wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 19

Jak bardzo się przeliczyła myśląc, że wraz ze śmiercią Juana przepadnie chociaż część jej problemów. Czy przynajmniej raz sprawy nie mogą potoczyć się w dobrym kierunku? Kolumny, na których istniał jej świat ponownie zaczynały pękać. Kto wie jak wiele czasu jej pozostało zanim całkowicie runą, zabierając ją na samo dno. Z kolejną katastrofą zbliżającą się wielkimi krokami, musiała nauczyć się cieszyć drobnymi sprawami, bo tylko one trzymały ją z dala od krawędzi. Wiedziała, że jedną z kotwic jest Kevin, zawsze był tym, który utrzymywał ją po dobrej stronie życia. Dlaczego przez te kilka dni miała co do tego wątpliwości. Nie było mowy, bo pozwoliła sobie ponownie na takie zaniedbanie. Nieważne jak bardzo bezduszna się stanie, nie może go zostawić. Nie, dopóki sam nie odejdzie.
- Jak bardzo sprawa jest poważna? – spytał Kevin z zadziwiająco spokojnym i opanowanym tonem. Po lekkim drżeniu jego warg wyczuła, że mimo pozorów zaczyna się denerwować.
- Myślę, że by dobrze to ocenić musimy być w komplecie.
 Rogner wyciągnął przed siebie dłoń i ustawił niewielki, wypolerowany dysk na stole. Wypowiedział w ciszy jakieś zaklęcie po czym z środka niewiadomego urządzenia zaczęła wydobywać się smuga światła. Powoli się powiększała i nabierała kształtów, aż w końcu przed ich oczami pojawiło się odzwierciedlenie Darrena. Obraz nie był do końca klarowny, ale mimo niejasności Alison zdołała zobaczyć zmęczenie wymalowane na jego twarzy. Usta wyginały się w ciepłym uśmiechu, ale oczy pełne były smutku i wyczerpania. Kątem oka ujrzała Drake’a, który nieco wzdrygnął się na ten obraz. Przez moment widziała u niego zaskoczenie, ale szybko je ukrył powracając do pozbawionego emocji stanu.
- Dobrze cię widzieć Alison. – przywitał się, a następnie nieznacznie skinął w stronę Kevina – Cieszę się, że chociaż fizycznie nic wam nie jest. Chyba.
Alison spojrzała w dół. Jej ubranie nadal było podarte i pokryte zaschniętą krwią po wypadku. Zupełnie o tym zapomniała.
- Nic mi nie jest. – zagwarantowała
Rogner znacząco odchrząknął.
- Może i moja obecność ukazuje się wam jako hologram, ale wszystko doskonale słyszę, Rogner. Wiem, że sprawa jest poważna inaczej nie wysyłałbym z wami Shilli. W każdym razie… - głęboko nabrał powietrza, przygotowując się do wypowiedzi – Zdaje się, że mamy do czynienia z osobnikiem, który chodzi po tej ziemi znacznie dłużej niż ja lub obecny tutaj Rogner i zdaje się, że jest ostatni ze swojego rodzaju.
- O czym rozmawiamy? – ponaglił go Kevin
- O Łowcy.
- Łowcy? To nie brzmi przerażająco. – zakpił Rusty
- Nie nazwa ma cię tutaj przerażać. – zauważył Rogner
- To prawda. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale miałem tą przyjemność się z nim … Miałem z nim styczność.
- Czy to ma związek z masakrą czarowników w Aberdeen prawie trzy tysiące lat temu i późniejszą wampirów w pobliżu Afryki? – spytała prosto z mostu Alison. Wszyscy spojrzeli na nią z szeroko otwartymi oczyma. Wszyscy oprócz Drake’a, który nadal unikał jej wzroku. – Nieważne skąd wiem, po prostu potwierdź, czy mam rację.
- Rain. – wysyczał prze zęby Rogner domyślają się skąd ma takie informacje.
- Po... Po części tak. – zawahał się Darren – Jak zapewne też wiesz śmierć wilkołaków w Jacksonville również była z tym związana. Mamy kolejny przeklęcie idealny trójkąt czystej energii, jednak tym razem to coś więcej. Jest jeszcze coś… Istnieje pewna przepowiednia, zaklęcie. Nie wiem jak właściwie powinienem to nazwać. Jednak jest ona kluczowym elementem. Bez konkretnych składników, z tych ofiar nie będzie pożytku.
- Co to za składniki? – zaciekawił się Rusty
- Przepowiednia brzmi następująco. – Zamknął oczy i ponownie nabrał powietrza. Wyrecytował słowa, jakby uczył się ich na pamięć przez całe życie:
Zrodzeni z jedności.
Połączeni kontrastem.
Równi wobec życia i śmierci.
Przepadną poróżnieni, by wznowić chwałę upadłych.
Przez dłuższą chwilę zapadła cisza. Wszyscy zastanawiali się nad znaczeniem tych słów. Nikt jednak nie miał pojęcia, o co w nich chodzi.
- Mowa jest o dwóch ofiarach, bez których nie uda się ukierunkować energii.
- A o jakim kierunku właściwie mówimy? – zaczął Kevin wnikliwie analizując w głowie każde słowo.
- Zniszczeniu demonów. – westchnęła Alison
- Niekoniecznie. – wdarł się Rogner, zupełnie jakby czekał na ten moment. – Miałem takie podejrzenia, ale nie sądzę by były one prawdziwe. Właściwie to wmówiłem Rainowi, że taka jest prawda, by skłonić go do pomocy bez kolejnych buntów z jego strony.
Niechęć do Rognera ze strony Alison tylko się wzmogła, ale tak jak sobie obiecała, powstrzyma się od ataków złości. Bała się jednak, że skumulowana w ten sposób złość może wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie i zaszkodzić nie tylko jemu. Póki co cieszyła się jednak, że ma nad sobą kontrolę i nie stanie w ogniu z byle powodu.
- Przepowiednia mówi o wznowieniu chwały upadłych. Nie brzmi to jak koniec dla demonów, a raczej ich początek. – zauważył Kevin
- Problem polega na tym, że głównym celem Łowców jest unicestwienie demonów. – wyjaśnił Rogner – Zostali stworzeni by zabijać te istoty lub chociaż odsyłać je do ich wymiaru.
- Może się zbuntowali i zdecydowali, że demony to lepsze towarzystwo. – syknęła Alison. Przynajmniej tak mogła w jakiś sposób odgryźć się Rognerowi nie wywołując większej jatki. Język ciężej powstrzymać niż ciało.
- W tym celu potrzebujemy eksperta. Właśnie dlatego Shilli nie ma tutaj z nami. Obawiam się jednak, że bunt jest niemożliwy. W ich krwi przepływa nienawiść do demonów, która napędza ich do działania. Przepowiednia jest równie stara jak Łowcy. Nie ma mowy by została stworzona by zaszkodzić celowi ich przeznaczenia.
- Co to za ekspert? To brzmi coraz bardziej tandetnie. – zaśmiał się Rusty, standardowo nie zauważając powagi sytuacji
- Myślę, że powinniśmy skupić się na składnikach, o których wcześniej mówiłeś. – stwierdził Kevin. Twarz Darrena nieco pobladła, a jego hologram przez moment stał się bardziej niewyraźny. – Co właściwie oznacza „zrodzeni z jedności”? Coś jak jeden gatunek, albo rodzeństwo… - nagle urwał z niepokojem patrząc w stronę Alison.
- Co? – spytała nie rozumiejąc jego zachowania
- Powiedz, że nie chodzi o Alison i Chrisa? – wszyscy odwrócili się w stronę Drake’a. Odsunął się od ściany i bliżej podszedł do hologramu – Powiedz, że dopiero teraz rozpatrujesz taką możliwość. – warknął, aż bordowy ze złości. Darren schylił głowę jedynie potwierdzając przypuszczenia. – Ty sukinsynu.
Wściekły jak nigdy przedtem chwycił pierwsze co było pod ręką i rzucił w stronę Darrena. Jak się okazało porcelanowy kubek tylko przeleciał przez pasmo światła i rozbił się o przeciwległą ścianę.
- Dlatego w całe zamieszanie zostali wciągnięci Potępieni. By jedno z was zostało ugryzione, a tym samym zmienione, byście mogli być „połączeni kontrastem”. – starał się wyjaśnić
- Nie ma mowy bym pozwolił by jakiś psychopata zrobił z Alison lub Chrisa ofiarę w imię głupiej przepowiedni, która tak na marginesie nie wiadomo czemu służy. – krzyknął Drake nadal przesycony gniewem
- Nie dojdzie do tego. – powiedział twardo Darren – Gwarantuję, że nic się Ci nie stanie, Alison. Zostałaś wykluczona z przepowiedni.
- Co to znaczy? – zaniepokoiła się. Nie odpowiedział, jeszcze bardziej smutny. – Co to znaczy, Darren?
Odchylił głowę w drugą stronę jakby patrzył na coś, czego oni nie mogli dostrzec. Potem jednak wrócił do nich wzrokiem.
Ponieważ sam byłem ofiarą tej przepowiedni i nadal mogę być. Przysięgłem waszym rodzicom, że za wszelką cenę będę was chronił, więc nie pozwolę by jakikolwiek rytuał was zniszczył. Aeirin przyczyniła się do zmiany jednego z was w demona by ratować własną skórę. W zamian za podstawienie nowych kandydatów, wyhandlowała własne życie. Ja i Aeirin idealnie pasujemy do przepowiedni bo… Aeirin jest moją siostrą.

1 komentarz:

  1. Och, będę pierwszą osobą która skomentuje ten rozdziała :) Muszę ci powiedzieć, że duży plus dostajesz za końcówkę. Tego się w ogóle nie spodziewałam, zaskoczyłaś mnie a to się ceni ;). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny

    OdpowiedzUsuń