sobota, 7 marca 2015

Rozdział 6


               Długo siedzieli tak w ciszy na chłodnym, wilgotnym betonie, oboje pogrążeni we własnych myślach. Alison starała się nic nie mówić, nie wiedząc, na co właściwie czekają. Noc wydawała się chłodna, ale ona nie odczuwała temperatury. Zupełnie jakby zatrzymała się w czasie. Co chwilę grzebała po kieszeniach licząc, że może wzięła ze sobą telefon. Chris mógł coś napisać. Potrzebowała stałego dostępu do informacji. Obawy jednak szybko stały się mniej ważne, kiedy ogarnęło ją zmęczenie. Z każdą minutą była coraz bardziej śpiąca, powieki stawały się cięższe. Trudno było jej utrzymać je otwarte. Czasami przyłapywała siebie na przysypianiu. Nie była właściwie pewna, czy na moment nie zasnęła i czy przypadkiem nie chrapała. Kiedy jednak spytała o to Raina nic nie odpowiedział. Był blady i nie wyglądał dobrze, ale wzrok miał skupiony jakby nad czymś intensywnie się zastanawiał. Alison zdążyła się już nawet przyzwyczaić do papierosowego dymu, który cały czas przesiąkał powietrze. Nawet po tylu latach z Kevinem nie potrafiła ignorować tego zapachu, ale po kilku godzinach z palącym jednego za drugim Rainem, patrzyła obojętnie na kolejne, które wyciągał. Odgłos zapalniczki przynajmniej wybudzał ją ze snu.
               Usłyszała zbliżające się kroki. W pół śnie zerknęła na ulice. Przetarła oczy i ujrzała maszerującego w ich stronę Jake’a. Od razu rozpoznała go po kowbojskim kapeluszu. Kto normalny nosi coś takiego w kraju gdzie przez większość czasu pada?
- Nie najlepsze miejsce na drzemkę, kochana. – powiedział stając tuż przed nią.
Z trudem zmusiła się by wstać i jakoś rozbudzić.
- Gdzie Nathaniel?
- Kto? – zdziwił się. Po chwili jednak informację dotarły do jego mózgu. – A, ślepy chłopak. Jest cały, ale jak jeszcze będzie za mną łaził to osobiście złamię mu kilka kości. Co z nim?
Odruchowo zerknęła za siebie. Nawet nie podniósł głowy by spojrzeć na kumpla. Z równą pasją palił swojego papierosa.
- Nic nie mówi już od dłuższego czasu.
Jake nie wydał się tym faktem zaskoczony. Ukucnął przed siedzącym Rainem i spojrzał mu w oczy jakby czegoś w nich szukał.
- Mam złamane żebra, ośle. Od tego się nie ślepnie. – stwierdził beznamiętnie, przelotnie patrząc na kowbojski kapelusz.
- Noc się kończy, bracie. Niedługo wstanie słońce. Będziesz tutaj tak siedział?
- To źle? – spytała Alison, zaintrygowana dziwnym tonem Jake’a.
Spojrzał na nią jak na głupią i zmarszczył brwi.
- Ona tak serio? – zerknął z ukosa na Raina.
- Demoniczne bydle użarło ją kilka dni temu. – wybełkotał– Jeszcze nie …
Nagle pochylił się do przodu i zwymiotował krwią. Zaatakowany przez kaszel oparł się głową o jezdnie, starając się uspokoić oddech.
- Nie jest dobrze, chłopie. – stwierdził Jake – Musimy cię stąd zabrać i to szybko, zanim wyplujesz własne płuca.
- Ja mieszkam przecznice stąd.
Alison niemal nie odskoczyła, zaskoczona głosem Nathaniela. Stał tuż przy nich z rękami schowanymi w kieszeniach bluzy i głową ukrytą pod kołnierzem.
- A jednak za mną łazisz. – mruknął Jake
- Nathaniel, co ty tutaj robisz?
- Idę do domu. – powiedział niewinnym głosem – Jak chcecie to możecie się tam schronić.
Nastała krótka cisza. Jake pytająco spojrzał na Alison, ale ta nie rozumiała niezręczności sytuacji.
- Kim ty właściwie jesteś, co? – zainteresował się
- Czuję krew. – stwierdził Nathaniel, ignorując pytanie – Rozumiem, że to Czarna Strefa.
- Czarna Strefa? – Alison coraz bardziej zaczynała się gubić.
- Chrzanić to. Prowadź, o ile w ogóle jest to możliwe, skoro nic nie widzisz.
Jake przerzucił Raina przez ramię i bez dalszych wątpliwości ruszył powoli za Nathanielem. Alison całkowicie zdezorientowana podążyła za nimi. Kilka minut później stali już przed niską, starą kamienicą, których nie brakowało na przedmieściach Aberdeen.
               Nathaniel wygrzebał metalowy klucz ze spodni i niezgrabnym ruchem przekręcił zamek. Mieszkał na parterze, więc Jake nie miał problemu z wnoszeniem rannego. Jak tylko weszli do środka zwyczajnie położył go na jednej z kanap, nie troszcząc się o to, czy jest mu wygodnie.
- Wykurujesz się. – stwierdził z pewnością – Ale musisz tu zostać i dać sobie odpocząć. Ja spadam do siebie zanim nastanie ranek. Zasłoń wszystkie okna. – polecił Nathanielowi i ruszył z powrotem w stronę drzwi. Zanim wyszedł rzucił na odchodne. – Jesteśmy kwita, ślepy chłopcze.
Nathaniel pochylił głowę i głęboko westchnął. Wyglądał na zmęczonego i styranego. Alison chciała go jakoś pocieszyć, ale nie była mistrzem w tych sprawach.
- Sam tutaj mieszkasz? – spytała, rozpoczynając rozmowę
Rain wydawał się leżeć nieruchomo i chyba zamierzał zasnąć, więc zostawiła go samego sobie. Ruszyła za Nathanielem do niewielkiej kuchni. Mieszkanko nie było duże, ale przytulne. Urządzone po staremu i w ciemnych barwach.
- Teraz już tak. – mruknął zasuwając żaluzje. Ich obecność trochę ją niepokoiła. Może to, ze ktoś nie widzi nie oznacza, że nie wyczuwa promieni słońca. Może w jakiś sposób je sobie wyobraża, ale żeby posiadać zasłony. Wisiały one na każdym oknie, a Nathaniel sprawnie zasuwał każdą z nich, jakby robił to codziennie. – Może jestem tylko ślepym człowiekiem, ale nie jestem głupi. Wiem, co dzieje się tam na hali. To miejsce dla demonów.
- Co? – Alison niemal się nie przewróciła
- Jemu nic nie będzie. Wieczorem znów będzie pełen życia, cały i zdrowy.
- Skąd to wszystko wiesz?
Przekręcił głowę w jej stronę, jakby chciał zmierzyć ją wzrokiem. Miał nałożone ciemne okulary, ale Alison miała wrażenie, że za nimi kryje się spokojne spojrzenie, które kiedyś było pełne życia. Teraz jedynie mleczna pustka.
- Moja dawna dziewczyna była jedną z nich.
- Elen? Dlatego o nią pytałeś. – przypomniała sobie – Pokłóciliście się?
- Zostawiła mnie kilka dni temu. Od tamtej chwili jej nie widziałem. Próbowałem o nią pytać, ale tamci nie są zbyt uprzejmi. Niewiele udało mi się dowiedzieć. – westchnął
- Elen już nie walczy. – stwierdził Rain stając w progu i słabo opierając się o framugę drzwi. – Masz może wode? – spytał
Kiwał się w przód i w tył, jakby znowu miał zwymiotować.
- Na górze jest pokój, w którym nie ma żadnych okien. Możecie tam przesiedzieć dzień. W lodówce powinieneś znaleźć kilka butelek z wodą.
Rain nie dziękując ruszył od razu we wskazanym kierunku, mozolnie przesuwając stopy po podłodze. Wyglądał okropnie. Alison miała złe przeczucia, co do jego stanu fizycznego.
- Jesteś wielki. – powiedziała szczerze – Jesteśmy twoimi dłużnikami.
- W porządku. Sam chyba też się położę. To była ciężka noc.
Bez problemu minął ją w kuchni jakby wiedział gdzie dokładnie stoi i wrócił do głównego pokoju. Ostrożnie usiadł na łóżku i przekręcił głowę w stronę Alison.
- Nie wyszłaś jeszcze. – stwierdził
Złapała się na tym, że obserwuje każdy jego ruch. Zupełnie nie wyobrażała sobie życia w ciemnościach. Nie miałaby odwagi funkcjonować tak jak on. Mimo wszystko wydawał się pozostawać silny. Jego psychika była mocno podbudowana, mimo że on sam na takiego nie wyglądał. Alison czuła do niego pewną sympatię i szczerze chciała mu pomóc.
- To nie moja sprawa, ale … - zaczęła siadając na fotelu naprzeciwko niego – jeśli chcesz możemy poszukać jej razem.
- Myślę, że powinnaś już iść na górę. Tam będziesz bezpieczniejsza.
- Słońce mi nie grozi. – stwierdziła nadal nie do końca rozumiejąc, dlaczego miałoby być inaczej
- Ale zacznie. - Ton jego głosu niemal ją przygniótł. Nagle wydał się taki twardy i nieugięty. Spojrzała na niego zaciekawiona, ale wyraz jego twarzy się nie zmienił. – Idź już. – polecił
Nie mając większego wyboru, spełniła jego polecenie. Temat Elen był drażliwy, a ona była dla niego całkowicie obca. Nic dziwnego, że nie chce się z nią dzielić niuansami z własnego życia. Po cichu weszła po schodach, znajdując odpowiedni pokój. W środku było ciemno, ale nadnaturalna zdolność jej wzroku pozwalała zobaczyć wszystko wyraźnie. Pomieszczenie było skromnie urządzone. Jedno łóżko, szafa i mała lodówka. Na ścianach nie widniało żadne zdjęcie, obraz, ani plakat. Tak jak powiedział wcześniej Nathaniel brakowało też okien.
               Rain siedział na łóżku, mocno pochylony do przodu z głową schowaną między kolanami. Nie poruszył się nawet odrobinę, kiedy podeszła do niego bliżej.
- Jak się czujesz? – szepnęła
- Jakbym miał zdruzgotane żebra, a jak myślisz? – syknął
- Nie goisz się w nienaturalnym tempie? – zdziwiła się
Nie odpowiedział.
- Słońce szkodzi wszystkim…
- Demonom? – dokończył – Każdemu, kto ma chociaż odrobinę ich jadu lub w jakkolwiek małym stopniu nim jest. Jesteśmy stworzeniami nocnymi.
Alison jeszcze nie do końca rozumiała pojęcie „demon”. Czy były to stwory z piekła, które podobnie jak diabeł kusiły do zła? Nie wyglądały na takowe. Skąd, więc taka nazwa? A może to były zwyczajne stworzenia takie jak wampiry i wilkołaki, tylko, że przez brak jawnie widocznych wspólnych cech nie znaleziono dla nich innej nazwy?
- Ci wszyscy na hali, to demony, prawda? - Podniósł głowę i na nią spojrzał. Jego oczy iskrzyły w ciemnościach niczym dwa diamenty. – Dlatego mnie tam zaprowadziłeś. Bo sama nim jestem.
Nie otrzymała potwierdzenia, ale również go nie potrzebowała. Czuła jak się zmienia. Stała się coraz bardziej obojętna na krzywdę bliskich, łatwiej było wyprowadzić ją z równowagi. Nie była już dłużej sobą. Miała ochotę płakać, ale łzy nie spływały po jej policzkach.
- To mnie zniszczy. – wydukała
- Wielu z nas nie daje sobie z tym rady, dlatego też wyżywamy się na arenie. Nie jest łatwo być potępionym przez światło. Stajesz się jedną z nas. Z minuty na minutę coraz bardziej przypominasz demona. Nie musisz się rozczulać, wszyscy wiedzą jak mamy przesrane. Wielu z nas przeszło przez większe piekło niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. Twój problem z własnymi emocjami i faktem, że stajesz się obojętna to pestka.
- Nie masz prawa tak mówić. – syknęła – Nie wiesz, przez co przeszłam. Kim jesteś, by mnie oceniać?
- Potworem, takim samym jak ty.
Gwałtownie się odwróciła starając się zachować spokój. Jej serce galopowało jak szalone. Czuła jak złość przepływa przez jej żyły i napędza do działania. Zacisnęła pięści, walcząc z ochotą uderzenia go. Zamknęła oczy przywołując obrazy, które mogłyby jej pomóc. Zobaczyła roześmianą twarz Kevina, troskę w oczach Chrisa, błękitną głębie, która była w stanie ją uspokoić nawet w najgorszych momentach. Drake przywracał ją do pionu. Hamował ją przed pochopnym czynem agresji. Z każdym oddechem napięcie powoli znikało. Odetchnęła ostatni raz i się odwróciła. Rain patrzył na nią z zainteresowaniem i niemal podziwem. Trzymając się za złamane żebra powoli wstał by zrównać się z nią wzrokiem. Stanął tak blisko, że była w stanie dokładniej przyjrzeć się jego nieskazitelnie jasnej skórze, czuła zapach jego ciała - ostry, orzeźwiający. Srebrno kryształowe oczy nieruchomo się w nią wpatrywały. Bała się poruszyć, niemal przestała oddychać. Widziała w nim coś bardzo dziwnego. Nie potrafiła tego określić, ale jego oczy wydawały się takie znajome. Czuła z nim jakiegoś rodzaju powiązanie, którego nie była w stanie wyjaśnić. Kim on tak naprawdę był?
- Co robisz? – udało jej się wydukać
Sięgnął dłonią do jej przedramienia i zaczął odwijać niestarannie zawiązany, brudny bandaż. Obserwowała każdy jego ruch w napięciu. Nie miała pojęcia do czego zmierzał. Dopiero kiedy jej oczom ukazała się czysta, blada skóra, zrozumiała.
- Całkowicie się zagoiło. Twój organizm już nie walczy.
- Co to oznacza?  - spytała przerażona
- Że nie potrzebujesz już pomocy Rognera. – zaśmiał się pod nosem, jednak to wcale nie było oznaką wesołości.
- Ale jak to możliwe?
Nie sądziła, że to się stanie tak bezboleśnie, w ogóle niewyczuwalnie. Nie widziała żadnej różnicy, nie mogłaby nawet określić, kiedy to się stało. Nie wierzyła, że to ot tak się wydarzyło. Powinno być trudniejsze. Jak jej ciało mogło się tak zwyczajnie podporządkować?
- Nie do ciebie należała ta decyzja. – powiedział
Alison wybałuszyła oczy, dopiero po chwili orientując się, że odpowiedział na jej niezadane pytanie. Gwałtownie wyszarpnęła rękę z jego dłoni i zaczęła dokładnie ją oglądać. Gdzieś musiał zostać jakiś znak. Blizna, zaczerwienienie, cokolwiek.
Nie było nic.

*  * *

               Wybudził się z półsnu czując ostre pieczenie w klatce. Jakby coś wyżerało go od środka. Spojrzał na swoje dłonie przerażony. Cała jego skóra iskrzyła jasnym światłem, tak jak przy zmianie. Coś było nie tak. Ból utrudniał mu oddychanie. Starał się krzyknąć by zawołać pomoc, ale z jego gardła wydobyło się tylko ciche rzężenie. Wyplątał się z pościeli i upadł na podłogę. Z trudem zmusił własne ciało by stanęło na nogi. Walcząc z paraliżującym bólem, obijając się o ściany wyszedł na korytarz. Ciężko było mu pozostać przytomnym. Przed oczami mu ciemniało, ale starał się utrzymać świadomość.
- Darren! – krzyknął zachrypniętym głosem
Nie zdołał zrobić już ani jednego kroku więcej. Kolana się pod nim ugięły, zwalając go na posadzkę. 

7 komentarzy:

  1. Po pierwsze o 2 w nocy nie pisze się komentarzy bo nie woe się co się wtedy pisze
    po drugie rozdział jest boski albo i jeszcze lepszy
    Po trzecie niezbyt go zrozumiałam ale mi źal było brata alison o tak w ogóle przy okazji rozpisała bym się bardziej ale po prostu niew wiem co napisać taki mam brak weny czekam na nn i jak juź mówiłam twoją książke ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał, łał i jeszcze raz łał ! Czytałam w swoim życiu wiele książek wydanych ale nie wiele było tak dobrych jak ta !!!! Naprawdę jestem pod wrażeniem twojego talentu i tak samo jak Agata czekam na twoją książkę ( WYDANĄ ) oraz na nexta :P Pisz szybko bo nie moge sie doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam, że postać Nathaniela szybko się rozkręci - świetnie go odwzorowałaś, umieściłaś w nim wszystkie szczegóły, o które Cię prosiłam. Czytałam rozdział od początku jego pojawienia się, przepraszam, że tak późno piszę komentarz. Tak jak dziewczyny wyżej czekam na kolejny rozdział - wiem, że nie jest to łatwe i moje wyczekiwanie będzie cierpliwe.

    ''Kocham cię. Będę cię kochał do dnia, w którym umrę. A jeśli po tym jest jakieś życie, to wtedy też będę cię kochał.''
    Cassandra Clare – Miasto Szkła

    OdpowiedzUsuń
  5. Weszłam na twojego bloga, przypadkiem,i oświadczam wszem i wobec, iż zostaje.
    Wszystkie notki przeczytałam u powiem ci, że mnie bardzo zaciekawiłaś ;)
    Masz śliczny styl pisania, i ogromny talent, nie zmarnuj go! *-*
    ~Zuza
    Zapraszam :www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Cieszę się, że zdobywam nowych czytelników. To wiele dla mnie znaczy.
      Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota.

      Usuń
  6. Obiecałam, że zostawie komentarz, więc zostawiam.
    Czytałam, czytam i będę czytać. Masz talent, genialne pomysły, idealne opisy i gładkie przejścia. Gdy czytam Twojego bloga, przez chwilę nie istnieje nic innego.
    Łatwo wejść w Twój świat, obawiam się, że szybko nie znajdę z niego wyjścia.

    Pozdrawiam, Pomylona.
    ~

    OdpowiedzUsuń