Jak bardzo się przeliczyła
myśląc, że wraz ze śmiercią Juana przepadnie chociaż część jej problemów. Czy
przynajmniej raz sprawy nie mogą potoczyć się w dobrym kierunku? Kolumny, na
których istniał jej świat ponownie zaczynały pękać. Kto wie jak wiele czasu jej
pozostało zanim całkowicie runą, zabierając ją na samo dno. Z kolejną
katastrofą zbliżającą się wielkimi krokami, musiała nauczyć się cieszyć
drobnymi sprawami, bo tylko one trzymały ją z dala od krawędzi. Wiedziała, że jedną
z kotwic jest Kevin, zawsze był tym, który utrzymywał ją po dobrej stronie
życia. Dlaczego przez te kilka dni miała co do tego wątpliwości. Nie było mowy,
bo pozwoliła sobie ponownie na takie zaniedbanie. Nieważne jak bardzo bezduszna
się stanie, nie może go zostawić. Nie, dopóki sam nie odejdzie.
- Jak bardzo sprawa jest poważna?
– spytał Kevin z zadziwiająco spokojnym i opanowanym tonem. Po lekkim drżeniu
jego warg wyczuła, że mimo pozorów zaczyna się denerwować.
- Myślę, że by dobrze to ocenić
musimy być w komplecie.
Rogner wyciągnął przed siebie dłoń i ustawił
niewielki, wypolerowany dysk na stole. Wypowiedział w ciszy jakieś zaklęcie po
czym z środka niewiadomego urządzenia zaczęła wydobywać się smuga światła.
Powoli się powiększała i nabierała kształtów, aż w końcu przed ich oczami
pojawiło się odzwierciedlenie Darrena. Obraz nie był do końca klarowny, ale
mimo niejasności Alison zdołała zobaczyć zmęczenie wymalowane na jego twarzy.
Usta wyginały się w ciepłym uśmiechu, ale oczy pełne były smutku i wyczerpania.
Kątem oka ujrzała Drake’a, który nieco wzdrygnął się na ten obraz. Przez moment
widziała u niego zaskoczenie, ale szybko je ukrył powracając do pozbawionego
emocji stanu.
- Dobrze cię widzieć Alison. –
przywitał się, a następnie nieznacznie skinął w stronę Kevina – Cieszę się, że
chociaż fizycznie nic wam nie jest. Chyba.
Alison spojrzała w dół. Jej
ubranie nadal było podarte i pokryte zaschniętą krwią po wypadku. Zupełnie o
tym zapomniała.
- Nic mi nie jest. –
zagwarantowała
Rogner znacząco odchrząknął.
- Może i moja obecność ukazuje
się wam jako hologram, ale wszystko doskonale słyszę, Rogner. Wiem, że sprawa
jest poważna inaczej nie wysyłałbym z wami Shilli. W każdym razie… - głęboko
nabrał powietrza, przygotowując się do wypowiedzi – Zdaje się, że mamy do
czynienia z osobnikiem, który chodzi po tej ziemi znacznie dłużej niż ja lub
obecny tutaj Rogner i zdaje się, że jest ostatni ze swojego rodzaju.
- O czym rozmawiamy? – ponaglił
go Kevin
- O Łowcy.
- Łowcy? To nie brzmi
przerażająco. – zakpił Rusty
- Nie nazwa ma cię tutaj
przerażać. – zauważył Rogner
- To prawda. Nie jestem ekspertem
w tej dziedzinie, ale miałem tą przyjemność się z nim … Miałem z nim styczność.
- Czy to ma związek z masakrą
czarowników w Aberdeen prawie trzy tysiące lat temu i późniejszą wampirów w
pobliżu Afryki? – spytała prosto z mostu Alison. Wszyscy spojrzeli na nią z
szeroko otwartymi oczyma. Wszyscy oprócz Drake’a, który nadal unikał jej
wzroku. – Nieważne skąd wiem, po prostu potwierdź, czy mam rację.
- Rain. – wysyczał prze zęby
Rogner domyślają się skąd ma takie informacje.
- Po... Po części tak. – zawahał
się Darren – Jak zapewne też wiesz śmierć wilkołaków w Jacksonville również
była z tym związana. Mamy kolejny przeklęcie idealny trójkąt czystej energii, jednak
tym razem to coś więcej. Jest jeszcze coś… Istnieje pewna przepowiednia,
zaklęcie. Nie wiem jak właściwie powinienem to nazwać. Jednak jest ona
kluczowym elementem. Bez konkretnych składników, z tych ofiar nie będzie
pożytku.
- Co to za składniki? –
zaciekawił się Rusty
- Przepowiednia brzmi
następująco. – Zamknął oczy i ponownie nabrał powietrza. Wyrecytował słowa,
jakby uczył się ich na pamięć przez całe życie:
Zrodzeni z jedności.
Połączeni kontrastem.
Równi wobec życia i
śmierci.
Przepadną poróżnieni,
by wznowić chwałę upadłych.
Przez dłuższą chwilę zapadła
cisza. Wszyscy zastanawiali się nad znaczeniem tych słów. Nikt jednak nie miał
pojęcia, o co w nich chodzi.
- Mowa jest o dwóch ofiarach, bez
których nie uda się ukierunkować energii.
- A o jakim kierunku właściwie
mówimy? – zaczął Kevin wnikliwie analizując w głowie każde słowo.
- Zniszczeniu demonów. –
westchnęła Alison
- Niekoniecznie. – wdarł się
Rogner, zupełnie jakby czekał na ten moment. – Miałem takie podejrzenia, ale
nie sądzę by były one prawdziwe. Właściwie to wmówiłem Rainowi, że taka jest
prawda, by skłonić go do pomocy bez kolejnych buntów z jego strony.
Niechęć do Rognera ze strony
Alison tylko się wzmogła, ale tak jak sobie obiecała, powstrzyma się od ataków
złości. Bała się jednak, że skumulowana w ten sposób złość może wybuchnąć w
najmniej oczekiwanym momencie i zaszkodzić nie tylko jemu. Póki co cieszyła się
jednak, że ma nad sobą kontrolę i nie stanie w ogniu z byle powodu.
- Przepowiednia mówi o wznowieniu
chwały upadłych. Nie brzmi to jak koniec dla demonów, a raczej ich początek. –
zauważył Kevin
- Problem polega na tym, że
głównym celem Łowców jest unicestwienie demonów. – wyjaśnił Rogner – Zostali
stworzeni by zabijać te istoty lub chociaż odsyłać je do ich wymiaru.
- Może się zbuntowali i
zdecydowali, że demony to lepsze towarzystwo. – syknęła Alison. Przynajmniej
tak mogła w jakiś sposób odgryźć się Rognerowi nie wywołując większej jatki.
Język ciężej powstrzymać niż ciało.
- W tym celu potrzebujemy
eksperta. Właśnie dlatego Shilli nie ma tutaj z nami. Obawiam się jednak, że
bunt jest niemożliwy. W ich krwi przepływa nienawiść do demonów, która napędza
ich do działania. Przepowiednia jest równie stara jak Łowcy. Nie ma mowy by
została stworzona by zaszkodzić celowi ich przeznaczenia.
- Co to za ekspert? To brzmi
coraz bardziej tandetnie. – zaśmiał się Rusty, standardowo nie zauważając
powagi sytuacji
- Myślę, że powinniśmy skupić się
na składnikach, o których wcześniej mówiłeś. – stwierdził Kevin. Twarz Darrena
nieco pobladła, a jego hologram przez moment stał się bardziej niewyraźny. – Co
właściwie oznacza „zrodzeni z jedności”? Coś jak jeden gatunek, albo
rodzeństwo… - nagle urwał z niepokojem patrząc w stronę Alison.
- Co? – spytała nie rozumiejąc
jego zachowania
- Powiedz, że nie chodzi o Alison
i Chrisa? – wszyscy odwrócili się w stronę Drake’a. Odsunął się od ściany i
bliżej podszedł do hologramu – Powiedz, że dopiero teraz rozpatrujesz taką
możliwość. – warknął, aż bordowy ze złości. Darren schylił głowę jedynie potwierdzając
przypuszczenia. – Ty sukinsynu.
Wściekły jak nigdy przedtem
chwycił pierwsze co było pod ręką i rzucił w stronę Darrena. Jak się okazało
porcelanowy kubek tylko przeleciał przez pasmo światła i rozbił się o
przeciwległą ścianę.
- Dlatego w całe zamieszanie
zostali wciągnięci Potępieni. By jedno z was zostało ugryzione, a tym samym
zmienione, byście mogli być „połączeni kontrastem”. – starał się wyjaśnić
- Nie ma mowy bym pozwolił by
jakiś psychopata zrobił z Alison lub Chrisa ofiarę w imię głupiej przepowiedni,
która tak na marginesie nie wiadomo czemu służy. – krzyknął Drake nadal
przesycony gniewem
- Nie dojdzie do tego. –
powiedział twardo Darren – Gwarantuję, że nic się Ci nie stanie, Alison.
Zostałaś wykluczona z przepowiedni.
- Co to znaczy? – zaniepokoiła
się. Nie odpowiedział, jeszcze bardziej smutny. – Co to znaczy, Darren?
Odchylił głowę w drugą stronę
jakby patrzył na coś, czego oni nie mogli dostrzec. Potem jednak wrócił do nich
wzrokiem.
- Ponieważ sam byłem ofiarą tej
przepowiedni i nadal mogę być. Przysięgłem waszym rodzicom, że za wszelką cenę
będę was chronił, więc nie pozwolę by jakikolwiek rytuał was zniszczył. Aeirin
przyczyniła się do zmiany jednego z was w demona by ratować własną skórę. W
zamian za podstawienie nowych kandydatów, wyhandlowała własne życie. Ja i
Aeirin idealnie pasujemy do przepowiedni bo… Aeirin jest moją siostrą.
Och, będę pierwszą osobą która skomentuje ten rozdziała :) Muszę ci powiedzieć, że duży plus dostajesz za końcówkę. Tego się w ogóle nie spodziewałam, zaskoczyłaś mnie a to się ceni ;). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny
OdpowiedzUsuń