się w czyste ciuchy. Pokój ku jej zaskoczeniu był ponownie umeblowany i wysprzątany, a jej ubrania leżały idealnie poskładane w szafkach.
Kiedy wróciła już w miarę odświeżona, w salonie nadal trwała zacięta kłótnia, której nie widać było końca. Zanim zdążyła usiąść do stołu by powziąć kroki zakończenia nieprzerwanej wymiany zdań z góry dobiegł do nich przerażająco głośny krzyk Raina, tak samo przepełniony bólem jak w dniu, kiedy spali w motelu.
Raniące uszy wrzaski sprawiły, że w salonie zapanowała cisza. Wszyscy skierowali swoje oczy na sufit, zastanawiając się co się dzieje.
- Proszę, tylko nie to znowu. – szepnęła Alison
- Jak to znowu? – zainteresował się Rogner, z wyczuwalnym w głosie lękiem – To się ostatnio zdarzyło?
Alison spojrzała na niego starając się wyczytać, co ma na myśli i dlaczego jest tak zaniepokojony. Ponieważ odpowiedź na jego pytanie nadal wydawała się dla niej krępująca biorąc pod uwagę, że nie wyjaśniła jeszcze niczego między sobą a Drake’iem starała się jakoś ominąć prawdę.
- Możliwe, że raz słyszałam jak krzyczy przez sen, a co?
- Kiedy ostatnio miał takie ataki nocne, nie skończyło się to za dobrze. – stwierdził bez konkretów czarownik
Krzyki gwałtownie ustały przez niecałą minutę pozwalając ciszy wypełnić dom. Potem rozległ się huk, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Alison bez wahania ruszyła biegiem na górę. Ktoś krzyknął jej imię, ale nie zamierzała się zatrzymywać. Wparowała do pokoju, gwałtownie zatrzymując się w progu. Rain klęczał na środku pokoju z pochyloną do przodu głową. Włosy zasłaniały jego twarz, a światło księżyca wnikające przez okno oświetlało blade plecy nadając jego skórze alabastrowego  koloru.
- Rain? – powiedziała cicho, robiąc kilka kroków w jego stronę – Wszystko w porządku?
W pokoju wydawało się być znacznie chłodniej niż na dole. Rozejrzała się szybko po wnętrzu szukając źródła, które rozniosło taki huk. Wszystko jednak stało nienaruszone. Usłyszała przyspieszone kroki osób wbiegających po schodach. Chwile potem pojawił się Drake, a za nim Kevin. Stanęli tuż za Alison zdezorientowani patrząc w stronę Raina.
- Co się dzieje? – wyszeptał Kevin
- Nie wiem. Wcześniej coś takiego się nie wydarzyło. – odpowiedziała mu , zerkając na Drake’a. Ciężko oddychał jakby powstrzymywał się przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Nie zbliżaj się do niego. – głos miał spokojny i ciepły, niemal proszący.
- Coś się z nim dzieje, Drake. Coś niedobrego.
W jej głowie pojawiły się wspomnienia jego przepełnionych cierpieniem krzyków. Napięte ze strachu mięsnie i błagania. Chciała móc to zrozumieć. Pragnęła całą sobą jakoś mu pomóc.
Kolejny krzyk rozwiał jej wspomnienia. Rain pochylił się do przodu ściskając palcami dywan znajdujący się na podłodze. Jego ciało drżało od napiętych mięśni. Krzyczał jakby wewnętrznie z czymś walczył. W końcu jednak jego ciało się rozluźniło, a on gwałtownie podniósł głowę. Oczy miał przekrwione i szaleńczo spokojne. Powoli uniósł się i stanął wyprostowany. Mimo, że wyglądał jakby nic się nie stało coś się w nim zmieniło. Alison nie potrafiła określić co to jest, ale wyczuwała to w powietrzu. Jakby gorycz, a może nawet nienawiść. Zupełnie jakby ktoś wypisał mu to na czole.
- Cofnijcie się. – poleciła krótko. Żadne z nich nie zrobiło jednak kroku. – No już!
Spojrzeli po sobie i niechętnie zrobili kilka kroków do tyłu, stając tuż przy drzwiach. Nie opuścili jednak pokoju, gotowi by w każdej chwili wkroczyć do akcji. Rain widząc ich reakcję nieco przechylił głowę, oceniając sytuację. W jego oczach krył się spokój, ale tym razem nie wróżyło to niczego dobrego. To był jedynie kamuflaż tego co kryło się w środku.
- Rain, cokolwiek się dzieje wiem, że możesz z tym walczyć… - zaczęła
- Nic się nie dzieje, Alison. Zupełnie nic.
Odwrócił się w stronę półki z szufladami i coś z niej wyciągnął. Po raz kolejny ujrzała paskudne blizny pokrywające jego plecy, jednak tym razem wyglądały jakby rany, które zakrywały niedawno się zasklepiły. To tylko udowodniło jej, że coś jest nie tak, tylko jeszcze nie wiedziała co.
Zamknął szufladę i z powrotem stanął przodem do niej. W rękach trzymał średniej długości nuż srebrzysty niczym tafla wody oświetlona przez księżyc. Usłyszała jak stojący za nią Kevin i Drake zrobili krok do przodu. To wywołało niesłychanie szybką reakcję ze strony Raina. Niczym wąż atakujący swoją zdobycz, wykonał ruch wypuszczając nóż w powietrze. Ostrze przeleciało przez pokój wbijając się w obojczyk Drake’a. Ten zachwiał się do tyłu zaskoczony atakiem. Rain ruszył w jego kierunku by zaatakować, ale Alison w ostatniej chwili stanęła między nimi i z całej siły odepchnęła go w przeciwnym kierunku. Z impetem uderzył o okno tłukąc je na setki ostrych kawałków. Szkło z brzdękiem posypało się na podłogę, niejednokrotnie raniąc przy tym Raina.
- Nie waż się go tknąć. – warknęła Alison
Przez sekundę spojrzała na Kevina. Ten szybko ukląkł przy Drake’u wyciągając ostrze z jego ciała i starając się zatamować krwawienie do czasu, aż jego ciało samo zacznie się leczyć.
W tym czasie Rain zdążył się pozbierać. Jego palce lekko zaiskrzyły, a szklane odłamki zaczynały wzbijać się w powietrze. Wiedząc co nastąpi potem Alison zadziałała instynktownie. Jej nie dało się zabić, w przeciwieństwie do dwóch wilkołaków będących tuż za nią. Biegiem ruszyła w stroną Raina rzucając się na niego. Siła z jaką na niego wpadła sprawiła, że oboje wypadli przez potłuczone okno. Potoczyli się po spadzistym dachu i z impetem upadli na twardą ziemię. Czując siłę uderzenia, Alison starała się złapać oddech, ale jej płuca odmawiały posłuszeństwa. Kątem oka dostrzegła, że Rain miał ten sam problem. W postawie na wpół leżącej na wpół klęczącej, kaszlał starając się dopuścić powietrze do organizmu. Blizny na jego plecach bledły, przyjmując poprzedni odcień.
W końcu udało im się złapać oddech. Alison odwróciła się na plecy ciężko oddychając i pozwalając sobie na chwilę odpoczynku i odreagowania po tym co się stało. Zobaczyła w górze twarz Kevina wychylającego się przez okno.
- Już w porządku. – powiedziała zachrypniętym głosem. – Kryzys zażegnany.
Niepewnie zerknął na zbierającego się z ziemi Raina, po czym skinął głową i chowając się z powrotem do pokoju zniknął z jej pola widzenia.
- Nie czujesz przeszywającej chęci by kogoś zabić? – spytała nadal dysząc
Odkaszlnął ostatni raz i spojrzał na nią normalnym wzrokiem, tym który dobrze znała, i który wcale jej nie przerażał, mimo że momentami bywał równie chłodny. Nie odpowiedział, co potwierdziło, że był znowu sobą. Wstał na równe nogi i z wdziękiem otrzepał zabrudzone spodnie. Spojrzał na górę, a potem znowu na dół, jakby analizował co przed chwilą się stało.
- Nie codziennie wypada się przez okno. – stwierdziła, wstając z ziemi. Nie oszczędziła sobie przy tym bólu, ale czuła, że jej organizm już się goi. Starała się nie myśleć o kościach, które najpewniej złamała po upadku z tej wysokości. – Pamiętasz coś w ogóle?
Zignorował ją, odwrócił się i ruszył w stronę miasta.
- Typowe. – westchnęła – Jasne, możesz próbować, ale od problemów nie uciekniesz. Coś się z tobą dzieje, a tłumiąc to wszystko w sobie, wcale nie pomagasz.
Przystanął i odchylił się w jej stronę.
- Wracaj do swoich przyjaciół, czarnowłosa. Ciesz się nimi póki jeszcze żyją.
Po tych słowach powrócił do marszu nie zatrzymując się już nawet na moment. Alison chwilowo nie miała siły by go zatrzymywać. Były rzeczy ważniejsze, którymi musiała się zająć. Mimo wszystko, czuła niewyjaśnioną pustkę jak tylko straciła go z pola widzenia. Jakby wraz ze swoim odejściem zabrał też część jej. 

2 komentarze:

  1. Och ! Nie skomentowałam tego rozdziału :o ! Rozdział jest... dziwny ( pozytywnie oczywiście ) bardzo ciekawi mnie postać Raina, jest on cholernie denerwującą postacią i teoretycznie złą, ale nie da się go nie lubić. Bardzo ciągnie mnie do niego to, że nie jest idealny, ma swoją skazę. Interesujący wątek z tymi bliznami, mam nadzieję, że naprowadzisz nas o co z nimi chodzi w kolejnych rozdziałach. Oraz jedno pytanie:
    czy imię Rain ( deszcz ) to przypadkowy zbiór liter i czy ma ono większe znaczenie dla fabuły ? Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejną dawkę emocji które przynoszą mi twoje opowiadania :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej o nim będzie niedługo. To nie jest przypadkowe zestawienie. Nie zdradzę co i jak, ale jeśli dokładnie pamięta się opowiadanie można powoli samemu do tego dojść.

      Usuń