środa, 4 lutego 2015

Prolog

Przeczuwał, że ten dzień nie będzie zwyczajny. Jako tak stary czarownik miał prawo nudzić się własnym życiem. Okrążył świat niezliczone ilości razy, odwiedzał miejsca, o których nawet nie śnili zwyczajni śmiertelnicy, pracował w tylu branżach i poznał tyle nadnaturalnych istot, że już w niczym nie odnajdował radości. Wszystko wydawało mu się czarno białe i zwyczajne. Nie miał już ochoty być wzorem lub tym bardziej natchnieniem dla innych czarowników, dlatego postanowił usunąć się w cień. Miał nadzieję, że wszyscy zdążą o nim zapomnieć i znajdą sobie innego faworyta. Nie on jeden posiadał takie doświadczenie w magii oraz dysponował tak szeroką wiedzą. Odseparowanie się od świata pomogło mu osiągnąć spokój, jednak nie na długo. Monotonność życia była przyjemna jedynie przez kilka lat, potem chęć przygód powróciła. Znów pragnął wyzwań, jakie stawiało na jego drodze życie. Stąd tak niebezpieczne zainteresowanie przeciwną stroną, którą ludzie nazywali czarną magią. Sam nie lubił tak się do niej odnosić. Ta energia była inna, niezrozumiała, ale nie ciemna, czy zła. Przynajmniej nie dla niego. Wiedział, że przy ogromie pracy i dużych zasobach cierpliwości nawet najmroczniejsze i najbardziej okrutne z potworów da się jakoś odmienić. Podstawą było zrozumienie i długotrwała obserwacja. Niejednokrotnie spotkał się z trudnymi przypadkami, które rzeczywiście nie nosiły w sobie nic innego poza nienawiścią i nienaturalną żądzą. Były to najzimniejsze i najpodlejsze ze stworzeń, które określał Czarną Masą. One nie należały do tego świata, a nawet do tego wymiaru. Nie miały szans na normalną egzystencję wśród ludzi.
 - To nie jest zwyczajny dzieciak. – powiedział mężczyzna o imieniu Ian. Rogner nie pamiętał jego nazwiska, ale wiedział, że brzmiało podobnie, co jego własne. Ruin? Riner? Jakoś tak. – Musisz na niego uważać. Mój syn poświęcił tak wiele, by go uratować.
 - Umarł?
Mężczyzna spojrzał na niego dziwnym wzrokiem. No tak. Czasami bezpośredniość nie jest wskazana, ale po tylu latach można było mu to wybaczyć. Momentami sam się dziwił, że jeszcze całkowicie nie oszalał.
 - Nie. – zaprzeczył mężczyzna – Aziz żyje, ale stracił samego siebie.
Smutek na jego twarzy, był tak dołujący, że Rogner szybko musiał przejść do sedna.
- Gdzie on jest?
- Został w Jacksonville.
- Nie mam na myśli twojego syna. – sprostował czarownik
- No tak.
Ian jakby otrzeźwiał. Przetarł zmęczoną twarz i poprowadził Rognera na parking. W środku nocy plac był prawie całkowicie pusty. Gdzie właściwie jeździli ludzie o tej porze? Uliczne latarnie oświetlały ulice, które przez liczne kałuże niemal błyszczały.
- Jest w środku.
Rogner podszedł do drzwi i spojrzał przez szybę. Z tyłu na siedzeniu spał młody chłopak, nie starszy niż piętnastolatek. Twarz miał bladą, a włosy czarne jak smoła. Wyglądał niezwykle niewinnie, kiedy tak drzemał skulony niczym pies.
- Jest pan pewien? – zwątpił czarownik
- Zapewniam, że się nie mylę. To nie jest zwyczajny dzieciak. – zapewnił już drugi raz
- W czym polega problem?
Mężczyzna zwątpił. Zmieszany podrapał się po głowie. Nie mógł mieć więcej niż trzydzieści lat, ale był niezwykle drobny. Ciemne, już dawno nieprzycinane włosy okalały jego głowę, a zielone oczy spod przymkniętych powiek wpatrywały się w śpiącego chłopca. Rogner widział w nich pewnego rodzaju przywiązanie, może nawet miłość.
- On nie jest zły, jest dla mnie jak syn, ale ja nie mam siły by nad nim zapanować. Kiedy go adoptowałem nie miałem pojęcia, że to nie jest ludzkie dziecko.
- Naprawdę znam wiele takich historii. Proszę przejść do części, która mnie interesuje. – Takie ponaglanie nie należało do grzecznych, ale naprawdę nie miał czasu. Co było dość zabawne, skoro był nieśmiertelny.
- Problem pojawia się w momencie, kiedy Kyrian traci samokontrolę. Nie potrafię tego wyjaśnić. Zupełnie jakby jakieś ciemne moce nad nim zapanowały. Skierowałem się już do nie jednego czarownika o pomoc, zwłaszcza po tym, co się stało z moim synem. Nie chciałem, by Aziz czuł konieczność postawienia własnego życia ponad niego. Wiem, że jest opiekuńczy i oddałby wszystko dla brata, nawet, jeśli nie łączą ich więzy krwi.
- Co twierdzili inni czarownicy? – Nie był tym jakoś specjalnie zainteresowany, ale zawsze warto choćby ponabijać się z pobratymców.
- Mówili, że chłopak ma w sobie złą energię. Kazali mi się go pozbyć, ale ja nie potrafiłem. Słyszałem pogłoski, że istnieje czarownik, który interesuje się takimi przypadkami. Zapewniam, że…
- … dzieciak nie jest zwyczajny. Tak wiem. Już to mówiłeś. – odparł znudzony – Czego właściwie ode mnie oczekujesz?
- Chcę, żeby znalazł miejsce, do którego należy, by zapomniał o nas i zaczął wszystko od nowa.
Cóż właściwie mógł uczynić? Jako czarownik, który pała zainteresowaniem do niespotykanych przypadków, nie potrafił odmówić. Przygarnął chłopca, który wraz z wiekiem stawał się coraz większą zagadką. Był uśmiechem samego diabła, nadającym tempa życiu czarownika. 

2 komentarze:

  1. Nie wiele zrozumiałam ale wow ja chce już kolejny albo nie ja chce twoją książke i jeszcze więcej rozdziałów ;) nie wiem co jeszcze napisać ale nie uwierzysz jaka byłam szczęśliwa jak zobaczyłam ten prolog ;) czekam na nn tylko prosze aby był jak naj szybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też nie wiele zrozumiałam XD ale zapowiada się ciekawie. Kiedy pierwszy rozdział ? Nie mogę się doczekać ! Codziennie tu wchodzę i patrzę czy już się pojawił. Proszeeeeee napisz do wydawnictwa żeby wydali INNA, ja chcę ją mieć na półce !
    Pozdrawiam i życzę sukcesów w pisaniu ;)

    OdpowiedzUsuń