Pilnowała
wampira jak dziecko swojej ulubionej zabawki. Zarówno przed tym by nie uciekł,
ale przede wszystkim przed ciągle go obserwującym Rain’em. Niby spoglądał na
niego obojętnie, ale Alison miała nieprzyjemne przeczucie, że jeszcze z nim nie
skończył. Póki zębaty przyjaciel chciał współpracować nie było konieczności
dobitnego przekonywania, ale nie wiadomo co stanie się po tym jak jego
przydatność się skończy. Alison podejrzewała, że czeka go rychła śmierć, a do
tego nie chciała dopuścić. Czuła potrzebę oddania tego co mu zrobiła. Musiała mu pomóc.
Nikt
nie odezwał się słowem, aż do zachodu słońca, kiedy mogli już bezpiecznie wyjść
na zewnątrz. W między czasie Jake cały zaspany wszedł do salonu. Rain wyjaśnił
mu w skrócie co zamierzają i co się wydarzyło.
- W porządku. Ja zaczekam tutaj.
Przez moment patrzyli na siebie,
jakby pogrążeni w bezdźwięcznej rozmowie. Rain skinął głową i szarpiąc wampira
za ramię wyszedł z mieszkania. Alison lekko uśmiechnęła się ma pożegnanie i
ruszyła za nimi.
Wieczór
był chłodny i wilgotny. Ulica opustoszała, bez najcichszego dźwięku. Zupełnie
jakby ta część miasta wymarła. Co ludzie robią o tej porze? Rozmyślanie na ten
temat było zdecydowanie lepsze niż zasiewanie paniki we własnym umyśle, o tym
co się działo. Alison postanowiła, o tym nie myśleć, ale było to wielce utrudnione.
Myśli same nachodziły jej do głowy. Jak miała przetrwać kolejny dzień,
torturując się obawami? A jednak zaakceptowanie własnej obojętności było
jeszcze gorszym scenariuszem. Może stała się demonem i może nie miała już
duszy, ale jej ciało i umysł będą walczyć, o to by jakoś, przynajmniej w
najmniejszym stopniu przywrócić namiastkę człowieczeństwa.
Minęło kilka minut, kiedy Rain
nagle się zatrzymał pociągając za sobą wampira.
- Poznaje to miejsce. Prowadzisz
nas do opuszczonego hotelu. – warknął
- Mówiłem, że znam kogoś kto wam
pomoże.
- A ta osobą jest?
- Hulietta Valdorf.
Na twarzy Raina pojawiło się
napięcie i złość. Pchnął wampira na ścianę i mocno go przycisnął, jakby chciał
przebić nim ceglany mur.
- Nie sądziłeś, że warto by było
podzielić się z nami ta informacją?!
- Nie pytałeś, to nie mówiłem. –
syknął w obronie
Alison uznała, że trzeba
interweniować. Jednak siłowanie się z demonem nie miało sensu, bo już nie raz
się przekonała, że jest od niej silniejszy.
- W porządku, ale kim jest ta Hulietta?
Nie sądziła, że jej pytanie
zadziała, ale Rain puścił wampira, nadal mierząc go nienawistnym spojrzeniem.
- To ich przywódczyni. Cholernie
stara wywłoka. Nie zdziwiłbym się jakby to ona była odpowiedzialna za wymarcie
dinozaurów.
- Nie waż się tak o niej mówić. –
uniósł się wampir
- Nie sądź, że obchodzą mnie
twoje wywody. Mam gdzieś jak głęboko włazisz jej w tyłek.
Nie wyglądał na zadowolonego z
tej obelgi, ale rozsądnie postanowił nie reagować. Nadal był w złym stanie.
Jego rany goiły się w mozolnym tempie, nie mówiąc już o prawdopodobnym głodzie.
Alison nie zamierzała nawet myśleć, o tym jak rozszarpane wnętrzności powoli
się odbudowują i jak wielki ból temu towarzyszy.
- To co teraz robimy? – spytała
chcąc szybko zasłonić się przed własną wyobraźnią
- Nic, wchodzimy do gniazda
pijawek. – wzruszył ramionami, jakby to nie miało znaczenia.
Alison już raz głupio wkroczyła w
sam środek klanu. Ujście z tego cało nie było łatwe, a ilość wampirów w
Jacksonville jest naprawdę niewielka. Co innego tutaj, gdzie słońce rzadko
kiedy świeciło, a temperatura nie często przekraczała dwadzieścia pięć stopni.
Klimat idealny dla bojących się dnia istot. Skoro demonów było tutaj od groma,
to wampirów tym bardziej.
- Jesteś pewny, że to dobry
pomysł?
- Nie musisz iść. – westchnął
pchając przed sobą wampira i wracając do marszu – Lepiej współpracuj, bo wyrwę
ci serce, zanim zdążysz zobaczyć swoją królową. – skierował się do rannego.
Alison nie odpowiedziała, tylko
potulnie ruszyła za nim. Nie zamierzała go zostawiać, chociaż nie była
przekonana, co do planu, a raczej jego braku. Jeśli ujdą z tego w jednym
kawałku to będzie naprawdę zdziwiona.
- Więc… - odezwał się po dłuższej
ciszy Rain – Słyszałem, że wasza pożal się królowa, stworzyła wam
wytrzeźwiałkę. To tłumaczy, dlaczego jesteście tak beznadziejnie osłabieni.
Zaleźliście jej za skórę, czy co?
- To nie potrwa długo. –
wychrypiał wampir. Alison dokładnie mu się przyglądała. Ledwo poruszał się do
przodu, ale Rain najwyraźniej nie zamierzał mu pomagać. – Niedługo pozwoli nam…
Nie dokończył zdania, łapiąc się
za brzuch. Zgiął się w pół i zwymiotował. Plama gęstej krwi rozbryzgała się na
chodniku.
- No pięknie. – stwierdził lekko
rozbawiony Rain
Alison usłyszała odgłos szybko
zbliżających się kroków. Wychyliła się zza pleców Raina. W ich stronę truchtał
jakiś mężczyzna. Sądząc po sportowym ubraniu, wybrał się na przebieżkę.
- Ktoś idzie, musimy go stąd
zabrać. - Rain ani drgnął, nadal patrząc jak wampir wypluwa coraz większe
porcje krwi. – Słyszysz? – syknęła, kiedy biegacz był już prawie przy nich.
Spojrzała na niego ostatni raz,
jednak było już za późno. Mężczyzna w dresie nagle się zatrzymał widząc rannego
wampira.
- Co mu się stało?
Pochylił się nad nim i od razu
zaczął go oglądać, jakby znał się na tym od dziecka. Wampir zapatrzył się na
jego szyję tak wygłodniałym wzrokiem, że Alison zmroziło krew w żyłach. Jednak
kiedy już myślała, że rzuci się na przechodnia, odwrócił głowę w przeciwnym
kierunku.
- Nic mi nie będzie. – szepnął
- Jasne. – mężczyzna nie dał się
zwieść. – Wyglądasz okropnie, musimy zadzwonić po karetkę.
Wstał przeszywając wzrokiem
najpierw Alison, a potem Raina.
- Już to zrobiliśmy. – powiedział
niezwykle miłym głosem Rain. Jednak nim Alison zdążyła roziskrzyć podejrzenia,
mężczyzna upadł na chodnik ze skręconym karkiem.
- Coś ty zrobił? – krzyknęła,
wybałuszając oczy.
- Och, zamknij się. – rzucił,
kucając przed wampirem. – To mój mały prezent dla ciebie. Zjesz grzecznie i
pozbierasz się do kupy. Będziesz mi jeszcze potrzebny, jasne?
- Nie mogę. – zaczął słabo kręcić
głową, jednak jego wzrok nie odrywał się od szyi zamordowanego biegacza. –
Królowa…
- Będzie na tyle zajęta, że się
nie zorientuje. Uwierz mi na słowo. Spotkamy się później w Harpunie. Lepiej dla
ciebie żebyś tam był.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz?
– spytał łamiącym się głosem
- Dowiesz się w swoim czasie. A
teraz idziemy.
Skinął na Alison i ruszył dalej.
Nadal była w szoku po tym co zaszło, ale na razie postanowiła zostawić to w
spokoju. Na razie. Zdecydowanie nie zamierzała o tym zapominać. Nie spodziewała
się takiego obrotu spraw, jednak bardziej przerażał ją fakt z jaką łatwością
przyszło mu zamordowanie mężczyzny. Nawet nie mrugnął, nie żałował. Był
demonem, którym i ona mogła się stać. Czy ludzkie życie będzie dla niej również
tak mało znaczyć?
Nie odzywali się ani słowem przez
resztę drogi. W końcu Rain zatrzymał się w ciemnym zaułku, przed obdrapanymi,
starymi drzwiami, nad którymi widniał wyblakły szyld „Hotel Rox”.
- Wejdziemy głównym wejściem? –
zdziwiła się
- Przynajmniej będzie czerwony
dywan.
- Chyba z krwi.
Spojrzał na nią z lekkim
uśmiechem.
- O boże, to miałeś na myśli,
nie?
Nie odpowiedział, tylko wszedł do
środka. Drzwi zaskrzypiały, ale poza tym w środku panowała cisza i ciemność.
Przeszli przez korytarz, aż dotarli do większej sali, która ku zaskoczeniu
Alison nie miała dachu. Czy nie powinien on być niezbędny w dzień, by chronić
przed słońcem?
Rain stanął na środku, obracając
się dookoła, jak turysta z lekko skrzywionym wyrazem twarzy podziwiający
mankamenty budynku.
- Może ich nie ma. – powiedziała
z nadzieją, chociaż sama wiedziała, że to niemożliwe. W gnieździe zawsze ktoś
zostaje, by bronić terenu przed nieproszonymi gośćmi. Kryli się gdzieś w
ciemnościach i czekali.
Pomieszczenie było ogromne,
oświetlone przez blask księżyca. Stojąc na środku Alison była otoczona ze
wszystkich stron. Miała widok na lekko zaciemnione barierki widniejące na
drugim piętrze. Po podłodze walały się drewniane elementy. Deski, fragmenty
mebli, boazeria i inne nierozpoznawalne śmieci. Rain sięgnął po jeden z nich,
który przypominał połamany wieszak. Podrzucił go lekko, po czym zamachnął się
wypuszczając go niczym strzałę. I nagle wszystko się ruszyło. Z barierek na
górze, zaczęły zeskakiwać wampiry, dziesiątki, a może setki, a wszystkie z
wysuniętymi kłami, gotowe do ataku. Rain szybko wyciągnął telefon i coś w nim
stukał. Pisał sms-a o pomoc? Jeśli miał jakiś plan, to mógł się chociaż nim
podzielić. Może jej serce nie galopowałoby tak jakby miałoby wyskoczyć z
piersi.
- Świetnie, wykurzyłeś ich i co
teraz? – szepnęła stając obok niego.
- Zaczynamy zabawę. –
odpowiedział
Wyszedł im naprzeciw.
- Chcę rozmawiać z waszą królową.
- Przynajmniej powstrzymał się od niepotrzebnych epitetów, stwierdziła z ulgą
Alison. – Jedna drobnostka i już mnie nie ma.
Mówił to tak jakby naprawdę spodziewał
się, że go wypuszczą. Byli w centrum ich terenu, otoczeni przez wampiry z
każdej strony. Nie było szans, by uszli z tego żywi, dzięki ich uprzejmości.
Alison zdążyła się już przekonać, że to zaborczy i dumny gatunek, który nie
puszcza takich zniewag płazem.
Jednak po jego słowach tłum
powoli zaczął się rozsuwać, a z pomiędzy nich wyszła niewysoka dziewczynka. Nie
wyglądała na starszą niż trzynaście lat, a jednak wyraz jej twarzy mówił co
innego. Powaga i przekonanie o własnej sile, niemal kontrastowało z jej
dziecięcymi rysami. Długie i ciemne proste włosy opadały wzdłuż jej ciała
dodając wzrostu, a otoczka w postaci gotyckiej sukni wzbudzała respekt.
- Wtargnąłeś na nasz teren bez
zaproszenia i śmiesz jeszcze o coś prosić? – zaśmiała się szyderczo, co
wyglądało i brzmiało niemal niesmacznie.
- Wcale nie prosiłem.
Usta wampirzycy wykrzywiły się w
lekkim uśmiechu.
- Słyszałam, że te demonowate
mają za długie języki, ale nie sądziłam, że nie grzeszą inteligencją.
- O, my grzeszymy! W takich
sprawach, że sam Lucyfer jest pełen podziwu, ale nie jestem tutaj by o tym
gawędzić. Potrzebuję od ciebie informacji i zdobędę je w ten sposób lub inny.
Radzę pójść na ugodę.
- Wiesz, wiele osób, które
odważyły się mi grozić już dawno gryzie ziemię. Twoje puste słowa nie robią na
mnie wrażenia. Jesteś na moim terenie i wyjdziesz stąd na moich warunkach lub
wyniosą cię w wielu… - przekrzywiła głowę jakby go oceniała - … kawałkach, z
których nie zdołasz się już pozbierać.
- Nie zamierzam ci grozić. Szkoda
mi na to czasu. Myślę, że musisz się po prostu sama o tym przekonać.
Rozbrzmiał piskliwy, krótki
dźwięk komórki. Rain lekko schylił w jej stronę głowę, a na jego twarzy pojawił
się uśmiech pełen pewności i satysfakcji.
- To było szybkie. – przyznał
cicho
Wampirzyca patrzyła na niego z
zainteresowaniem, czekając co powie. Jeśli przez moment straciła grunt pod
nogami, to nie było po niej nic widać. Alison natomiast umierała ze strachu,
chociaż pewność Raina działała na nią uspokajająco. Musiał mieć jakiegoś asa w
rękawie. Niemożliwe, by przyszedł tutaj bez żadnej przewagi.
- Wampiry, takie przewidywalnie.
Wejdziesz do ich speluny i wszystkie nagle się tym interesują. Zero bocznych
straży. Nierozważnie. – pokiwał głową – Nie pozostawia się cennych rzeczy bez
ochrony, żądna krwi wywłoko.
- Nie wiem, o czym mówisz.
Ruszył w jej kierunku, a ona nie
pozostawała mu dłużna. Wyszli naprzeciw siebie niczym władcy przeciwnych stron.
Z tym, że Rain miał jedynie Alison, a wampirzyca cały klan.
- Potrzebuję od ciebie informacji
i potrafię je zdobyć bez twojej współpracy.
Wampirzyca cicho się roześmiała.
-O tym mówisz? - Sięgnęła ręką do
wiszącego na szyi łańcuszka, na którego końcu znajdowała się niewielka fiolka. – Po to tutaj przybyłeś?
Alison nie widziała wyrazu twarzy
Raina, ale zauważyła napięcie jego ramion. Jeśli to był jego as, przechylający
szalę, to właśnie polegli na całej linii.
Rain działał szybko, ale za wolno
na królową wampirów. Jego ręka wystrzeliła w jej stronę, ale zdążyła skutecznie
go zablokować. Chwyciła go za szyję i uniosła do góry niczym piórko.
- Zmiażdżę ci krtań, parszywcu.
- Puść go! – krzyknęła Alison
Wampirzyca zdawała się dopiero
teraz ją zobaczyć. Odwróciła głowę, na moment spuszczając z oku dyndającego nad
nią Raina i to mu wystarczyło. Uniósł nadgarstek do ust i rozerwał zębami własną
skórę. Zanim królowa zorientowała się co zamierza, ten splunął krwią prosto na
jej twarz. Puściła go odsuwając się przed palącą substancją.
- Brać go! – warknęła wycierając
twarz
Rain wykonał skok do tylu w
sekundę znajdując się tuż obok Alison.
- Chwyć mnie za szyję.
Nie zamierzała pytać,
instynktownie wykonując jego polecenie. Rain ugiął kolana i wyskoczył w górę.
Alison zacisnęła powieki chowając twarz w jego szyję. Czuła na sobie podmuch
wiatru i za długi brak gruntu pod nogami. Odważyła się otworzyć oczy. Widziała
w dole zniszczony dach hotelu i gnieżdżące się w środku wampiry. Czyżby
lecieli? Unosili się nad ziemią tak długo. To nie mógł być skok. Ale jak to
możliwe? Jej przekonania jednak szybko się rozwiały, kiedy ziemia zaczynała się
zbliżać, a oni nie zwalniali.
- Rain!
- Trzymaj się.
Wtuliła się w niego gotowa na
przywitanie twardego asfaltu. Poczuła gwałtowne uderzenie, które wyrwało ją z
uścisku. Potoczyła się po asfalcie i zatrzymała dopiero przy krawężniku. Odkaszlnęła próbując złapać oddech, po czym
zerknęła przed siebie. Kilka metrów dalej na środku ulicy leżał Rain. Podbiegła
do niego kiedy nie zarejestrowała żadnego ruchu w jego wykonaniu. Oczy miał
otwarte, wyglądał jakby podziwiał niebo.
Nie do końca wiedziała, co ma
właściwie powiedzieć, jak zareagować na jego postawę. Skórę na rękach miał
zdartą, do żywego mięsa. Nawet nie próbowała myśleć o jego plecach. Przyjął
całe uderzenie na siebie, a teraz leżał jakby odpoczywał. W końcu jednak
odetchnął i powoli wstał, sycząc z bólu. Rozchylił zaciśniętą pięść. Na zakrwawionej
dłoni leżał zwinięty łańcuszek z ciemną fiolką.
- Co to jest?
- Źródło informacji.
Zostałaś nominowana do LBA więcej na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://m0jedrugieja.blogspot.com/2015/07/lba-3.html
a tak w ogóle to rozdział wow mam nadzieje że mu się nic nie stało czekam na nexta
OdpowiedzUsuńSuper ! W końcu się doczekałam ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że są takie przerwy, ale krucho u mnie z czasem.
UsuńŚwietne! Jak zresztą, każde poprzednie :)
OdpowiedzUsuń