środa, 11 lutego 2015

Rozdział 2

Noc była ciężka. Alison nie potrafiła zmusić się do snu w obcym miejscu, tak daleko od rodzinnego miasta. Nieustannie wierciła się na łóżku, starając znaleźć najwygodniejszą pozycje. Pokój, który jej przydzielono nie był duży, ani jakoś ekstremalnie wyposażony. Kilka szafek, w których powinna schować swoje ubrania, miejsce do spania oraz jeden nocny stolik. Leżąc na kołdrze, wpatrywała się w widok za oknem. Miasto było intensywnie oświetlone przez wysokie latarnie, mimo tego nie mogło się równać z Jacksonville. Alison pomyślała, że wcale nie byłoby jej tutaj źle. Gdyby tylko miała wszystkich, na których jej zależy przy sobie. Byłaby wtedy spokojniejsza. A tak nie mogła robić nic poza stałym sprawdzaniem komórki. Liczyła na jakieś nowe wiadomości od Chrisa, jednak żadnych nie dostała od momentu przyjazdu.
Zrezygnowana obróciła się na bok. Kevin i Shila na pewno już dawno odpłynęli w głęboki sen. Widziała jak bardzo byli zmęczeni. Ona również, ale nie na tyle by móc zasnąć. Ciekawił ją chłopak, którego widziała. Starała się o nim nie myśleć, ale nie potrafiła odseparować się od niego na stałe. To było dziwne uczucie. Jakby coś w środku przyciągało ją do niego, ale nie był to pociąg fizyczny. W przeciągu tych kilku sekund dostrzegła, że jego uroda nie należy do przeciętnych, ale to było coś innego. Nie myślała o nim w ten sposób. Właściwie sama nie potrafiła tego wyjaśnić. Nigdy wcześniej tak się nie czuła. To Drake był jej sercem, ale ta tajemnicza postać wżerała się w jej umysł. Alison nie wiedziała, co w tej chwili miała silniejsze.
Przerzucając się z jednej strony na drugą, spróbowała policzyć od zera do stu, a potem z powrotem. Kiedy była już przy siedemdziesięciu, usłyszała, jakiś hałas na korytarzu. Odruchowo spojrzała na zegarek. Było kilka minut po pierwszej w nocy. Kto o tej godzinie też nie mógł zasnąć? Może to Kevin? On też często nie potrafił się zaaklimatyzować.
Ulegając ciekawości wyszła z pokoju i skierowała się w stronę kuchni. W domu było ciemno, jedyne światło dochodziło z kuchni, a konkretnie z otwartej lodówki, w której drzwiach stał owy tajemniczy chłopak. Niechlujnie o nią oparty, wpatrywał się w jej wnętrze w bezruchu. Alison w ciszy mu się przypatrywała. Miał na sobie to samo ubranie co poprzednio z tym, że bardziej wygniecione i brudne. Jasne światło idealnie podkreślało jego ostre rysy twarzy i bladą karnacje.  Mijały minuty, a on nawet przez moment się nie poruszył. Alison zaczynała myśleć, że może wpadł w jakiś stan hibernacji, albo lunatykuje. Tylko, czy wtedy nie byłby w piżamie? W sumie to nie zdziwiłaby się gdyby spał w takim ubraniu. Zdecydowanie nie należał do zwyczajnych osób.
 -Ykhm. – odchrząknęła – Wszystko w porządku? Nie znam się na urządzeniach chłodzących, ale patrzenie się w nie godzinami nie sprawi, że pojawi się w nich coś nowego.
Nie zareagował, więc kontynuowała.
- Widzieliśmy się dziś wieczorem, ale tak szybko wyszedłeś, że nie zdążyłam się przedstawić. Razem z przyjaciółmi zostaniemy tutaj przez jakiś czas, więc pomyślałam, że może warto to zrobić. Jestem Alison.
Spojrzała na niego wyczekująco.
- A ty kim jesteś? – ciągnęła
- A ja jestem… - Zrezygnowanym ruchem zamknął lodówkę. - … niezainteresowany.
Przeczesał włosy palcami i nie zwracając na nią uwagi skierował się na górę. Alison była nieco zdumiona, ale prawdziwe zaskoczenie przyszło w momencie, w którym ją mijał. Nie dotknął jej nawet przez chwilę, ale miała wrażenie, że przez jej ciało przeszła chłodna łuna. Zupełnie jakby pewien rodzaj zimna ciągnął się za nim niczym peleryna. Była pewna, że sobie tego nie wyobraziła, ale cóż mogła zrobić? Nie poznała nawet jego imienia, więc nie miała co liczyć na jakąś dłuższą rozmowę.

* * *
               
Zdeterminowane i irytujące bębnienie zmusiło ją by otworzyła oczy. Ktoś dobijał się do drzwi jej pokoju, ale odgłos był nieco cichszy, niż jej się zdawało. Zmęczonym ruchem przeczesała włosy i zmrużyła oczy przed blaskiem słońca. Świeciło niezwykle intensywnie tego dnia.
- Czego chcesz? – wymamrotała trzymając głowę przy poduszce.
- Jeszcze śpisz? – dobiegło dziwne pytanie, a następnie do środka wmaszerował Kevin, patrząc na nią zdziwionym wzrokiem. – Już dawno minęło południe.
- Co? – gwałtownie spojrzała na zegarek. Rzeczywiście.
- O której się położyłaś?
- Nie pamiętam. – odpowiedziała szczerze – Ale chyba późno.
- To ta zmiana czasu. Musimy się przyzwyczaić. Niektórym wychodzi to lepiej. – uśmiechnął się dumny, że tym razem to on odgrywa rolę porannego ptaszka.
- Nagród nie przewidujemy. – odparła i zaczęła gramolić się z łóżka.
Bez słowa więcej ruszyła do łazienki, do której miała bezpośredni dostęp. Złapała pierwsze lepsze ubrania z torby i zamknęła drzwi. W pomieszczeniu nie było okien, wiec musiała zapalić żarówkę. Jak tylko jej blask rozświetlił łazienkę, od razu zakryła oczy dłonią.
- Żarówki mają napędzane reaktorem jądrowym, czy co?
Zrezygnowana zgasiła światło, zdając się na swój zwierzęcy wzrok. Ciemność była o wiele lepsza, a poruszanie się w niej nie było aż tak trudne jak myślała. Widziała wyraźnie każdy kontur i bez problemu mogła doprowadzić się do ładu. Dziesięć minut później była już z powrotem w pokoju. Kevin siedział na łóżku i patrzył na nią wyczekująco.
- Wiesz, że Rogner nie będzie nam kazał płacić ekstra za prąd, nie?
- A kto wie?
Pytaniem zbyła jego dalsze drążenie tematu. Nie była w nastroju na takie przekomarzanie, co nie było w jej stylu. To zawsze z Kevinem droczyła się najdłużej i uwielbiała momenty, w których udawało jej się go przegadać. Może już z tego wyrosła, albo była zbyt zmęczona? Czuła się jakby w ogóle nie spała i najchętniej od razu wróciłaby do łóżka. Zamiast tego usiadła na podłodze i wpatrywała się w podłogę.
- Jak ręka? – zagadał, kiedy cisza się przedłużała
- Chyba w porządku. Piecze tak samo jak wcześniej.
- Sporo o tym myślałem. - Spojrzała na niego z zainteresowaniem. – No wiesz o tej całej akceptacji, czy jak to się nazywa…
- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, Kevin. – wtrąciła – Nie jestem jeszcze gotowa, by o tym rozmawiać.
W głębi serca Alison bała się tego, co może się z nią stać. Widziała, co robili i jak zachowywali się Potępieni. W ich oczach nie było emocji tylko pustka, którą łatwo można było zapełnić rozkazami. Nie wiedziała, czy miałaby w sobie na tyle siły by zapanować nad ciemnością, która już zmierzała do jej serca.
- Wiesz, że jestem tutaj dla ciebie. – Przysiadł się do niej i złapał ją za dłoń. – Uszanuję twoją decyzje jakakolwiek by ona nie była, ale pamiętaj, że drogi są tylko dwie, a ja nie chciałbym żebyś wybrała tą gorszą.
- A która właściwie jest gorsza? – wypaliła
- Śmierć, czy bycie bezdusznym demonem?
Nie przejęła się zszokowanym wyrazem twarzy przyjaciela. Gwałtownie wstała i wyszła z pokoju. Nie obejrzała się, czy ruszył za nią. Nie obchodziło jej to. Jak tylko wybiegła na korytarz napotkała na swojej drodze czarownika, który z dziwnym uśmiechem jej się przyglądał.
- Cieszę się, że już wstałaś. Ponieważ czasu jest niewiele jest coś, co musimy załatwić, co ułatwi mi zdiagnozowanie jak wielką dawkę jadu otrzymałaś. Myślę, że jesteś gotowa by zacząć.
Nim zdążyła odpowiedzieć, czarownik wykonał dziwny gest, po którym gdzieś nad ich głowami rozniósł się ogromny huk, jakby ktoś powywracał meble. Dosłownie sekundę później na schodach stanął rozwścieczony, czarnowłosy chłopak.
Jednak nosił piżamę – zauważyła, przyglądając się długim czarnym dresom. Przynajmniej coś, co można było uznać za piżamę, bo nie miał na sobie nic więcej. Alison dostrzegła jak bardzo był chudy. Mógłby przebić samego Kevina w najciemniejszych okresach życia, kiedy widziało się na nim praktycznie wszystkie żebra. Z tym, że u nieznajomego chłopaka taka budowa dziwnie pasowała i nie wyglądało to jak anorektyczne wychudzenie. Był wystarczająco wysoki by to wszystko zamaskować. Poza tym Alison, widziała już poprzedniego wieczoru jego długie, kościste nogi, więc nie mogła się dziwić, że wyżej jest tak samo. Co więcej duża część jego skóry była zakryta przez tatuaże nieokreślonych kształtów. Prawa ręka była nimi całkowicie zakryta i wyglądała jakby ktoś wysmarował go czarną farbą. Wzory nakładały się na siebie w taki sposób, że z daleka nie rozpoznawało się, co właściwie przedstawiają. Kilka pojedynczych znaków miał też na piersi oraz drugim przedramieniu, na którym widniał jakiś napis.
- Cholera, przecież jest środek dnia! – warknął na czarownika
- Dla ciebie zaczął się już wieczór. – oznajmił Rogner, nieprzejęty wybuchem złości. – Schodzimy do piwnicy.
Chłopak ostentacyjnie przewrócił oczami, ale bez słowa sprzeciwu ruszył w nakazanym kierunku. Następnie to samo zrobiła Alison, a za nią czarownik.
Piwnica miała nieco większą powierzchnię niż sam dom. Przynajmniej taka się wydawała mimo nagminnego zagracenia i pajęczyn. Pomijając kurz i walające się śmieci, była urządzona jak pomieszczenie, w którym ktoś kiedyś mieszkał. Kilka powycieranych, skórzanych kanap, fotele w tym samym stanie, telewizor, którego nie widziała na górze, wieża oraz wiele innych elektronicznych urządzeń.
- Co takiego będziemy robić, że musieliśmy zejść aż do piwnicy?
- Ja nic.  – stwierdził czarownik, który zamiast zejść całkowicie na dół stał przy drzwiach. – Ale wy powinniście się rozgościć.
Po tych słowach wyszedł na zewnątrz i zatrzasnął drzwi. Alison od razu ruszyła w ich stronę i zaczęła szarpać się z klamką.
- Co to ma znaczyć? – krzyknęła uderzając w ich powierzchnię.
Odpowiedzi nie otrzymała. Nie słyszała też niczego, co mogłoby wskazywać na obecność czarownika. Żadnych szmerów, szurania, czy choćby bicia serca.
Nie do końca rozumiejąc, co właściwie miało miejsce odwróciła się z powrotem. Nieznajomy najwyraźniej się nie przejął. Rozsiadł się na jednej z kanap, obserwując stertę gratów, które ustawione były w jednym z kątów.
Alison odpuściła sobie jakąkolwiek próbę rozmowy z nim, sądząc, że i tak nie otrzyma odpowiedzi. Zamiast niepotrzebnie się trudzić, zaczęła bezczynnie krążyć po pomieszczeniu. Nie miała zegarka, ale czas wydawał się dłużyć. Zwyczajnie się nudziła, mimo, że kilkakrotnie zmieniała trasę oraz kierunek swoich wędrówek. Nie mogła przy tym przeoczyć, że w momencie, w którym dostatecznie blisko mijała chłopaka, przeszywał ją ten sam, niewyjaśniony chłód. Musiał zauważyć, że Alison zaczyna coś podejrzewać, bo po kilku godzinach sam zaczął rozmowę.
 - Z jakim demonem zadarłaś, kobieto?
Była tak zaskoczona tym, że się odezwał, że niemal nie odskoczyła. Głos miał tak samo głęboki jak zapamiętała. Niezwykle dojrzały i niepasujący do jego buntowniczego wyglądu. Chociaż teraz jak był tylko w spodniach, nie wyglądał już aż tak intrygująco, chociaż nadal w nieznany jej sposób ją przyciągał.
- Czy jak ci odpowiem, to potem dalej będziesz udawał, że mnie tutaj nie ma?
- Zależy jak ciekawą osobą się okażesz. – zerknął na nią całkowicie poważnie. Kryształowe oczy przeszyły ją na wskroś.
 - To już chyba ustaliłeś. – odpowiedziała odwracając się od niego. Nie mogła znieść spojrzenia przeżerającego się przez jej skórę.
Nic więcej nie powiedział. Kiedy cisza się przedłużała, Alison odważyła się na niego zerknąć. Położył się na jednej z kanap i najwyraźniej zasnął. Tak cicho jak tylko potrafiła zbliżyła się na kilka kroków, by lepiej się mu przyjrzeć. Jego klatka piersiowa spokojnie unosiła się i opadała, a oczy co jakiś czas wykonywały gwałtowny ruch pod zamkniętymi powiekami. Zdecydowanie pogrążył się we śnie. Właściwie Alison była tak zmęczona, że najchętniej zrobiłaby to samo. Jednak czysta ciekawość zabraniała jej tego. Stanęła po drugiej stronie oparcia i lekko się wychylając, przejechała po nim wzrokiem. Zauważyła, że tatuaże na jego ramieniu przedstawiają głównie pióra, które w dziwny sposób się ze sobą łączyły, biegnąc po całej ręce i docierając aż do szyi. Co jakiś czas pojawiały się dziwne symbole, których znaczenia nie znała. Powędrowała dalej koncentrując się na dużym tatuażu na lewym obojczyku. Nie było to nic niezwykłego, chociaż było dość dziwnym pomysłem. Trzy nierówne kreski, jakby ślady po pazurach. To napisu Alison ciekawa była najbardziej. Nie znała tego języka, a pismo było tak zawiłe, że z trudem mogła je odczytać.
Per aspera…
Nagle się poruszył, zakładając ramię za głowę i całkowicie zasłaniając napis. Jednak jej oczom ukazał się nowy, tuż pod żebrami. Był tak mały, że ledwo widoczny. Zwyczajna gwiazda, a raczej jej kontury. Dziwne miejsce jak na tak mały znak-pomyślała.
Westchnęła i oparła się o kanapę. Co niby miałaby tutaj robić i jak długo zostać? Co to da Rognerowi, że zamknie ją na kilka godzin z mało otwartym towarzysko facetem?
W końcu jej ciało nie wytrzymało i zwyczajnie musiała się położyć. Wybrała sobie sofę stojącą jak najdalej w kącie i nie narzekając zbyt długo na niekomfortowe poduchy, zasnęła. 

2 komentarze:

  1. Jestem strasznie ciekawa dlaczego czarownik ich tam zamkną ;)
    Co do rozdziału naprawdę ciekawy i nie mogę doczekać się kolejnego ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko ty jesteś ciekawa dlaczego ich tam zamknięto i kim jest ten chłopak przy okazji cały czas nie wiem co z drake i czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń