Nagle w
pomieszczeniu zrobiło się głośno od donośnych niedowierzań ze strony wszystkich
oprócz Alison i Rognera, który zapewne i tak wiedział jaka jest prawda, albo
zwyczajnie nie zrobiło to na nim wrażenia. Alison nawet nie wiedziała, czemu ta
wiadomość jej nie ruszyła. Prawdzie znała historie czarowników i to w jaki
sposób powstają, i że nie istnieje coś takiego jak rodzeństwo w ich świecie,
ale przecież to samo mówiono o Zmiennokształtnych. Ona i Chris też nie mieli
prawa istnieć, byli wynaturzeniem istot nadnaturalnych co samo w sobie brzmiało
dziwnie. Rozumiała jednak oburzenie Drake’a i Kevina, którzy padli ofiarami
działań podłej czarownicy jaką była Aeirin. Nawet Rusty się wzburzył, ale z
jego strony wyglądało to jedynie jako nakręcanie pozostałych, zupełnie nie
związane z jego osobistymi urazami.
Alison nie interweniowała,
czekając aż sprawa sama ucichnie. Po wzburzeniu Drake’a i Kevina wywnioskowała,
że może to jeszcze chwile potrwać. Wykorzystała moment i nie przykuwając uwagi
wymknęła się do kuchni by w końcu doprowadzić się do ładu. Zmyła zaschniętą
krew z ciała, a następnie wróciła do pokoju by przebrać się w czyste ciuchy.
Pokój ku jej zaskoczeniu był ponownie umeblowany i wysprzątany, a jej ubrania
leżały idealnie poskładane w szafkach.
Kiedy wróciła już w miarę
odświeżona, w salonie nadal trwała zacięta kłótnia, której nie widać było końca.
Zanim zdążyła usiąść do stołu by powziąć kroki zakończenia nieprzerwanej
wymiany zdań z góry dobiegł do nich przerażająco głośny krzyk Raina, tak samo
przepełniony bólem jak w dniu, kiedy spali w motelu.
Raniące uszy wrzaski sprawiły, że
w salonie zapanowała cisza. Wszyscy skierowali swoje oczy na sufit, zastanawiając
się co się dzieje.
- Proszę, tylko nie to znowu. –
szepnęła Alison
- Jak to znowu? – zainteresował
się Rogner, z wyczuwalnym w głosie lękiem – To się ostatnio zdarzyło?
Alison spojrzała na niego
starając się wyczytać, co ma na myśli i dlaczego jest tak zaniepokojony.
Ponieważ odpowiedź na jego pytanie nadal wydawała się dla niej krępująca biorąc
pod uwagę, że nie wyjaśniła jeszcze niczego między sobą a Drake’iem starała się
jakoś ominąć prawdę.
- Możliwe, że raz słyszałam jak
krzyczy przez sen, a co?
- Kiedy ostatnio miał takie ataki
nocne, nie skończyło się to za dobrze. – stwierdził bez konkretów czarownik
Krzyki gwałtownie ustały przez
niecałą minutę pozwalając ciszy wypełnić dom. Potem rozległ się huk, jakby coś
ciężkiego spadło na podłogę. Alison bez wahania ruszyła biegiem na górę. Ktoś
krzyknął jej imię, ale nie zamierzała się zatrzymywać. Wparowała do pokoju,
gwałtownie zatrzymując się w progu. Rain klęczał na środku pokoju z pochyloną
do przodu głową. Włosy zasłaniały jego twarz, a światło księżyca wnikające przez
okno oświetlało blade plecy nadając jego skórze alabastrowego koloru.
- Rain? – powiedziała cicho,
robiąc kilka kroków w jego stronę – Wszystko w porządku?
W pokoju wydawało się być
znacznie chłodniej niż na dole. Rozejrzała się szybko po wnętrzu szukając
źródła, które rozniosło taki huk. Wszystko jednak stało nienaruszone. Usłyszała
przyspieszone kroki osób wbiegających po schodach. Chwile potem pojawił się
Drake, a za nim Kevin. Stanęli tuż za Alison zdezorientowani patrząc w stronę
Raina.
- Co się dzieje? – wyszeptał
Kevin
- Nie wiem. Wcześniej coś takiego
się nie wydarzyło. – odpowiedziała mu , zerkając na Drake’a. Ciężko oddychał
jakby powstrzymywał się przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Nie zbliżaj się do niego. – głos
miał spokojny i ciepły, niemal proszący.
- Coś się z nim dzieje, Drake.
Coś niedobrego.
W jej głowie pojawiły się
wspomnienia jego przepełnionych cierpieniem krzyków. Napięte ze strachu mięsnie
i błagania. Chciała móc to zrozumieć. Pragnęła całą sobą jakoś mu pomóc.
Kolejny krzyk rozwiał jej
wspomnienia. Rain pochylił się do przodu ściskając palcami dywan znajdujący się
na podłodze. Jego ciało drżało od napiętych mięśni. Krzyczał jakby wewnętrznie
z czymś walczył. W końcu jednak jego ciało się rozluźniło, a on gwałtownie
podniósł głowę. Oczy miał przekrwione i szaleńczo spokojne. Powoli uniósł się i
stanął wyprostowany. Mimo, że wyglądał jakby nic się nie stało coś się w nim
zmieniło. Alison nie potrafiła określić co to jest, ale wyczuwała to w powietrzu.
Jakby gorycz, a może nawet nienawiść. Zupełnie jakby ktoś wypisał mu to na
czole.
- Cofnijcie się. – poleciła
krótko. Żadne z nich nie zrobiło jednak kroku. – No już!
Spojrzeli po sobie i niechętnie
zrobili kilka kroków do tyłu, stając tuż przy drzwiach. Nie opuścili jednak
pokoju, gotowi by w każdej chwili wkroczyć do akcji. Rain widząc ich reakcję
nieco przechylił głowę, oceniając sytuację. W jego oczach krył się spokój, ale
tym razem nie wróżyło to niczego dobrego. To był jedynie kamuflaż tego co kryło
się w środku.
- Rain, cokolwiek się dzieje
wiem, że możesz z tym walczyć… - zaczęła
- Nic się nie dzieje, Alison.
Zupełnie nic.
Odwrócił się w stronę półki z szufladami
i coś z niej wyciągnął. Po raz kolejny ujrzała paskudne blizny pokrywające jego
plecy, jednak tym razem wyglądały jakby rany, które zakrywały niedawno się
zasklepiły. To tylko udowodniło jej, że coś jest nie tak, tylko jeszcze nie
wiedziała co.
Zamknął szufladę i z powrotem stanął
przodem do niej. W rękach trzymał średniej długości nuż srebrzysty niczym tafla
wody oświetlona przez księżyc. Usłyszała jak stojący za nią Kevin i Drake
zrobili krok do przodu. To wywołało niesłychanie szybką reakcję ze strony
Raina. Niczym wąż atakujący swoją zdobycz, wykonał ruch wypuszczając nóż w
powietrze. Ostrze przeleciało przez pokój wbijając się w obojczyk Drake’a. Ten
zachwiał się do tyłu zaskoczony atakiem. Rain ruszył w jego kierunku by
zaatakować, ale Alison w ostatniej chwili stanęła między nimi i z całej siły
odepchnęła go w przeciwnym kierunku. Z impetem uderzył o okno tłukąc je na
setki ostrych kawałków. Szkło z brzdękiem posypało się na podłogę,
niejednokrotnie raniąc przy tym Raina.
- Nie waż się go tknąć. –
warknęła Alison
Przez sekundę spojrzała na
Kevina. Ten szybko ukląkł przy Drake’u wyciągając ostrze z jego ciała i
starając się zatamować krwawienie do czasu, aż jego ciało samo zacznie się
leczyć.
W tym czasie Rain zdążył się
pozbierać. Jego palce lekko zaiskrzyły, a szklane odłamki zaczynały wzbijać się
w powietrze. Wiedząc co nastąpi potem Alison zadziałała instynktownie. Jej nie
dało się zabić, w przeciwieństwie do dwóch wilkołaków będących tuż za nią.
Biegiem ruszyła w stroną Raina rzucając się na niego. Siła z jaką na niego
wpadła sprawiła, że oboje wypadli przez potłuczone okno. Potoczyli się po
spadzistym dachu i z impetem upadli na twardą ziemię. Czując siłę uderzenia,
Alison starała się złapać oddech, ale jej płuca odmawiały posłuszeństwa. Kątem
oka dostrzegła, że Rain miał ten sam problem. W postawie na wpół leżącej na
wpół klęczącej, kaszlał starając się dopuścić powietrze do organizmu. Blizny na
jego plecach bledły, przyjmując poprzedni odcień.
W końcu udało im się złapać
oddech. Alison odwróciła się na plecy ciężko oddychając i pozwalając sobie na
chwilę odpoczynku i odreagowania po tym co się stało. Zobaczyła w górze twarz
Kevina wychylającego się przez okno.
- Już w porządku. – powiedziała
zachrypniętym głosem. – Kryzys zażegnany.
Niepewnie zerknął na zbierającego
się z ziemi Raina, po czym skinął głową i chowając się z powrotem do pokoju
zniknął z jej pola widzenia.
- Nie czujesz przeszywającej
chęci by kogoś zabić? – spytała nadal dysząc
Odkaszlnął ostatni raz i spojrzał
na nią normalnym wzrokiem, tym który dobrze znała, i który wcale jej nie
przerażał, mimo że momentami bywał równie chłodny. Nie odpowiedział, co
potwierdziło, że był znowu sobą. Wstał na równe nogi i z wdziękiem otrzepał
zabrudzone spodnie. Spojrzał na górę, a potem znowu na dół, jakby analizował co
przed chwilą się stało.
- Nie codziennie wypada się przez
okno. – stwierdziła, wstając z ziemi. Nie oszczędziła sobie przy tym bólu, ale
czuła, że jej organizm już się goi. Starała się nie myśleć o kościach, które
najpewniej złamała po upadku z tej wysokości. – Pamiętasz coś w ogóle?
Zignorował ją, odwrócił się i
ruszył w stronę miasta.
- Typowe. – westchnęła – Jasne,
możesz próbować, ale od problemów nie uciekniesz. Coś się z tobą dzieje, a
tłumiąc to wszystko w sobie, wcale nie pomagasz.
Przystanął i odchylił się w jej
stronę.
- Wracaj do swoich przyjaciół,
czarnowłosa. Ciesz się nimi póki jeszcze żyją.
Po tych słowach powrócił do
marszu nie zatrzymując się już nawet na moment. Alison chwilowo nie miała siły
by go zatrzymywać. Były rzeczy ważniejsze, którymi musiała się zająć. Mimo
wszystko, czuła niewyjaśnioną pustkę jak tylko straciła go z pola widzenia.
Jakby wraz ze swoim odejściem zabrał też część jej.
Och ! Nie skomentowałam tego rozdziału :o ! Rozdział jest... dziwny ( pozytywnie oczywiście ) bardzo ciekawi mnie postać Raina, jest on cholernie denerwującą postacią i teoretycznie złą, ale nie da się go nie lubić. Bardzo ciągnie mnie do niego to, że nie jest idealny, ma swoją skazę. Interesujący wątek z tymi bliznami, mam nadzieję, że naprowadzisz nas o co z nimi chodzi w kolejnych rozdziałach. Oraz jedno pytanie:
OdpowiedzUsuńczy imię Rain ( deszcz ) to przypadkowy zbiór liter i czy ma ono większe znaczenie dla fabuły ? Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejną dawkę emocji które przynoszą mi twoje opowiadania :]
Więcej o nim będzie niedługo. To nie jest przypadkowe zestawienie. Nie zdradzę co i jak, ale jeśli dokładnie pamięta się opowiadanie można powoli samemu do tego dojść.
Usuń