Noc
była ciężka. Alison nie potrafiła zmusić się do snu w obcym miejscu, tak daleko
od rodzinnego miasta. Nieustannie wierciła się na łóżku, starając znaleźć
najwygodniejszą pozycje. Pokój, który jej przydzielono nie był duży, ani jakoś
ekstremalnie wyposażony. Kilka szafek, w których powinna schować swoje ubrania,
miejsce do spania oraz jeden nocny stolik. Leżąc na kołdrze, wpatrywała się w
widok za oknem. Miasto było intensywnie oświetlone przez wysokie latarnie, mimo
tego nie mogło się równać z Jacksonville. Alison pomyślała, że wcale nie byłoby
jej tutaj źle. Gdyby tylko miała wszystkich, na których jej zależy przy sobie.
Byłaby wtedy spokojniejsza. A tak nie mogła robić nic poza stałym sprawdzaniem
komórki. Liczyła na jakieś nowe wiadomości od Chrisa, jednak żadnych nie
dostała od momentu przyjazdu.
Zrezygnowana
obróciła się na bok. Kevin i Shila na pewno już dawno odpłynęli w głęboki sen.
Widziała jak bardzo byli zmęczeni. Ona również, ale nie na tyle by móc zasnąć.
Ciekawił ją chłopak, którego widziała. Starała się o nim nie myśleć, ale nie
potrafiła odseparować się od niego na stałe. To było dziwne uczucie. Jakby coś
w środku przyciągało ją do niego, ale nie był to pociąg fizyczny. W przeciągu
tych kilku sekund dostrzegła, że jego uroda nie należy do przeciętnych, ale to
było coś innego. Nie myślała o nim w ten sposób. Właściwie sama nie potrafiła
tego wyjaśnić. Nigdy wcześniej tak się nie czuła. To Drake był jej sercem, ale
ta tajemnicza postać wżerała się w jej umysł. Alison nie wiedziała, co w tej
chwili miała silniejsze.
Przerzucając się z jednej strony na drugą, spróbowała policzyć od zera do stu, a potem z powrotem. Kiedy była już przy siedemdziesięciu, usłyszała, jakiś hałas na korytarzu. Odruchowo spojrzała na zegarek. Było kilka minut po pierwszej w nocy. Kto o tej godzinie też nie mógł zasnąć? Może to Kevin? On też często nie potrafił się zaaklimatyzować.
Przerzucając się z jednej strony na drugą, spróbowała policzyć od zera do stu, a potem z powrotem. Kiedy była już przy siedemdziesięciu, usłyszała, jakiś hałas na korytarzu. Odruchowo spojrzała na zegarek. Było kilka minut po pierwszej w nocy. Kto o tej godzinie też nie mógł zasnąć? Może to Kevin? On też często nie potrafił się zaaklimatyzować.
Ulegając
ciekawości wyszła z pokoju i skierowała się w stronę kuchni. W domu było
ciemno, jedyne światło dochodziło z kuchni, a konkretnie z otwartej lodówki, w
której drzwiach stał owy tajemniczy chłopak. Niechlujnie o nią oparty,
wpatrywał się w jej wnętrze w bezruchu. Alison w ciszy mu się przypatrywała.
Miał na sobie to samo ubranie co poprzednio z tym, że bardziej wygniecione i
brudne. Jasne światło idealnie podkreślało jego ostre rysy twarzy i bladą
karnacje. Mijały minuty, a on nawet
przez moment się nie poruszył. Alison zaczynała myśleć, że może wpadł w jakiś
stan hibernacji, albo lunatykuje. Tylko, czy wtedy nie byłby w piżamie? W sumie
to nie zdziwiłaby się gdyby spał w takim ubraniu. Zdecydowanie nie należał do
zwyczajnych osób.
-Ykhm. – odchrząknęła – Wszystko w porządku?
Nie znam się na urządzeniach chłodzących, ale patrzenie się w nie godzinami nie
sprawi, że pojawi się w nich coś nowego.
Nie zareagował, więc
kontynuowała.
- Widzieliśmy się dziś wieczorem,
ale tak szybko wyszedłeś, że nie zdążyłam się przedstawić. Razem z przyjaciółmi
zostaniemy tutaj przez jakiś czas, więc pomyślałam, że może warto to zrobić.
Jestem Alison.
Spojrzała na niego wyczekująco.
- A ty kim jesteś? – ciągnęła
- A ja jestem… - Zrezygnowanym
ruchem zamknął lodówkę. - … niezainteresowany.
Przeczesał włosy palcami i nie
zwracając na nią uwagi skierował się na górę. Alison była nieco zdumiona, ale
prawdziwe zaskoczenie przyszło w momencie, w którym ją mijał. Nie dotknął jej
nawet przez chwilę, ale miała wrażenie, że przez jej ciało przeszła chłodna
łuna. Zupełnie jakby pewien rodzaj zimna ciągnął się za nim niczym peleryna.
Była pewna, że sobie tego nie wyobraziła, ale cóż mogła zrobić? Nie poznała
nawet jego imienia, więc nie miała co liczyć na jakąś dłuższą rozmowę.
* * *
Zdeterminowane
i irytujące bębnienie zmusiło ją by otworzyła oczy. Ktoś dobijał się do drzwi
jej pokoju, ale odgłos był nieco cichszy, niż jej się zdawało. Zmęczonym ruchem
przeczesała włosy i zmrużyła oczy przed blaskiem słońca. Świeciło niezwykle
intensywnie tego dnia.
- Czego chcesz? – wymamrotała
trzymając głowę przy poduszce.
- Jeszcze śpisz? – dobiegło
dziwne pytanie, a następnie do środka wmaszerował Kevin, patrząc na nią
zdziwionym wzrokiem. – Już dawno minęło południe.
- Co? – gwałtownie spojrzała na
zegarek. Rzeczywiście.
- O której się położyłaś?
- Nie pamiętam. – odpowiedziała
szczerze – Ale chyba późno.
- To ta zmiana czasu. Musimy się
przyzwyczaić. Niektórym wychodzi to lepiej. – uśmiechnął się dumny, że tym
razem to on odgrywa rolę porannego ptaszka.
- Nagród nie przewidujemy. –
odparła i zaczęła gramolić się z łóżka.
Bez słowa więcej ruszyła do
łazienki, do której miała bezpośredni dostęp. Złapała pierwsze lepsze ubrania z
torby i zamknęła drzwi. W pomieszczeniu nie było okien, wiec musiała zapalić
żarówkę. Jak tylko jej blask rozświetlił łazienkę, od razu zakryła oczy dłonią.
- Żarówki mają napędzane
reaktorem jądrowym, czy co?
Zrezygnowana zgasiła światło,
zdając się na swój zwierzęcy wzrok. Ciemność była o wiele lepsza, a poruszanie
się w niej nie było aż tak trudne jak myślała. Widziała wyraźnie każdy kontur i
bez problemu mogła doprowadzić się do ładu. Dziesięć minut później była już z
powrotem w pokoju. Kevin siedział na łóżku i patrzył na nią wyczekująco.
- Wiesz, że Rogner nie będzie nam
kazał płacić ekstra za prąd, nie?
- A kto wie?
Pytaniem zbyła jego dalsze
drążenie tematu. Nie była w nastroju na takie przekomarzanie, co nie było w jej
stylu. To zawsze z Kevinem droczyła się najdłużej i uwielbiała momenty, w
których udawało jej się go przegadać. Może już z tego wyrosła, albo była zbyt
zmęczona? Czuła się jakby w ogóle nie spała i najchętniej od razu wróciłaby do
łóżka. Zamiast tego usiadła na podłodze i wpatrywała się w podłogę.
- Jak ręka? – zagadał, kiedy
cisza się przedłużała
- Chyba w porządku. Piecze tak
samo jak wcześniej.
- Sporo o tym myślałem. -
Spojrzała na niego z zainteresowaniem. – No wiesz o tej całej akceptacji, czy
jak to się nazywa…
- Nie wiem, czy to jest dobry
pomysł, Kevin. – wtrąciła – Nie jestem jeszcze gotowa, by o tym rozmawiać.
W głębi serca Alison bała się
tego, co może się z nią stać. Widziała, co robili i jak zachowywali się
Potępieni. W ich oczach nie było emocji tylko pustka, którą łatwo można było
zapełnić rozkazami. Nie wiedziała, czy miałaby w sobie na tyle siły by
zapanować nad ciemnością, która już zmierzała do jej serca.
- Wiesz, że jestem tutaj dla
ciebie. – Przysiadł się do niej i złapał ją za dłoń. – Uszanuję twoją decyzje
jakakolwiek by ona nie była, ale pamiętaj, że drogi są tylko dwie, a ja nie
chciałbym żebyś wybrała tą gorszą.
- A która właściwie jest gorsza?
– wypaliła
- Śmierć, czy bycie bezdusznym
demonem?
Nie przejęła się zszokowanym
wyrazem twarzy przyjaciela. Gwałtownie wstała i wyszła z pokoju. Nie obejrzała
się, czy ruszył za nią. Nie obchodziło jej to. Jak tylko wybiegła na korytarz
napotkała na swojej drodze czarownika, który z dziwnym uśmiechem jej się
przyglądał.
- Cieszę się, że już wstałaś.
Ponieważ czasu jest niewiele jest coś, co musimy załatwić, co ułatwi mi
zdiagnozowanie jak wielką dawkę jadu otrzymałaś. Myślę, że jesteś gotowa by
zacząć.
Nim zdążyła odpowiedzieć,
czarownik wykonał dziwny gest, po którym gdzieś nad ich głowami rozniósł się
ogromny huk, jakby ktoś powywracał meble. Dosłownie sekundę później na schodach
stanął rozwścieczony, czarnowłosy chłopak.
Jednak nosił piżamę – zauważyła,
przyglądając się długim czarnym dresom. Przynajmniej coś, co można było uznać
za piżamę, bo nie miał na sobie nic więcej. Alison dostrzegła jak bardzo był
chudy. Mógłby przebić samego Kevina w najciemniejszych okresach życia, kiedy
widziało się na nim praktycznie wszystkie żebra. Z tym, że u nieznajomego
chłopaka taka budowa dziwnie pasowała i nie wyglądało to jak anorektyczne
wychudzenie. Był wystarczająco wysoki by to wszystko zamaskować. Poza tym
Alison, widziała już poprzedniego wieczoru jego długie, kościste nogi, więc nie
mogła się dziwić, że wyżej jest tak samo. Co więcej duża część jego skóry była
zakryta przez tatuaże nieokreślonych kształtów. Prawa ręka była nimi całkowicie
zakryta i wyglądała jakby ktoś wysmarował go czarną farbą. Wzory nakładały się
na siebie w taki sposób, że z daleka nie rozpoznawało się, co właściwie przedstawiają.
Kilka pojedynczych znaków miał też na piersi oraz drugim przedramieniu, na
którym widniał jakiś napis.
- Cholera, przecież jest środek
dnia! – warknął na czarownika
- Dla ciebie zaczął się już
wieczór. – oznajmił Rogner, nieprzejęty wybuchem złości. – Schodzimy do
piwnicy.
Chłopak ostentacyjnie przewrócił
oczami, ale bez słowa sprzeciwu ruszył w nakazanym kierunku. Następnie to samo
zrobiła Alison, a za nią czarownik.
Piwnica miała nieco większą powierzchnię niż sam dom. Przynajmniej taka się wydawała mimo nagminnego zagracenia i pajęczyn. Pomijając kurz i walające się śmieci, była urządzona jak pomieszczenie, w którym ktoś kiedyś mieszkał. Kilka powycieranych, skórzanych kanap, fotele w tym samym stanie, telewizor, którego nie widziała na górze, wieża oraz wiele innych elektronicznych urządzeń.
Piwnica miała nieco większą powierzchnię niż sam dom. Przynajmniej taka się wydawała mimo nagminnego zagracenia i pajęczyn. Pomijając kurz i walające się śmieci, była urządzona jak pomieszczenie, w którym ktoś kiedyś mieszkał. Kilka powycieranych, skórzanych kanap, fotele w tym samym stanie, telewizor, którego nie widziała na górze, wieża oraz wiele innych elektronicznych urządzeń.
- Co takiego będziemy robić, że
musieliśmy zejść aż do piwnicy?
- Ja nic. – stwierdził czarownik, który zamiast zejść
całkowicie na dół stał przy drzwiach. – Ale wy powinniście się rozgościć.
Po tych słowach wyszedł na
zewnątrz i zatrzasnął drzwi. Alison od razu ruszyła w ich stronę i zaczęła
szarpać się z klamką.
- Co to ma znaczyć? – krzyknęła
uderzając w ich powierzchnię.
Odpowiedzi nie otrzymała. Nie
słyszała też niczego, co mogłoby wskazywać na obecność czarownika. Żadnych
szmerów, szurania, czy choćby bicia serca.
Nie do końca rozumiejąc, co
właściwie miało miejsce odwróciła się z powrotem. Nieznajomy najwyraźniej się
nie przejął. Rozsiadł się na jednej z kanap, obserwując stertę gratów, które
ustawione były w jednym z kątów.
Alison odpuściła sobie
jakąkolwiek próbę rozmowy z nim, sądząc, że i tak nie otrzyma odpowiedzi.
Zamiast niepotrzebnie się trudzić, zaczęła bezczynnie krążyć po pomieszczeniu.
Nie miała zegarka, ale czas wydawał się dłużyć. Zwyczajnie się nudziła, mimo, że
kilkakrotnie zmieniała trasę oraz kierunek swoich wędrówek. Nie mogła przy tym
przeoczyć, że w momencie, w którym dostatecznie blisko mijała chłopaka,
przeszywał ją ten sam, niewyjaśniony chłód. Musiał zauważyć, że Alison zaczyna
coś podejrzewać, bo po kilku godzinach sam zaczął rozmowę.
- Z jakim demonem zadarłaś, kobieto?
Była tak zaskoczona tym, że się
odezwał, że niemal nie odskoczyła. Głos miał tak samo głęboki jak zapamiętała.
Niezwykle dojrzały i niepasujący do jego buntowniczego wyglądu. Chociaż teraz
jak był tylko w spodniach, nie wyglądał już aż tak intrygująco, chociaż nadal w
nieznany jej sposób ją przyciągał.
- Czy jak ci odpowiem, to potem
dalej będziesz udawał, że mnie tutaj nie ma?
- Zależy jak ciekawą osobą się
okażesz. – zerknął na nią całkowicie poważnie. Kryształowe oczy przeszyły ją na
wskroś.
- To już chyba ustaliłeś. – odpowiedziała odwracając
się od niego. Nie mogła znieść spojrzenia przeżerającego się przez jej skórę.
Nic więcej nie powiedział. Kiedy
cisza się przedłużała, Alison odważyła się na niego zerknąć. Położył się na
jednej z kanap i najwyraźniej zasnął. Tak cicho jak tylko potrafiła zbliżyła się
na kilka kroków, by lepiej się mu przyjrzeć. Jego klatka piersiowa spokojnie
unosiła się i opadała, a oczy co jakiś czas wykonywały gwałtowny ruch pod
zamkniętymi powiekami. Zdecydowanie pogrążył się we śnie. Właściwie Alison była
tak zmęczona, że najchętniej zrobiłaby to samo. Jednak czysta ciekawość
zabraniała jej tego. Stanęła po drugiej stronie oparcia i lekko się wychylając,
przejechała po nim wzrokiem. Zauważyła, że tatuaże na jego ramieniu
przedstawiają głównie pióra, które w dziwny sposób się ze sobą łączyły, biegnąc
po całej ręce i docierając aż do szyi. Co jakiś czas pojawiały się dziwne
symbole, których znaczenia nie znała. Powędrowała dalej koncentrując się na
dużym tatuażu na lewym obojczyku. Nie było to nic niezwykłego, chociaż było
dość dziwnym pomysłem. Trzy nierówne kreski, jakby ślady po pazurach. To napisu
Alison ciekawa była najbardziej. Nie znała tego języka, a pismo było tak
zawiłe, że z trudem mogła je odczytać.
Per aspera…
Nagle się poruszył, zakładając ramię
za głowę i całkowicie zasłaniając napis. Jednak jej oczom ukazał się nowy, tuż
pod żebrami. Był tak mały, że ledwo widoczny. Zwyczajna gwiazda, a raczej jej
kontury. Dziwne miejsce jak na tak mały znak-pomyślała.
Westchnęła i oparła się o kanapę.
Co niby miałaby tutaj robić i jak długo zostać? Co to da Rognerowi, że zamknie
ją na kilka godzin z mało otwartym towarzysko facetem?
W końcu jej ciało nie wytrzymało
i zwyczajnie musiała się położyć. Wybrała sobie sofę stojącą jak najdalej w
kącie i nie narzekając zbyt długo na niekomfortowe poduchy, zasnęła.
Jestem strasznie ciekawa dlaczego czarownik ich tam zamkną ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału naprawdę ciekawy i nie mogę doczekać się kolejnego ?
Nie tylko ty jesteś ciekawa dlaczego ich tam zamknięto i kim jest ten chłopak przy okazji cały czas nie wiem co z drake i czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuń