- Widzieliście co się z nią
stało?
- Nie znamy jej tak jak ty Kevin.
– odpowiedziała opanowanie Shilla
- Ten wzrok, zachowanie,
wszystko! Jak to możliwe, że wszystko tak szybko nastąpiło. Zniknęła na ponad
dzień i wraca zupełnie inna. RANA! Zagoiła się. Tak po prostu? To podobno miało
być trudniejsze!
- Krzyki na Rognera nic ci nie
dadzą. – starała się go uspokoić
- Niech coś zrobi! Miał nam
pomóc!
Rogner przez cały czas siedział w
ciszy i wydawał się w ogóle nie słuchać burzliwej rozmowy. W końcu jednak
przemówił.
- Po pierwsze, trzeba
porozmawiać z Alison. Najważniejsze jest
to, co siedzi w jej wnętrzu. Jak ona się czuje i czy jej to przeszkadza, bo
jeśli nie, to wszelkie działania będą bezcelowe.
- Czyli twierdzisz, że coś da się
zrobić.
Mierzyli się wzrokiem przez
dłuższy czas. Kevin z cichą nadzieją wypatrywał rozwiązania w jego oczach. Na
twarzy Rognera pojawił się dziwny wyraz, jak u rodzica, który licytuje się
argumentami z dziesięciolatkiem.
- Kevin, musisz wiedzieć, że
Rogner, jako nieliczny z czarowników spędził większość swojego długiego życia
analizując demoniczne przypadki. Próbował naprawiać najgorszych, sprowadzać ich
na właściwą ścieżkę lub uczył jak w dobry sposób mogą wykorzystać własne
umiejętności.
- To prawda.- potwierdził, ale w
jego głosie nie było dumy. Czyste stwierdzenie faktu. – Większość z nich tak
jak twoja przyjaciółka zostało ugryzione przez demona i za wszelką cenę chcieli
naprawić zło jakie wyrządzili. To wypływało z ich woli. Chcieli powrócić na
właściwy tor.
-No dobrze, a co z tymi, którzy
nie chcieli? – spekulował
- Z takim męczę się do dziś. –
westchnął
Kevin rozdziawił usta ze
zdziwienia.
- Ten nawiedzony metalowiec to
demon? I to taki zły? On przez cały czas był z Alison!
- Nie panikuj, proszę. – Shila
nie ustępowała, próbując uspokoić wzburzonego Kevina. Rozumiała, że ziemia
waliła mu się pod nogami, ale nie mógł aż tak emocjonalnie do tego podchodzić.
- Jego historia jest nieco
skomplikowana, ale wbrew pozorom ta dwójka ma ze sobą wiele wspólnego.
Zwłaszcza teraz. Według mnie powinni trzymać się razem.
Kevin jeszcze szerzej otworzył
oczy.
- N I E M A M
O W Y! Po moim, kuźwa trupie! Wiesz co?
Na nic się nam nie przydałeś, specu od demonów. Jutro zabieram stąd Alison i
razem wracamy do Jacksonville. Przynajmniej dowiemy się, co naprawdę dzieje lub
działo się z Drake’iem.
- Obawiam się, że nie do ciebie
należy ta decyzja. – Rogner znacząco uniósł brew
- Alison nie jest pełnoletnia, a
jej rodzice nie żyją. Jestem jej najbliższą osobą.
- Z tego co wiem, ma brata.
- A widzisz go gdzieś tutaj!? Bo
ja nie.
- Dobra, chyba zaczynacie
przesadzać. – stwierdził wchodzący do salonu Rusty – W całym domu was słychać,
a niektórzy próbują się wyspać. Dziwne, że tylko ja się obudziłem. Robi się
późno, ale Kevin – skinął na niego głową – musisz nieco odetchnąć. Świeże
powietrze dobrze ci zrobi. Proponuję by każdy nieco się uspokoił. Jutro bez
krzyków porozmawiacie. Bez pochopnych decyzji, ok?
Z Kevina zeszło powietrze, a
napięcie powoli opuszczało jego ciało. Westchnął głęboko i pozwolił się
wyprowadzić na zewnątrz. Na dworze z każdą minutą robiło się coraz chłodniej,
ale właśnie takiego orzeźwienia potrzebował. Już pierwszy podmuch wiatru
oczyścił jego umysł i pozwolił się wyciszyć.
Odeszli kilka kroków od domu i usiedli
na wilgotnym chodniku. Rusty wyciągnął papierosa po czym zaproponował drugiego
towarzyszowi. Kevin zrezygnowany zaprzeczył głową. Starał się ograniczać
wszystkie używki, by teraz przy tak tragicznym obrocie wydarzeń znowu nie wpaść
w śmiercionośny wir.
- Nie mogę tak nic nie robić,
widząc jak ją tracę. Bałem się tego jak cholera, ale nie sądziłem, że będzie aż
tak cężko. Jedno jej spojrzenie, rozumiesz? J E D N O i już wiedziałem jak jest źle. Jej oczy były
takie puste.
Przetarł twarz dłońmi, starając
trzymać się kupy i nie rozklejać.
- Wiesz co jest najgorsze? Będę
próbował jej pomóc, ale mam przeczucie, że ona nie będzie chciała jej przyjąć.
Już mnie nienawidzi.
- Nie nazwałbym tego nienawiścią.
– stwierdził szczerze Rusty – Nie jestem specem w piekielnych naukach, ale znam
się na ludziach. Myślę, że Alison jest przede wszystkim zagubiona. Dla niej to
też jest nowa sytuacja. Traci wszystkie odczucia i staje się obojętna, ale
oboje wiemy, kto może temu zapobiec.
- Drake? – skrzywił się Kevin
Rusty nie potwierdził.
* * *
Godzinami
wierciła się na pozostałościach z materaca, co jakiś czas zapadając w krótki
sen. Potrzebowała odpoczynku, ale w ogóle nie czuła się zmęczona. Jej powieki
opadały, a ciemność już prawie otulała jej umysł, ale potem zupełnie jakby ktoś
ją z tego wyciągał siłą. Serce jej przyspieszało napędzając do działania. Czas
mijał, a za oknem robiło się coraz ciemniej. Alison nie miała pojęcia która
jest godzina. Nigdzie nie było zegarka, a jeśli kiedykolwiek istniał to został
przez nią zniszczony jak cała reszta pokoju.
W
końcu zaprzestała daremnych prób i długo się przeciągając, w końcu wstała.
Podeszła do okna, otwierając je na oścież. Świeże powietrze wtargnęło do
środka, zrywając z podłogi walające się śmieci oraz pierza z pościeli. Coś
zaszeleściło pod jej palcami. Schyliła głowę odklejając niezgrabnie przyklejoną
kopertę. Wyciągnęła niewielkie zawiniątko oraz złożoną na pół kartkę.
Taki nowy mix. Testowany i uznany za potencjalnie niebezpieczny.
Miłej zabawy. Podziękujesz później.
Rusty
Połowicznie domyślając
się zawartości, odwinęła papier. Na podłogę upadły dwie białe kapsułki. Przez
moment na nie patrzyła rozważając, czy by jednak ich nie wyrzucić. Coś w środku
jednak hamowało ją przed tym słusznym aktem. Nie mogła przecież tak
sponiewierać prezentu. Znała przeszłość Rusty’iego i wiedziała, że to nie
tabletki na wzmocnienie odporności. Chłopak był w pewnym sensie dilerem i miał
dostęp do różnych mieszanek. Po tak strasznym dniu, była gotowa je wypróbować.
Jednym ruchem podniosła kapsułki i bez trudu połknęła. Miały gorzki,
nieprzyjemny smak, ale starała się o tym nie myśleć.
Nie wiedząc
czego ma się spodziewać, oraz kiedy to nastąpi, postanowiła nieco ogarnąć
bałagan jakiego narobiła. Meble nie nadawały się już dłużej do użytku, więc
tylko przeniosła ich szczątki w jeden kąt. Ubrania poskładała i położyła na
materacu. Zamiotła pierze i zawinęła je w porwane zasłony. Po wszystkim pokój
nie wyglądał już tak źle, chociaż do ideału sporo mu brakowało. Nie miała
jednak ochoty na dokładne czyszczenie wszystkiego, więc postanowiła chociaż
trochę zająć się sobą. Wzięła szybki prysznic i dwa razy umyła włosy. Następnie
włożyła na siebie parę czarnych jeansów, jakiś ciemny top oraz naciągnęła zużyte
trampki.
Trzymając się
okna weszła na parapet. Spojrzała do góry. Światło w pokoju Raina było
zgaszone. Wspięła się na dach, a następnie zerknęła przez okno do środka. Leżał
na łóżku i głęboko spał. Nie obudził się nawet kiedy wtargnęła do pomieszczena,
omal nie przewracając się przez okiennicę.
Zerknęła na
niego, rozważając czy go nie obudzić. Nie chciała dłużej siedzieć w tym domu.
Była ciekawa jak toczą się sprawy na hali, a wolałaby nie iść tam sama.
Ostatnio nie za dobrze się to skończyło. W końcu umarła, nie? Widząc jak
potulnie wtula się w poduszkę postanowiła dać mu jeszcze kilka minut, a sama
rozejrzała się trochę po jego czterech kątach. Pokój nie był duży, ale przez
ciemne ściany, miała wrażenie, że się nie kończy, a ona znajduje się w próżni.
Meble o jeden odcień jaśniejsze, dawały jej pewność, że to jednak nie prawda. Poza
ciemnymi barwami nie znajdowało się tutaj nic szczególnego, co trochę ją
rozczarowało. Właściwie to nie wiedziała czego tak dokładnie się spodziewała,
ale sądząc po jego ubraniach, wystój pokoju powinien być bardziej przerażający.
Niemal od razu podeszła do szafy, otwierając ją na oścież. Nie było to grzeczne
tak mu grzebać, ale ciekawość zwyczajnie przeżerała jej skórę. Czerń, tylko
tyle się w niej znajdowało. Mnóstwo ciuchów, a wszystkie w jednym kolorze. Może
odcień momentami się zmieniał, ale to raczej z powodu zużycia. Koszulki i
spodnie w większości były albo podarte, albo poprzecierane. Kamizelki i kurtki
zazwyczaj w skórze lub w jeansie. Zrezygnowała z dalszych obserwacji i
otworzyła pierwszą lepszą szufladę. Nie wiedziała, czy była bardziej zdziwiona
czy rozbawiona kiedy zauważyła parę idealnie wyszlifowanych noży, wręcz
przeznaczonych do rzucania. Sama miała w swoim pokoju kilka podobnych, ale nie
były aż tak idealne i przerażające jak te. Tak, czasy kiedy musiała bronić się
przy pomocy noży już minęły. Teraz… Właściwie to nie wiedziała czym była i czy
nadal umiała przybrać postać zwierzęcia. Może też powinna mieć przy sobie jakąś
broń.
Z
westchnięciem zamknęła szufladę. Już wystarczyło, że penetruje jego rzeczy
osobiste, nie będzie go przecież okradać. Odwróciła się, nadal kuszona przez
błyszczącą stal. Znudzona przeszukiwaniem usiadła na łóżko obok nadal śpiącego
Raina. Znów towarzyszyło jej to dziwne uczucie chłodu. Leżał na brzuchu do
połowy przykryty kołdrą, przez co jego dwie blizny były doskonale widoczne.
Ciarki ją przeszły na samą myśl o paskudnie poszarpanej ranie, po której
zostały. Ostrożnie wyciągnęła dłoń w ich kierunku. Jego gładka skóra została zbezczeszczona
przez nierówną powierzchnię blizn.
Świst
powietrza i nagle znalazła się na podłodze. Rain w mgnieniu oka zacisnął ręce
na jej nadgarstkach i rozpłaszczył ją na podłodze, siadając okrakiem na jej
nogach.
- Co tutaj robisz, kobieto?
- Aktualnie? Leżę na podłodze. To
całkiem zabawne. – zaśmiała się
Wbrew woli jej wzrok zjechał
niżej na jego klatkę, a potem brzuch. Miał na sobie spodnie od dresu, ale brak
koszulki i tak odsłaniał tyle ile trzeba. Rain nie należał do specjalnie
umięśnionych, ale też nie miał się czego wstydzić. Smukła i wychudzona sylwetka
mogła odrzucać, ale dziwnie pasowała do jego mrocznej aury. Był jak męska
wersja kostuchy. Równie przerażający i tajemniczy, ale w pewien mroczny sposób
pociągający.
- Czego chcesz? – pytanie przywróciło
jej wzrok na jego twarz.
Kryształowe oczy wwiercały się w
nią, jakby chciały dosięgnąć duszy. Rozczochrane i ciemne niczym smoła włosy
okalały jego twarz z każdej strony, dodając mu buntowniczego uroku.
Uśmiechnęła się. Jego twarz
zaczęła powoli wirować. Zamknęła oczy i uniosła się na rękach.
- Wyjść stąd. – szepnęła tuż przy
jego uchu – Potrzebuję oderwania się od tej rzeczywistości.
- To chyba masz już za sobą, co? -
Opadła z powrotem na podłogę, a on puścił jej nadgarstki. Głęboko westchnął po
czym rzucił jej telefon. – Zadzwoń do Jake’a. On da ci to czego potrzebujesz.
To imprezowa bestia.
Spojrzała na niego nieco
zszokowana, ale bez wahania wybrała numer, na co on wydał się nieco zaskoczony.
Zdążyła pokazać mu język, kiedy głos po drugiej stronie przemówił.
- Właśnie miałem do ciebie
dzwonić. Mam nowe informacje o…
- Tutaj Alison. Rain najwyraźniej
nie chce z tobą gadać.
Nie przestając się śmiać, przeturlała
się na brzuch, niczym mała dziewczynka.
- Alison? Witaj, kochana. Czego
dusza potrzebuje?
- Wyjścia z tego ponurego domu.
Zaproponowałam to panu „ja się nie bawię”, ale kazał mi zadzwonić do ciebie.
- Idealnie się składa. – Alison niemal
słyszała jak zaklaskał w dłonie – Ugotujemy dwie zupy w jednym, piekielnym
kotle.
- To chyba tak się nie mówi.
- Nieważne. Daj mi Raina, a ja ci
gwarantuje, że zabierze cię do najlepszego klubu w Aberdeen.
- Stoi. – uśmiechnęła się zwycięsko,
po czym oddała telefon właścicielowi.
- Jake, naprawdę nie mam ochoty
na…
Nie dokończył zdania. Przez
dłuższą chwile wsłuchiwał się w słowa dobiegające z drugiej strony. Alison była
zbyt rozkojarzona i szczęśliwa by móc się na czymkolwiek skupić. Bez celu
turlała się po podłodze jak w amoku, cicho nucąc.
Po kilku minutach Rain zakończył
rozmowę i cicho zaklął. Marszcząc czoło spojrzał na nie do końca trzeźwą Alison
po czym powiedział.
- Wygląda na to, że wyszłaś na
swoje. Zbieraj się.
- Mówisz do siebie? Bo to ty
jesteś w piżamie. – stwierdziła podnosząc się na łokciach, mierząc go wzrokiem
od stóp do głów – Chociaż jak dla mnie, możesz iść w takim stroju. Trochę jest
zimno, ale z takim nastawieniem do świata, to chyba jesteś przyzwyczajony do
braku ciepła w swoim życiu.
- Jakaś ty dzisiaj zabawna. Ja
przynajmniej nie obmacuje po kryjomu.
- Wypraszam sobie. – oburzyła się
– Prawie cię nie dotknęłam. Zresztą na pewno nie bardziej niż ta gadzina z
Hali.
-
Czy to zazdrość? – zaśmiał się
- Raczej stwierdzenie, że masz
okropny gust. Była paskudna i jakbym była facetem to nawet za miliony dolarów
bym się z nią nie przespała.
- Jakbyś była facetem, to byś tak
nie mówiła. – przyznał, ubierając jedną ze swoich ciemnych koszulek, która
właściwie odsłaniała więcej niż zakrywała.
- Skoro byłeś aż tak zdesperowany…
- mruknęła
Zarzucił kurtkę na ramiona i
ukucnął tuż przy niej. Pochylił się do przodu w stronę jej twarzy.
- Nie tak jak ona. – szepnął. Następnie
wstał na równe nogi i ruszył w stronę okna. Zerknął przez ramię na nadal leżącą
na podłodze Alison. – Mówiłaś coś o oderwaniu od rzeczywistości?
Machnął głową, po czym wyskoczył
na zewnątrz. Alison nie czekając na zaproszenie zerwała się z ziemi i pobiegła
za nim.
Naćpana Alison...Już drugi raz... Ciekawe co wydarzy się tym razem.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, jak zawsze.
~Pozdrawiam, Pomylona.
Jestem idiotką , praktycznie cały czas szczerze się do twojego bloga i nie mogę przestać to jest zajebiste a jak on zareagował jak chciała go dotknąć ha ha ha no nie wytrzymam z czekaniem na następny no i powtarzam się ale ja naprawdę czekam na tą książkę ;)
OdpowiedzUsuń~ Agata