Długo
siedzieli tak w ciszy na chłodnym, wilgotnym betonie, oboje pogrążeni we
własnych myślach. Alison starała się nic nie mówić, nie wiedząc, na co
właściwie czekają. Noc wydawała się chłodna, ale ona nie odczuwała temperatury.
Zupełnie jakby zatrzymała się w czasie. Co chwilę grzebała po kieszeniach
licząc, że może wzięła ze sobą telefon. Chris mógł coś napisać. Potrzebowała
stałego dostępu do informacji. Obawy jednak szybko stały się mniej ważne, kiedy
ogarnęło ją zmęczenie. Z każdą minutą była coraz bardziej śpiąca, powieki
stawały się cięższe. Trudno było jej utrzymać je otwarte. Czasami przyłapywała
siebie na przysypianiu. Nie była właściwie pewna, czy na moment nie zasnęła i
czy przypadkiem nie chrapała. Kiedy jednak spytała o to Raina nic nie
odpowiedział. Był blady i nie wyglądał dobrze, ale wzrok miał skupiony jakby
nad czymś intensywnie się zastanawiał. Alison zdążyła się już nawet
przyzwyczaić do papierosowego dymu, który cały czas przesiąkał powietrze. Nawet
po tylu latach z Kevinem nie potrafiła ignorować tego zapachu, ale po kilku
godzinach z palącym jednego za drugim Rainem, patrzyła obojętnie na kolejne,
które wyciągał. Odgłos zapalniczki przynajmniej wybudzał ją ze snu.
Usłyszała
zbliżające się kroki. W pół śnie zerknęła na ulice. Przetarła oczy i ujrzała
maszerującego w ich stronę Jake’a. Od razu rozpoznała go po kowbojskim
kapeluszu. Kto normalny nosi coś takiego w kraju gdzie przez większość czasu
pada?
- Nie najlepsze miejsce na
drzemkę, kochana. – powiedział stając tuż przed nią.
Z trudem zmusiła się by wstać i
jakoś rozbudzić.
- Gdzie Nathaniel?
- Kto? – zdziwił się. Po chwili
jednak informację dotarły do jego mózgu. – A, ślepy chłopak. Jest cały, ale jak
jeszcze będzie za mną łaził to osobiście złamię mu kilka kości. Co z nim?
Odruchowo zerknęła za siebie.
Nawet nie podniósł głowy by spojrzeć na kumpla. Z równą pasją palił swojego
papierosa.
- Nic nie mówi już od dłuższego
czasu.
Jake nie wydał się tym faktem
zaskoczony. Ukucnął przed siedzącym Rainem i spojrzał mu w oczy jakby czegoś w
nich szukał.
- Mam złamane żebra, ośle. Od
tego się nie ślepnie. – stwierdził beznamiętnie, przelotnie patrząc na
kowbojski kapelusz.
- Noc się kończy, bracie.
Niedługo wstanie słońce. Będziesz tutaj tak siedział?
- To źle? – spytała Alison,
zaintrygowana dziwnym tonem Jake’a.
Spojrzał na nią jak na głupią i
zmarszczył brwi.
- Ona tak serio? – zerknął z
ukosa na Raina.
- Demoniczne bydle użarło ją
kilka dni temu. – wybełkotał– Jeszcze nie …
Nagle pochylił się do przodu i
zwymiotował krwią. Zaatakowany przez kaszel oparł się głową o jezdnie, starając
się uspokoić oddech.
- Nie jest dobrze, chłopie. –
stwierdził Jake – Musimy cię stąd zabrać i to szybko, zanim wyplujesz własne
płuca.
- Ja mieszkam przecznice stąd.
Alison niemal nie odskoczyła,
zaskoczona głosem Nathaniela. Stał tuż przy nich z rękami schowanymi w
kieszeniach bluzy i głową ukrytą pod kołnierzem.
- A jednak za mną łazisz. –
mruknął Jake
- Nathaniel, co ty tutaj robisz?
- Idę do domu. – powiedział
niewinnym głosem – Jak chcecie to możecie się tam schronić.
Nastała krótka cisza. Jake
pytająco spojrzał na Alison, ale ta nie rozumiała niezręczności sytuacji.
- Kim ty właściwie jesteś, co? –
zainteresował się
- Czuję krew. – stwierdził
Nathaniel, ignorując pytanie – Rozumiem, że to Czarna Strefa.
- Czarna Strefa? – Alison coraz
bardziej zaczynała się gubić.
- Chrzanić to. Prowadź, o ile w
ogóle jest to możliwe, skoro nic nie widzisz.
Jake przerzucił Raina przez ramię
i bez dalszych wątpliwości ruszył powoli za Nathanielem. Alison całkowicie
zdezorientowana podążyła za nimi. Kilka minut później stali już przed niską,
starą kamienicą, których nie brakowało na przedmieściach Aberdeen.
Nathaniel
wygrzebał metalowy klucz ze spodni i niezgrabnym ruchem przekręcił zamek.
Mieszkał na parterze, więc Jake nie miał problemu z wnoszeniem rannego. Jak
tylko weszli do środka zwyczajnie położył go na jednej z kanap, nie troszcząc
się o to, czy jest mu wygodnie.
- Wykurujesz się. – stwierdził z
pewnością – Ale musisz tu zostać i dać sobie odpocząć. Ja spadam do siebie
zanim nastanie ranek. Zasłoń wszystkie okna. – polecił Nathanielowi i ruszył z
powrotem w stronę drzwi. Zanim wyszedł rzucił na odchodne. – Jesteśmy kwita,
ślepy chłopcze.
Nathaniel pochylił głowę i
głęboko westchnął. Wyglądał na zmęczonego i styranego. Alison chciała go jakoś
pocieszyć, ale nie była mistrzem w tych sprawach.
- Sam tutaj mieszkasz? – spytała,
rozpoczynając rozmowę
Rain wydawał się leżeć nieruchomo
i chyba zamierzał zasnąć, więc zostawiła go samego sobie. Ruszyła za
Nathanielem do niewielkiej kuchni. Mieszkanko nie było duże, ale przytulne.
Urządzone po staremu i w ciemnych barwach.
- Teraz już tak. – mruknął
zasuwając żaluzje. Ich obecność trochę ją niepokoiła. Może to, ze ktoś nie
widzi nie oznacza, że nie wyczuwa promieni słońca. Może w jakiś sposób je sobie
wyobraża, ale żeby posiadać zasłony. Wisiały one na każdym oknie, a Nathaniel
sprawnie zasuwał każdą z nich, jakby robił to codziennie. – Może jestem tylko
ślepym człowiekiem, ale nie jestem głupi. Wiem, co dzieje się tam na hali. To
miejsce dla demonów.
- Co? – Alison niemal się nie
przewróciła
- Jemu nic nie będzie. Wieczorem
znów będzie pełen życia, cały i zdrowy.
- Skąd to wszystko wiesz?
Przekręcił głowę w jej stronę,
jakby chciał zmierzyć ją wzrokiem. Miał nałożone ciemne okulary, ale Alison
miała wrażenie, że za nimi kryje się spokojne spojrzenie, które kiedyś było
pełne życia. Teraz jedynie mleczna pustka.
- Moja dawna dziewczyna była
jedną z nich.
- Elen? Dlatego o nią pytałeś. –
przypomniała sobie – Pokłóciliście się?
- Zostawiła mnie kilka dni temu.
Od tamtej chwili jej nie widziałem. Próbowałem o nią pytać, ale tamci nie są
zbyt uprzejmi. Niewiele udało mi się dowiedzieć. – westchnął
- Elen już nie walczy. –
stwierdził Rain stając w progu i słabo opierając się o framugę drzwi. – Masz może
wode? – spytał
Kiwał się w przód i w tył, jakby
znowu miał zwymiotować.
- Na górze jest pokój, w którym
nie ma żadnych okien. Możecie tam przesiedzieć dzień. W lodówce powinieneś
znaleźć kilka butelek z wodą.
Rain nie dziękując ruszył od razu
we wskazanym kierunku, mozolnie przesuwając stopy po podłodze. Wyglądał
okropnie. Alison miała złe przeczucia, co do jego stanu fizycznego.
- Jesteś wielki. – powiedziała
szczerze – Jesteśmy twoimi dłużnikami.
- W porządku. Sam chyba też się
położę. To była ciężka noc.
Bez problemu minął ją w kuchni
jakby wiedział gdzie dokładnie stoi i wrócił do głównego pokoju. Ostrożnie
usiadł na łóżku i przekręcił głowę w stronę Alison.
- Nie wyszłaś jeszcze. –
stwierdził
Złapała się na tym, że obserwuje
każdy jego ruch. Zupełnie nie wyobrażała sobie życia w ciemnościach. Nie
miałaby odwagi funkcjonować tak jak on. Mimo wszystko wydawał się pozostawać
silny. Jego psychika była mocno podbudowana, mimo że on sam na takiego nie
wyglądał. Alison czuła do niego pewną sympatię i szczerze chciała mu pomóc.
- To nie moja sprawa, ale … -
zaczęła siadając na fotelu naprzeciwko niego – jeśli chcesz możemy poszukać jej
razem.
- Myślę, że powinnaś już iść na
górę. Tam będziesz bezpieczniejsza.
- Słońce mi nie grozi. –
stwierdziła nadal nie do końca rozumiejąc, dlaczego miałoby być inaczej
- Ale zacznie. - Ton jego głosu
niemal ją przygniótł. Nagle wydał się taki twardy i nieugięty. Spojrzała na
niego zaciekawiona, ale wyraz jego twarzy się nie zmienił. – Idź już. – polecił
Nie mając
większego wyboru, spełniła jego polecenie. Temat Elen był drażliwy, a ona była
dla niego całkowicie obca. Nic dziwnego, że nie chce się z nią dzielić
niuansami z własnego życia. Po cichu weszła po schodach, znajdując odpowiedni
pokój. W środku było ciemno, ale nadnaturalna zdolność jej wzroku pozwalała
zobaczyć wszystko wyraźnie. Pomieszczenie było skromnie urządzone. Jedno łóżko,
szafa i mała lodówka. Na ścianach nie widniało żadne zdjęcie, obraz, ani plakat.
Tak jak powiedział wcześniej Nathaniel brakowało też okien.
Rain
siedział na łóżku, mocno pochylony do przodu z głową schowaną między kolanami.
Nie poruszył się nawet odrobinę, kiedy podeszła do niego bliżej.
- Jak się czujesz? – szepnęła
- Jakbym miał zdruzgotane żebra,
a jak myślisz? – syknął
- Nie goisz się w nienaturalnym
tempie? – zdziwiła się
Nie odpowiedział.
- Słońce szkodzi wszystkim…
- Demonom? – dokończył – Każdemu,
kto ma chociaż odrobinę ich jadu lub w jakkolwiek małym stopniu nim jest. Jesteśmy
stworzeniami nocnymi.
Alison jeszcze nie do końca
rozumiała pojęcie „demon”. Czy były to stwory z piekła, które podobnie jak
diabeł kusiły do zła? Nie wyglądały na takowe. Skąd, więc taka nazwa? A może to
były zwyczajne stworzenia takie jak wampiry i wilkołaki, tylko, że przez brak
jawnie widocznych wspólnych cech nie znaleziono dla nich innej nazwy?
- Ci wszyscy na hali, to demony,
prawda? - Podniósł głowę i na nią spojrzał. Jego oczy iskrzyły w ciemnościach
niczym dwa diamenty. – Dlatego mnie tam zaprowadziłeś. Bo sama nim jestem.
Nie otrzymała potwierdzenia, ale
również go nie potrzebowała. Czuła jak się zmienia. Stała się coraz bardziej
obojętna na krzywdę bliskich, łatwiej było wyprowadzić ją z równowagi. Nie była
już dłużej sobą. Miała ochotę płakać, ale łzy nie spływały po jej policzkach.
- To mnie zniszczy. – wydukała
- Wielu z nas nie daje sobie z
tym rady, dlatego też wyżywamy się na arenie. Nie jest łatwo być potępionym
przez światło. Stajesz się jedną z nas. Z minuty na minutę coraz bardziej
przypominasz demona. Nie musisz się rozczulać, wszyscy wiedzą jak mamy
przesrane. Wielu z nas przeszło przez większe piekło niż jesteś w stanie sobie
wyobrazić. Twój problem z własnymi emocjami i faktem, że stajesz się obojętna
to pestka.
- Nie masz prawa tak mówić. –
syknęła – Nie wiesz, przez co przeszłam. Kim jesteś, by mnie oceniać?
- Potworem, takim samym jak ty.
Gwałtownie się odwróciła starając
się zachować spokój. Jej serce galopowało jak szalone. Czuła jak złość
przepływa przez jej żyły i napędza do działania. Zacisnęła pięści, walcząc z
ochotą uderzenia go. Zamknęła oczy przywołując obrazy, które mogłyby jej pomóc.
Zobaczyła roześmianą twarz Kevina, troskę w oczach Chrisa, błękitną głębie,
która była w stanie ją uspokoić nawet w najgorszych momentach. Drake przywracał
ją do pionu. Hamował ją przed pochopnym czynem agresji. Z każdym oddechem
napięcie powoli znikało. Odetchnęła ostatni raz i się odwróciła. Rain patrzył
na nią z zainteresowaniem i niemal podziwem. Trzymając się za złamane żebra
powoli wstał by zrównać się z nią wzrokiem. Stanął tak blisko, że była w stanie
dokładniej przyjrzeć się jego nieskazitelnie jasnej skórze, czuła zapach jego
ciała - ostry, orzeźwiający. Srebrno kryształowe oczy nieruchomo się w nią wpatrywały.
Bała się poruszyć, niemal przestała oddychać. Widziała w nim coś bardzo
dziwnego. Nie potrafiła tego określić, ale jego oczy wydawały się takie
znajome. Czuła z nim jakiegoś rodzaju powiązanie, którego nie była w stanie
wyjaśnić. Kim on tak naprawdę był?
- Co robisz? – udało jej się
wydukać
Sięgnął dłonią do jej
przedramienia i zaczął odwijać niestarannie zawiązany, brudny bandaż.
Obserwowała każdy jego ruch w napięciu. Nie miała pojęcia do czego zmierzał.
Dopiero kiedy jej oczom ukazała się czysta, blada skóra, zrozumiała.
- Całkowicie się zagoiło. Twój
organizm już nie walczy.
- Co to oznacza? - spytała przerażona
- Że nie potrzebujesz już pomocy
Rognera. – zaśmiał się pod nosem, jednak to wcale nie było oznaką wesołości.
- Ale jak to możliwe?
Nie sądziła, że to się stanie tak
bezboleśnie, w ogóle niewyczuwalnie. Nie widziała żadnej różnicy, nie mogłaby
nawet określić, kiedy to się stało. Nie wierzyła, że to ot tak się wydarzyło.
Powinno być trudniejsze. Jak jej ciało mogło się tak zwyczajnie podporządkować?
- Nie do ciebie należała ta
decyzja. – powiedział
Alison wybałuszyła oczy, dopiero
po chwili orientując się, że odpowiedział na jej niezadane pytanie. Gwałtownie
wyszarpnęła rękę z jego dłoni i zaczęła dokładnie ją oglądać. Gdzieś musiał
zostać jakiś znak. Blizna, zaczerwienienie, cokolwiek.
Nie było nic.
*
* *
Wybudził
się z półsnu czując ostre pieczenie w klatce. Jakby coś wyżerało go od środka.
Spojrzał na swoje dłonie przerażony. Cała jego skóra iskrzyła jasnym światłem,
tak jak przy zmianie. Coś było nie tak. Ból utrudniał mu oddychanie. Starał się
krzyknąć by zawołać pomoc, ale z jego gardła wydobyło się tylko ciche rzężenie.
Wyplątał się z pościeli i upadł na podłogę. Z trudem zmusił własne ciało by
stanęło na nogi. Walcząc z paraliżującym bólem, obijając się o ściany wyszedł
na korytarz. Ciężko było mu pozostać przytomnym. Przed oczami mu ciemniało, ale
starał się utrzymać świadomość.
- Darren! – krzyknął
zachrypniętym głosem
Nie zdołał zrobić już ani jednego
kroku więcej. Kolana się pod nim ugięły, zwalając go na posadzkę.
Po pierwsze o 2 w nocy nie pisze się komentarzy bo nie woe się co się wtedy pisze
OdpowiedzUsuńpo drugie rozdział jest boski albo i jeszcze lepszy
Po trzecie niezbyt go zrozumiałam ale mi źal było brata alison o tak w ogóle przy okazji rozpisała bym się bardziej ale po prostu niew wiem co napisać taki mam brak weny czekam na nn i jak juź mówiłam twoją książke ;3
Łał, łał i jeszcze raz łał ! Czytałam w swoim życiu wiele książek wydanych ale nie wiele było tak dobrych jak ta !!!! Naprawdę jestem pod wrażeniem twojego talentu i tak samo jak Agata czekam na twoją książkę ( WYDANĄ ) oraz na nexta :P Pisz szybko bo nie moge sie doczekać :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że postać Nathaniela szybko się rozkręci - świetnie go odwzorowałaś, umieściłaś w nim wszystkie szczegóły, o które Cię prosiłam. Czytałam rozdział od początku jego pojawienia się, przepraszam, że tak późno piszę komentarz. Tak jak dziewczyny wyżej czekam na kolejny rozdział - wiem, że nie jest to łatwe i moje wyczekiwanie będzie cierpliwe.
OdpowiedzUsuń''Kocham cię. Będę cię kochał do dnia, w którym umrę. A jeśli po tym jest jakieś życie, to wtedy też będę cię kochał.''
Cassandra Clare – Miasto Szkła
Weszłam na twojego bloga, przypadkiem,i oświadczam wszem i wobec, iż zostaje.
OdpowiedzUsuńWszystkie notki przeczytałam u powiem ci, że mnie bardzo zaciekawiłaś ;)
Masz śliczny styl pisania, i ogromny talent, nie zmarnuj go! *-*
~Zuza
Zapraszam :www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com
Dziękuję!
UsuńCieszę się, że zdobywam nowych czytelników. To wiele dla mnie znaczy.
Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota.
Obiecałam, że zostawie komentarz, więc zostawiam.
OdpowiedzUsuńCzytałam, czytam i będę czytać. Masz talent, genialne pomysły, idealne opisy i gładkie przejścia. Gdy czytam Twojego bloga, przez chwilę nie istnieje nic innego.
Łatwo wejść w Twój świat, obawiam się, że szybko nie znajdę z niego wyjścia.
Pozdrawiam, Pomylona.
~