Wbiegli do
sypialni Rognera nie przejmując się faktem, że powinni najpierw zapukać.
Czarownik nie spał stojąc przy oknie i patrząc na nocne niebo. Alison przez
moment zapomniała po co w ogóle przybiegli zdekoncentrowana faktem, że nawet
nie ma tutaj łóżka. Tak naprawdę to wewnątrz nie było żadnych mebli oprócz
masywnego, drewnianego biurka, na którym walały się setki zżółkłych kartek.
Podobne oklejały też ściany. Wszystko wyglądało jak pokój jakiegoś detektywa,
który nie może rozwiązać kolejnej sprawy.
- Jest jakiś konkretny powód, dla
którego wbiegacie tutaj jak jacyś napaleni nastolatkowie.
- Musisz nam powiedzieć wszystko
co wiesz, o Rainie. – powiedziała bez owijania w bawełnę Alison, nadal wodząc
oczami po pomieszczeniu.
- Zaczynając od tego, kim był
zanim stał się upiornym sobą. –
dokończył Kevin
- A interesuje was to ponieważ?
- Piszemy biografie, a jak
myślisz? – syknęła nadal nie będąc w stanie przekonać się do czarownika
- Alison miała na myśli to, że
możemy wiedzieć kto będzie ofiarą Łowcy, jeśli chodzi o tą głupią
przepowiednie.
- Doprawdy? – odparł Rogner bez
cienia zaskoczenia
- Najpierw jednak musisz nam
powiedzieć o Rainie. Wszystko.
Nie odwracając się w ich stronę,
ze skupionym spojrzeniem i nie oczekując wyjaśnień zaczął mówić.
- Może powinienem zacząć od tego,
że tak naprawdę nazywa się Kyrian Rain. Został podrzucony jako niemowlę jednemu
z wilkołaków w Jacksonville. W wieku, o ile dobrze pamiętam dziesięciu lat
trafił do mnie z powodów braku kontroli nad własną mocą. Podobno był jakiś
wypadek z jego przyrodnim bratem. Dlatego też zrobiłem mu pierścień, który
powinien nosić, by utrzymać swoją moc w ryzach. Nie mam pojęcia kim był zanim
do mnie trafił, ale wiem, że jak na skażonego demoniczną krwią był bardzo
potężny. Najpotężniejszy demon jakiego kiedykolwiek spotkałem na Ziemi.
- A co z tymi mocami, o których
wcześniej wspomniałeś? Że wyczuwa demony i tak dalej. – spytał Kevin
Czarownik przez dłuższą chwilę
nie odpowiadał. Już myśleli, że zapomniał o ich obecności.
- Jak się skupi, Rain potrafi
zanalizować demona z jakim przebywa. Jego słabe punkty, moce, klauzule wyjścia.
- Klauzule wyjścia? – zdziwiła
się Alison
- Czy możecie powiedzieć, o co
wam chodzi? – zniecierpliwił się
Kevin nic nie powiedział, dając
Alison wolną rękę. Ta miała jednak wrażenie, że czarownik nadal nie mówi im
wszystkiego.
- A co z bliznami, które ma na
plecach?
- Miał je już jak do mnie trafił.
- Nie powiedział po czym są? –
dociekała nie wierząc w jego niewiedzę
Takie szramy jakie nosił musiały
zostawić poważny ślad również w jego psychice. Niemożliwe by nigdy nie dał po
sobie nic poznać, nie wspomniał choćby słówka.
- Jak już pewnie zauważyłaś Rain
nie jest raczej otwartą osobą. Miałem z nim większe problemy niż z jakimkolwiek
innym demonem.
To akurat była prawda, o której i
ona przekonała się nie raz. Rain, a raczej Kyrian nie był rozmowny. Często
zbywał jej pytania milczeniem, a jego odpowiedzi należały do krótkich i
konkretnych.
- Mówiłeś wcześniej, że ataki,
które miał wcześniej nie kończyły się dobrze. – zauważył Kevin
Alison zupełnie o tym zapomniała.
Być może właśnie one są kluczem do rozwiązania tej zagadki. Musieli wycisnąć z
Rognera najwięcej ile się da.
W końcu czarownik odwrócił się w
ich stronę, jakby nagle temat stał się poważniejszy i wymagał kontaktu
wzrokowego.
- Rain był dzieckiem kiedy trafił
pod moje skrzydła. Chciałem by miał normalne życie na tyle, ile było to
możliwe. Zapisałam go do szkoły, myśląc że kontakt z normalnymi ludźmi może mu
jakoś pomóc. Starałem się jakoś do niego dotrzeć, dowiedzieć się w czym leży
problem. Nigdy wiele nie mówił, starał się ode mnie izolować i radzić sobie po
swojemu. Mijały lata, a on nadal był tak samo nieprzyjemny jak zwykle. W krótce
jednak zauważyłem jakąś zmianę. Starał się tego nie okazywać, ale widziałem w
nim jakąś iskrę, jakby dobrze ukrytą radość. Na początku o nic nie pytałem, by
tego nie zniszczyć. Pewnego wieczoru wygadał się, że w szkole był organizowany
jakiś bal, a on nie idzie na niego sam. Ucieszyłem się, że podłapuje kawałki
normalnego życia. Czekałem całą noc na jego powrót. Wrócił cały w skowronkach,
przynajmniej na tyle ile było stać wiecznie niezadowolonego dzieciaka. Wtedy
pierwszy raz spotkałem się z nocnymi krzykami. Powtarzało się to co noc.
- Co noc? Skoro chodził do
szkoły, to znaczy, że nie reagował na słońce? – zauważyła Alison
- Wtedy jeszcze nie. Nie
potrafiłem wyjaśnić jego nocnych ataków, a one cały czas się nasilały.
Alison spojrzała na Kevina. Ten
skinął jej głową, potwierdzając niezadane w ten sposób pytanie. Z Rainem działo
się to samo co z nią.
- I co było dalej?
- Pewnego ranka obudził się z
większą mocą i ze swoją nadwrażliwością na słońce. Wtedy wiedziałem, że z
jakimkolwiek demonem się mierzyłem rósł on w siłę i zmieniał Raina z dnia na
dzień. Tej nocy dowiedzieliśmy się również, że dziewczyna, z którą wyszedł Rain
nie żyje. Została brutalnie zamordowana.
- Rain jej to zrobił? – spytał
rzeczowo Kevin
Alison domyślała się, że dla
niego odpowiedź była już jasna. Kevin nigdy nie skreślał ludzi z powodu
podejrzeń. Jedynie oddzielał ich grubą linią do momentu, w którym nabierał
pewności.
- Był tym faktem równie
zaskoczony co ja, a nawet zdruzgotany. Nigdy go o to nie oskarżyłem.
- Ale to ona miała związek z jego
zmianą, prawda? – drążył dalej
- Tak zawsze sądziłem, ale nigdy
nie miałem pewności. Taki atak miał miejsce ponownie kilka lat później, ale
wtedy nie była w to zaangażowana żadna dziewczyna. Przynajmniej ja nic o tym
nie wiem. Jednak zawsze w dniu, w którym ataki ustawały wyczuwałem demoniczną
energię bardziej skumulowaną niż zwykle.
- Co to oznacza? – tym razem to
Alison zapytała, zanim Kevin zdążył wypowiedzieć kolejne słowo
- Każdy z demonów takich jak ty,
czy też tych prawdziwych posiada energię, którą jestem w stanie wyczuć. Im więcej demonów jest w okolicy, tym jest
ona bardziej skumulowana. Wątpię by przez jeden dzień przybyło w jednym miejscu
tak wiele demonów. To musiał być prawdziwy z nich.
- Że co? – Kevin rozszerzył oczy
jakby niedowierzał słowom, które usłyszał – Jak to w ogóle możliwe, że demon
pojawia się od tak na ziemi i nikt nie jest w stanie tego zauważyć. Nie
powinien siać spustoszenia na wielką skalę, czy coś?
- Wbrew pozorom zniszczenie życia
to nie jest ich cel. Przynajmniej nie tych mądrzejszych. Większość demonów
karmi się cierpieniem, smutkiem, kłótniami, a nie byłoby ich bez istot żywych.
Niektóre z nich pojawiają się czasami na ziemi ciesząc się przyziemnymi
sprawami, nawet tak zwykłymi jak imprezy i alkohol.
- Serio? W jakim świecie my
żyjemy?
- Mi to mówisz, ja niedawno
widziałam smoka, który wyglądał jak zwykły człowiek. – mruknęła Alison również
nieco przygnieciona przez nowe informacje.
- Smoki to rzadki, ale w miarę
normalny widok. – zauważył czarownik
- Smoki? Co następne orkowie i
krasnoludy? – zaśmiał się kwaśno Kevin
- Cokolwiek jesteś sobie w stanie
wyobrazić, to zapewne istnieje, albo istniało kiedyś. No może poza Godzillą. To
już jest przesada. – stwierdził Rogner – A film to totalna porażka.
- Porażka? Przesada? Nie no
trzymajcie mnie, bo wyjdę z siebie. – wzburzył się odsuwając nieco by spokojnie
odetchnąć.
- Czy możliwe by koszmary Rain’a
zwiastowały nadejście jednego z demonów? Skoro jest w stanie wyczuć inne
demony, to dlaczego nie takiego prawdziwego?
- To prawdopodobne. – zgodził się
czarownik
Alison złapała się za głowę i
kilkakrotnie na spokojnie odetchnęła. Czy czegoś nie pominęli? Czy aby na pewno
wszystko układa się w jedną całość? Nadal nie mieli pewności, do tego kim był
Rain wcześniej, ale nawet bez tego mogą go podpasować do przepowiedni, co
oznaczało, że gdziekolwiek teraz był groziło mu niebezpieczeństwo.
- Ataki nie wyjaśniają tylko
jeszcze jednego. – zauważył Kevin wracając by stanąć przy Alison – Dlaczego
zachowanie Raina tak się zmieniło ostatniej nocy. Mówiłaś, że nie był sobą,
tak?
- To prawda. – potwierdziła
To faktycznie pozostawało
niewyjaśnione. Nadal brakowało im kilku elementów układanki i tylko jedna osoba
mogła je im ukazać.
- Musimy go znaleźć Kevin.
* * *
Zanim
na oślep wybiegli w miasto by znaleźć Raina, Alison szybko przeszukała jego
pokój licząc, że znajdzie coś co pomogłoby im go znaleźć. Jak przewidziała
niczego takiego nie było, oprócz telefonu, który zostawił. Spróbowała
kilkakrotnie dodzwonić się do Jake’a licząc, że on wie gdzie się podział Rain.
Ten jednak nie odbierał. Nie tracąc dłużej czasu wyszli na zewnątrz kierując
się najpierw w stronę Hali. To było najbardziej prawdopodobne miejsce, w którym
mógł teraz być. Szybki marsz zajął im kilkanaście minut. Wewnątrz jak zwykle
pełno było demonów, którzy z ekscytacją obserwowali walki. Kevin wyglądał
nieswojo widząc to wszystko. Nagle pobladł, a na jego twarzy malowało się
zdumienie.
- Ciężko będzie go tutaj znaleźć,
ale musimy spróbować. Rozdzielamy się?
Szturchnęła go bo wciąż słabo
reagował.
- Nie ma mowy. – zaprzeczył
panicznie kiwając głową – To jest jakaś mordownia, nie będę tutaj chodził sam.
Wiem, że powinienem powiedzieć, że nie puszczę cię tutaj samej, ale zapewne i
tak już tutaj byłaś bez opieki, co? Nie odpowiadaj, nie chcę nawet wiedzieć.
Wygięła usta w uśmiechu, widząc
jak czuje się obco w takim miejscu. Chwyciła go za rękę i ruszyła przebijając
się przez tłum. Zdecydowała, że najpierw sprawdzą bary, a potem zagłębią się by
sprawdzić obszar bliżej ringu. Potem ewentualnie zajrzą do dyrekcji. Cicho liczyła
jednak, że nie będą musieli tego robić. Cały ten dyrektor na pewno nie ucieszy
się z ich wizyty.
- Więc, o co w tym wszystkim
chodzi? Chcą się powybijać, czy jak?
- Demonów nie da się zabić. –
wyjaśniła – Tak jedynie odreagowują. Poza tym nie mają co robić w wolnym
czasie.
- Śmierdzi tu jak na siłowni,
tylko level wyżej.
Obeszli wszystkie bary, ale nie
było śladu, ani Raina, ani Jake’a. Alison już miała kierować się w głąb tłumu,
kiedy przy wejściu mignęła jej znajoma twarz.
- Nathaniel? Co on tutaj robi do
cholery?
- Świetnie, kolejny demoniczny
przyjaciel?
- Nie do końca. Chodź, zobaczymy
czego chce.
Przepchnęła się pomiędzy demonami,
aż w końcu dotarła do mizernie wyglądającego Nathaniela. Na nosie jak zwykle
miał przyciemniane okulary zasłaniające jego nic nie widzące oczy.
- Nathaniel? Mówi Alison, chcesz
się zabić, czy co, że tutaj przychodzisz?
- Obiecaliście mi pomoc, ale
ponieważ żadne z was nie dotrzymało umowy, szukam jej na własną rękę.
Alison całkowicie zapomniała o
sprawie z Elen. Tyle rzeczy wydarzyło się po drodze, że wypadło jej to z głowy.
- Przepraszam, że cię
zawiedliśmy, ale to naprawdę nie jest odpowiednie miejsce dla ciebie.
- Oszczędź sobie. – burknął
- O co chodzi? – spytał Kevin
Już miała odpowiedzieć kiedy
telefon Raina zaczął wibrować w jej kieszeni. Na ekranie wyświetlił się numer
Jake’a. Odebrała połączenie wychodząc na zewnątrz by lepiej go słyszeć.
- I tak ci nie wybaczę, więc
nawet nie próbuj mnie przekonywać.– zaczął z udawaną urazą
- Jake? Tutaj Alison.
- Alison? – nastała krótka cisza
– A! Alison. No witaj szalona, co tam u ciebie? Jeśli chcesz to naprawdę mogę
dać ci mój numer, nie musisz ciągle wydzwaniać do mnie od Raina.
- Dzięki, ale nie o to chodzi.
Widziałeś go może tej nocy?
- Tak, dosłownie kilka minut
temu.
- Naprawdę?
Spojrzała na Kevina, który już
zdążył wyjść z Hali i stanąć przy niej by przysłuchiwać się rozmowie.
- Mieliśmy burzliwą konwersacje.
Wiesz jak to jest w związku. – zażartował
- Gdzie to było? – zignorowała
dowcip i przeszła do rzeczy
- Tam gdzie ostatnio balowaliśmy
skarbie, ale naprawdę nie sądzę że powinnaś tutaj …
- Dzięki wielkie, Jake. Do
usłyszenia. - Szybko się rozłączyła, kierując się do Kevina. – Wiem gdzie on
jest. Pośpieszmy się.
- A co z tamtym chłopakiem? –
wskazał na drzwi do Hali
-Później się tym zajmiemy.
Ochoczo pchnęła jego ramię i
ruszyła sprintem przez miasto. Nadal słabo je znała, ale mniej więcej
kojarzyła, w którym miejscu leży bar. Jednak dotarcie tam zajęło im więcej
czasu, mimo że biegli tak szybko jak tylko potrafili. Wkrótce jednak zza
budynku dotarł do nich dźwięk muzyki. Ciszej niż zapamiętała to ostatnio, ale
mimo wszystko miejsce się zgadzało.
- Czekaj. – zatrzymał ją Kevin
zanim zdążyli wbić się przez główne wejście – Czujesz to?
Spojrzała na niego. Mięśnie
twarzy miał napięte, a oczami wodził jakby czegoś szukał. Chcąc dowiedzieć się,
co go tak zaniepokoiło, wciągnęła powietrze, starając się rozróżnić zapachy.
Jeden z nich był mocniejszy niż zwykle i przesiąkał ściany budynku.
- Krew. – szepnęła
Mniej ochoczo, ale jednak weszli
do środka. Bar był całkowicie pusty z wyjątkiem dziesiątek martwych ciał
walających się dosłownie wszędzie. Na podłodze, parkiecie, stołach, a kilka z
nich przybito do ścian. Kolorowe reflektory oświetlały błyszczącą się krew,
pokrywającą prawie każdy centymetr podłogi. Scena wyglądała niczym z
najgorszego horroru. Alison czuła zapach chłodnych ciał i rozpoznała, że
większość z nich nie było ludźmi, a wampirami. Ich zwłoki leżały z oderwanymi
głowami albo z wielką dziurą w piersi. Mimo, że nie przepadała za tymi
istotami, ten widok nią wstrząsnął.
- Alison. – Kevin szturchnął ją
ramieniem wskazując głową w stronę baru.
Skierowała swój wzrok w
odpowiednim kierunku, widząc zgarbioną postać siedzącą na jednym ze stołków z
wdziękiem sącząc coś ze szklanki.
- Rain.
Zacisnęła dłonie w pięści i
starając się ominąć poniewierających się na podłodze martwych ruszyła w jego
kierunku. Kevin był tuż za nią nadal nieco przerażony widokiem, który
rozpościerał się przed jego oczami.
- Coś ty zrobił? – szarpnęła go
za ramię jak tylko dotarła do baru. Nawet nie przekrzywił w jej stronę głowy.
Wyszarpnął rękę biorąc kolejny łyk whisky, jak można było wyczuć po zapachu.
Cały był pokryty krwią. Nie było
więc sensu pytać, czy on to zrobił. Alison była zszokowana. Wiedziała, że
potrafił zabijać i w ogóle się tym nie przejmował, ale to była już przesada. W
grę wchodziła masakra, a nie pojedyncze zabójstwo.
- Rain? Co się z tobą dzieje? –
nie ustępowała – Dlaczego ich zabiłeś?
Zrobił pełny obrót na barowym
stołku patrząc na własne dzieło. Wymachiwał przy tym rękoma, jakby chciał to
wszystko ogarnąć.
- Oni wszyscy już dawno nie żyli.
– wyjaśnił słabym głosem – To przecież wampiry. Teraz po prostu nie mogą już dłużej
chodzić.
- On jest pijany. – stwierdził
Kevin
- Miło, że nas odwiedziłeś blond
główko. – pstryknął w jego stronę palcami i wrócił do swojego drinka.
- To właściwie może nawet lepiej.
– powiedział cicho Alison w stronę przyjaciela
- Każdy po alkoholu jest bardziej
wygadany. – zauważył Kevin
- Słyszę was idioci. – mruknął Rain
sięgając za bar po kolejną whisky. Podarował sobie szklankę i upił solidnego
łyka prosto z butelki.
- Wiesz czemu ludzie piją, Rain?
Żeby zabić emocje, albo wyrzuty sumienia. – zaśmiała się ironicznie Alison
- Wpiszę to sobie do zeszytu.
Dzięki. – skwitował
- Bycie sarkastycznym też jest
pewnym rodzajem obrony. – dołączył się Kevin.
Razem z Alison stanęli po drugiej
stronie baru, by lepiej widzieć styranego Raina. Spojrzał na nich jakby nie
wierzył, że naprawdę chcą z nim o czymś porozmawiać.
- Co? Zrobimy sobie trójkącik? –
zaciekawił się –To będzie niezapomniane. Brakuje jeszcze tego twojego
wilko-goryla, czarownika i będziemy mieli kółko wzajemnej adoracji.
Niezainteresowani? I dobrze, bo nie zamierzam dłużej tutaj zostawać. Atmosfera nagle
upadła.
Odwrócił się na swoim obrotowym
krześle i zebrał do odejścia, ale oboje chwycili go za ramiona i przeciągnęli
przez ladę na podłogę za barem. Alison domyślała się, że gdyby chciał mógłby
ich oboje powalić, ale w tym stanie nie wyglądał żeby w ogóle mu na czymkolwiek
zależało. Ukucnęli nad nim dokładnie mu się przyglądając. Nie przejęty faktem,
że leży na ziemi sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów i wyciągając jednego
w stronę Alison zapytał:
- Możesz? Chyba zgubiłem
zapalniczkę.
Alison doskonale rozumiejąc
aluzję poczuła kłującą potrzebę, żeby walnąć mu w twarz. Na szczęście Kevin
uznał ten bełkot za całkowicie nie związany z sytuacją. Rain widząc reakcję
Alison sięgnął drugą ręką do kieszeni wyciągając swoje źródło ognia, mogąc
cieszyć się swoim nikotynowym darem.
- Skoro czarnowłosa przyszła z
przyzwoitką zapewne nici z łóżkowych zabaw. Bez obrazy, ale mimo wszystko nie
jestem z tych co lubią trójkąty. Więc po co was tutaj przywiało? – odparł już
mniej przyjemnym głosem
Alison podłamana przetarła oczy i
usiadła na podłogę opierając się o bar.
- Nic z tego nie będzie. -
westchnęła ciężko – On i tak nam nie powie.
- Musisz nam powiedzieć kim byłeś
przed tym jak stałeś się demonem. – spytał wprost Kevin
Wyraz twarzy Raina stał się
bardziej chłodny niż zwykle. Uniósł się na łokciach, by na nich spojrzeć.
-P-I-E-P-R-Z-C-I-E S-I-Ę. – dokładnie wypowiedział każda głoskę.
- To ważne Rain. – warknęła –
Możliwe, że grozi nam niebezpieczeństwo. Musimy coś z tym zrobić. Nawet jeśli
nie chcesz to musisz nam powiedzieć. Możliwe, że pasujemy do przepowiedni,
która nawet nie wiadomo czemu służy. Ktoś chce nas wykorzystać, albo może nawet
zabić.
- Nawet jeśli nie da się was
zabić, to i tak ten obraz nie wydaje się przyjemny. – dołączył się Kevin
Rain jednak nawet ich nie
słuchał. Wyłożył się na podłodze delektując papierosem. Jego wzrok błądził
gdzieś po suficie.
- Musimy go stąd zabrać. Pogadam
z nim jak dojdzie do siebie. – powiedziała Alison pochylając się w stronę
Kevina.
- Do Rognera daleko, a za niecałą
godzinę wzejdzie słońce. Rozejrzę się, czy nie ma tutaj jakiegoś pokoju.
Klepiąc ją po ramieniu wstał i
ruszył w stronę korytarza, którym niegdyś przedostała się do tego klubu. Kiedy
zniknął w jednym z pomieszczeń pochyliła się w stronę Raina, patrząc mu prosto
w oczy.
- Czy możesz proszę potraktować
sprawę poważnie. Bądź sobie skrytym, udającym drania demonem, ale tutaj nie
chodzi tylko o ciebie, czy mnie.
Spojrzał na nią i wypuścił kłęby
dymu wprost na jej twarz. Drażniący zapach, sprawił, że miała ochotę
odkaszlnąć, ale zignorowała drapanie w gardle, starając się mu pokazać, że
wcale nie żartuje. Jego lekko przymrużone, kryształowe oczy wpatrywały się w
nią, jakby chciały dostrzec coś w jej głębi.
- Zamierzam go zabić. –
powiedział – Nawet jeśli staniesz mi na drodze. Może i udało mu się mnie
ogłuszyć, ale obiecuję ci, że następnym razem nie będzie miał tyle szczęścia.
Alison domyśliła się, że chodziło
mu o Drake’a. Nie wiedziała jednak, czy mówił poważnie, czy odgrażał się by
dała mu spokój. Mogła się łudzić, ale tak naprawdę w ogóle go nie znała.
Spędziła z nim zaledwie kilka dni. Rain był demonem i może wcale nie udawał
chłodnego. Może taki był, tylko, że ona na siłę starała się zrobić z niego
normalną istotę. Odsunęła się pod bar, nie wiedząc czego może się po nim
spodziewać.
- Dlaczego taki jesteś? –
szepnęła – Co chcesz w ten sposób udowodnić?
Pozostawił pytania bez
odpowiedzi, najwyraźniej uznając sufit za bardziej interesujący. Spoczywali tak
w ciszy przez dłuższy czas czekając aż wróci Kevin. W końcu Rain uniósł się na
łokciach i spojrzał na swoje zakrwawione dłonie.
- Wiesz, że w krwi zawarte są
wspomnienia? Na każdym z tych palców mam historię tych wampirów. Każdy z nich
włożył swoje trzy grosze w porwanie nas i zamknięcie w tym podłym zamku, a
jednak analizując to wszystko nie potrafiłem odnaleźć jego lokalizacji. To
naprawdę interesujące. - Podniósł się i przysiadł na stopach tuż przed Alison.
Wzrok nadal miał skierowany na własną dłoń. Starała się nie patrzeć na krew
oblepiającą jego skórę, a jedynym sposobem na to było skierowanie oczu na jego
twarz. Jakby wiedząc, że na niego patrzy podniósł wzrok. – Może i ty powinnaś
spróbować.
Przejechał kciukiem po jej ustach
zostawiając na nich krwawą ścieżkę.
- Przestań! – słabo odepchnęła
jego rękę – To nie jest zabawne.
- Może nie potrafię znaleźć tego
miejsca, bo mam za małe źródło informacji?
Ignorując jej uwagę sięgnął ponad
nią ręką po coś co znajdowało się na blacie baru. Mocno szarpnął zwalając blade
zwłoki jednego z wampirów na podłogę. Następnie szybkim ruchem zbił butelkę z
której pił swoją whisky i ostrym odłamkiem przejechał po nadgarstku umarlaka.
Alison wstrząśnięta widokiem odwróciła wzrok akurat w momencie, w którym
pochylał się do ciała. Nie mogła uwierzyć w to co się działo. Dlaczego on był
taki trudny do rozpracowania? Usłyszała jak odrzuca zwłoki dalej. Przekonana,
że skończył wróciła do niego wzrokiem.
- Nadal nic. –uśmiechnął się
szeroko otwierając buzie. Gęsta krew spływała po jego ustach i brodzie,
sprawiając, że Alison wywrócił się żołądek. –Nie patrz tak na mnie. Może sama
powinnaś spróbować.
Nim zdążyła zareagować przybliżył
się do niej i przeciągnął językiem po jej wargach, oblepiając jej skórę jak się
okazało nadal ciepłą krwią. Mimo woli po jej kręgosłupie przeszedł dreszcz. Nie
była pewna, czy z obrzydzenia, czy może z powodu, którym nie powinna się
szczycić.
- Mówiłam przestań! – warknęła
odpychając go od siebie z całej siły.
Z impetem uderzył o szklaną półkę
baru, raniąc się przy tym ostrymi odłamkami szkła. Upiorny uśmiech nie schodził
z jego twarzy, przez co jeszcze bardziej ją zdenerwował. Od rzucenia się na
niego, by zedrzeć mu to głupie zadowolenie powstrzymał ją Kevin wchodzący do
pomieszczenia.
- Znalazłem na zapleczu drzwi
prowadzące do jakiegoś pokoju, ale są zamknięte jakimś czytnikiem.
Rain wstał z podłogi otrzepując
się ze szkła i ruszył w stronę Kevina.
- Trzeba znać kod złotowłosy.
- A ty go znasz? – zdziwił się
Alison potrząsnęła głową starając
się odrzucić obraz zakrwawionego Raina i wycierając usta podążyła na zaplecze
zaraz za Kevinem.
- Znam taki co otwiera wszystkie
zamki. – stwierdził
Sięgnął po wiszącą na ścianie
gaśnice i bez wahania uderzył nią w elektroniczne urządzenie znajdujące się
przy drzwiach. Rozsypało się na kawałki odblokowując wejście do pokoju.
- Czemu mnie to nie dziwi? –
mruknął Kevin
Podoba mi się bardzo. Rain stał się jeszcze bardziej interesujący niż był przedtem. Czekam z niecierpliwością na dalsze wydarzenia.
OdpowiedzUsuń