wtorek, 5 kwietnia 2016

Rozdział 23


               Zaplecze przypominało niewielki składzik na alkohole połączony z łazienko-kuchnią. Poza licznymi półkami z trunkiem wszelkiego rodzaju i koloru, przy ścianie znajdywały się kuchenne blaty, których czystość pozostawiała wiele do życzenia. W rogu za obszarpaną i brudną kotarą znajdował się prowizoryczny prysznic. Niewiarygodne, że ktoś w ogóle chciałby się tutaj wykąpać. Miejsce potrzebowało dobrze zmotywowanej ekipy sprzątającej. Pomieszczenie nieźle kontrastowało z pubem, w którym wszystko wydawało się czyste. Przynajmniej zanim Rain zamienił je w pole bitwy.
- Zdaje się, że dzień spędzimy tutaj. – stwierdził Kevin zaglądając do pomieszczenia, które przed chwilą otworzyli. – Nie jest tak źle. Da się przekimać.
Alison minęła go w progu by spojrzeć na ukryty pokój. Nie był jakoś specjalnie duży, ale spokojnie ich pomieści, zwłaszcza, że miał dwie duże, skórzane sofy. Niby salon nie posiadał okien, więc był idealnym miejscem dla demonów. Alison podejrzewała, że był zrobiony na wzór dark roomu, ale starała się o tym nie myśleć, jeśli faktycznie będzie musiała spać na jednej z tych kanap.
- Zadzwonię do Rusty’iego. – powiedział cicho Kevin pochylając się do niej – Może nam się przydać pomoc.
Znacząco spojrzał na wałęsającego się po zapleczu Raina. Przeszukiwał półki rozglądając się za jakimś alkoholem, który mógłby poprawić mu humor. Alison dyskretnie kiwnęła głową zgadzając się na wezwanie wsparcia. Teraz utknęli tutaj razem, ale kiedy zajdzie słońce, kto wie jak bardzo Rain będzie chciał współpracować. Znając jego zachowanie, zapewne nie będzie w ogóle.
- Serio zamierzasz jeszcze się dobić? – spytała znacząco kierując wzrok na butelkę tequili trzymaną przez Raina.
Nieprzejęty jej komentarzem zalał połowę szklanki przezroczystym alkoholem. Zanim jednak uniósł ją do ust, jego ciało dziwnie się zachwiało jakby zakręciło mu się w głowie. Zmrużył oczy i potrząsnął głową, chcąc wyklarować obraz.
- To chyba dowód na to, że nie powinieneś już pić.
- To działa. – mruknął zaskoczony
Zaśmiał się jak głupi i gwałtownie zgiął się wpół wymiotując na podłogę. Alison aż odrzuciło widząc, że wypluwał skrzepniętą krew. Co się do cholery z nim działo? Otarł niechlujnie buzie i ruszył w stronę pubu cały czas powtarzając, że to działa.
- Zwariowałeś? – krzyknęła za nim. Nie zatrzymał się jednak, więc dla pewności podążyła za nim – Przed chwilą dosłownie zwróciłeś całą krew, która wypiłeś i chcesz to zrobić ponownie?
Umyślnie ją ignorował rozglądając się po sali. Znajdując wampira, którego chciał pozbawić krwi sięgnął po rozbitą butelkę i bez namysłu skierował się w jego stronę. Alison rozpoznała zwłoki wiszące na ścianie, brutalnie przebite czymś, co wyglądało jak noga od stołu. To był wampir, który kilka nocy temu zaprowadził ich do klanu wampirów, a potem zdradził wydając królowej Huliett’cie. Alison miała go wtedy ocalić przed torturami, jak widać na długo nie skorzystał z jej ratunku.
- Rain, nie możesz tego zrobić. – warknęła, kiedy rozcinał szyje wampira
Odwrócił się do niej z gniewnym wzrokiem, jakiego jeszcze u niego nie widziała. Nawet jak wydawał się zły, to jego oczy pozostawały spokojne i opanowane, jakby wszystko miał pod kontrolą. Teraz jednak wszystkie negatywne emocje wychodziły na wierzch.
- Idź lepiej do swojego loczka blond i sprawdź, czy nie potrzebuje twoich natrętnych uwag.
Po tych słowach pochylił się w stronę wampira zanurzając zęby w jego skórze. Alison nie potrafiła na to patrzeć, ale widząc jak jego gardło się porusza w miarę jak przełykał nie potrafiła odwrócić wzroku. Stała jak sparaliżowana w zdumieniu obserwując jego poczynania. Usłyszała za sobą kroki Kevina i to jak nagle się zatrzymał widząc co się dzieje.
- Co on robi? – zapytał neutralnym tonem jakby go to nie dziwiło.
- On kompletnie oszalał, Kevin. – westchnęła – Powinniśmy zostawić go tutaj na śmierć, żeby zgnił razem z tymi trupami.
- Znając wampiry nie pozostawią tego bez pamięci. Na pewno pojawią się tutaj jak tylko zajdzie słońce, dlatego musimy jak najszybciej się stąd wydostać. Rusty powinien pojawić się za kilka godzin. Do tego czasu pilnujmy, żeby nikt tutaj przez przypadek nie wtargnął.
Dobrze, że chociaż jedno z nich myślało całkowicie trzeźwo, ale taki już był Kevin. Zazwyczaj szybko wpasowywał się w sytuacje, nie zważając na konwenanse, myślał po swojemu. Co najczęściej wychodziło wszystkim na dobre.
Stanął przy drzwiach głównych i obserwował ulicę. Jak on mógł tak po prostu zignorować Raina? Czy to nie było wystarczająco chore? Może i Alison powinna to olać. Niech robi co chce. Powoli traciła siły, by jakoś do niego dotrzeć, a nadzieja na to, że jest to w ogóle możliwe coraz bardziej okazywała się złudna.
Rain w końcu oderwał się od szyi wampira. Ilość jaką wypił była tak wielka, że resztek nie zdołał już nawet przełknąć. Strugi krwi spływały z jego ust kapiąc na ubranie i podłogę. Tym razem obrazy wspomnień powaliły go na podłogę. Złapał się za głowę i zaczął krzyczeć przygnieciony ich siłą.
- Ribad bibip. – warknął głosem, który wydawał się obcy. Bardziej głęboki i upiorny.
- Ktoś tutaj idzie. – szepnął Kevin
Alison podskoczyło serce. Podbiegła do uchylonych drzwi, przy których stał by zerknąć na postać. Na początku go nie poznała, ale tak szybko jak ujrzała kowbojski kapelusz i okulary wiedziała kto idzie.
- Jake! – zawołała
Podszedł do nich żwawym krokiem i skinął głową na przywitanie. Miał na sobie długi, skórzany płaszcz i bardzo podobne do niego spodnie.
- Witaj piękna. Znowu na siebie trafiamy. Co tutaj robicie i czemu pachnie tam jak w rzeźni?
Przelotnie zerknął na stojącego za nią Kevina i ponownie wrócił do Alison.
- Potrzebujemy twojej pomocy. Coś się dzieje z Rainem. Wymordował z pół klanu wampirów, wypił ich krew a teraz krzyczy w obcym języku.
- Nie jestem pewien by to był jakikolwiek język. – zauważył Kevin
Jake wystarczająco zdumiony ich słowami przepchnął się obok i wszedł do środka. Szybko obleciał wzrokiem pub i skierował się na Raina, który nadal zgięty w pół klęczał na podłodze i trzymając się za głowę krzyczał.
- Mbyzubry rif Varlas.
Jake zmarszczył brwi i odwrócił się w stronę Alison.
- Czy Varlas to jakiś super bohater z kreskówek, które śmiertelnicy tak uwielbiają oglądać?
Spojrzeli po sobie nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Tak też myślałem. – westchnął widząc ich reakcję – W takim razie niewiele możemy począć.
Alison podbiegła do niego domagając się jakichkolwiek wyjaśnień. Domyślając się, że jest mocno zdeterminowana by je z niego wydobyć, po prostu jej powiedział.
- Opętał go demon.
Kevin prychnął śmiechem, za ich plecami.
- Jak demona może opętać demon?
Jake odwrócił się w jego kierunku, przypominając sobie o jego obecności.
- Nie jesteśmy demonami. Zostaliśmy jedynie przez nie zarażeni. Nasze dusze są nadszarpnięte i poturbowane przez co jesteśmy podatni na opętania istot, które nas stworzyły, bo mamy w sobie ich cząstkę. To się rzadko zdarza, bo raczej się nami nie przejmują. Ten tutaj najwyraźniej wiąże z Rainem jakieś plany, albo po prostu jest bardzo znudzony i lubi dręczyć już udręczone dusze.
Czy sytuacja mogła być jeszcze bardziej porąbana? Alison dziwiła się jakim cudem jej mózg jeszcze nie eksplodował. Przed dalszymi rozmyślaniami i najpewniej gorączką uwolnił ją nagle uspokajający się Rain. Jego krzyki ustały, a on podniósł się jak gdyby nigdy nic. Poczuła powiew zimna na karku, zastanawiając się czy przypadkiem nie stoi przed nimi wspomniany demon. Kiedy jednak uniósł głowę po oczach poznała, że jest sobą. Chorym, upartym i nieczułym sobą.
Jake też to zauważył. Z wyrafinowaniem odwrócił się na pięcie i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.
- Zostawiłem tutaj gdzieś swoje rękawiczki. Jak tylko je znajdę to stąd spadam.
- Nie tak szybko. – odezwał się Rain
- Naprawdę nie mam ochoty się z tobą znowu kłócić. Nie odreagowałeś zabijając te wszystkie wampiry?
- Zasłużyły sobie na to zamykając mnie w tym zamczysku. Ty natomiast okazałeś się całkowicie bezużyteczny i nie trzymając się planu wpakowałeś nas w to bagno.
Nagle się odwrócił i wściekły wskazał na niego palcem.
- Nie Rain! To ty wlazłeś do ich gniazda. Twój plan był głupi i samobójczy. To było do przewidzenia, że tak to się skończy.
Alison nie wiedziała o jaki plan się sprzeczali, ale domyślała się, że chodziło o sprawę z wampirami. Ledwo wtedy zdołali przed nimi uciec, co i tak źle się dla nich skończyło. Jaką rolę w tym wszystkim grał Jake? Nawet nie chciała tego wiedzieć. Wszystko było już wystarczająco skomplikowane.
- Nie ma co tego roztrząsać. – zauważyła Alison starając się zapobiec ich kłótni. Jak zresztą się domyślała to wcale nie pomogło.
- Wszystko byłoby idealnie gdybyś nauczył się obsługiwać cholerny telefon! Jakiej części w zdaniu „daj znać jak już znajdziesz naszyjnik” nie zrozumiałeś? Czasownik był tutaj kluczowy, ale najwyraźniej okazał się za trudny. – warknął Rain
- Krzycz sobie na mnie ile chcesz. Wydostaliście się z budynku, a to się liczy. Plan legł na panewce, bo twój wampirzy przyjaciel okazał się zdradzieckim sukinsynem.
Rain nie wytrzymał i z rykiem rzucił się na Jake’a. Ten odskoczył na bok starając się zablokować liczne ciosy, które zostały w niego skierowane. Alison musiała przyznać, że oboje poruszali się imponująco zwinnie i szybko. Lata praktyki na arenie zrobiły swoje. Ich ciała wydawały się stworzone do walki. Jake był lepiej zbudowany od Raina, ale mimo to okazał się gorszym wojownikiem. Rain poruszał się z gracją, jednocześnie wymierzając silne uderzenia. Przeskakiwał nad przeciwnikiem i zaskakiwał go atakując z drugiej strony. Po raz pierwszy widziała go w takiej akcji i stała onieśmielona przez jego ruchy. Może i nie miał mięśni rozsadzających koszulkę, ale i niczego mu nie brakowało. Był smukły, ale przy tym dobrze zbudowany i jak się okazało silny. Po kilku minutach walki odepchnął się od baru i wykonał przeskok nad ciałem Jake’a jednocześnie obejmując rękami jego kark. Mocno zacisnął ramiona, aż rozległ się nieprzyjemny chrzęst. Jake padł jak dętka na podłogę ze złamanym karkiem. Oczywiście przez swoje demoniczne skażenie nie mogło go to zabić na stałe. Wkrótce będzie w stanie się obudzić, chociaż nie będzie to przyjemne. Alison umarła z powodu wyziębienia i nie było to cudowne uczucie, ale pozbieranie się po złamanym karku musiało być o wiele gorsze.
- Jeśli tak traktujesz swoich przyjaciół, to co dopiero mają powiedzieć wrogowie? –wymsknęło się Kevinowi.
Pomimo nuty podziwu w jego głosie, Rain nie wyglądał na dumnego ze swojego występku. Nie należał do tych, którzy przechwalają się swoimi możliwościami. Nie potrzebował uznania, ani chwały. Działał po swojemu, nie zawsze słusznie i miał gdzieś co inni o tym myślą. Dlatego też odpuściła sobie pogadankę na temat jego niepohamowanego zachowania, wiedząc że i tak by ją całkowicie olał. Musiała jakoś go ugłaskać by zgodził się wrócić do domu. Tym razem lepiej nie zdawać się na siłę lecz  rozum. Musiała jakoś sprytnie go podejść.
- Świetnie? I co teraz planujesz? Może kolejny solidny łyk z żyły? – parsknęła ironicznie
Nawet na nią nie spojrzał kierując się w stronę zaplecza. Kiedy mijał bezwładne ciało Jake’a zachwiał się jakby nagle stracił wszelkie siły i runął na parkiet pozbawiony przytomności. Alison spojrzała na Kevina, który wyglądał na równie zaskoczonego.
- Może zdecydował się na drzemkę? - zaczął
- Na podłodze?
Przyznał racje, że to głupie stwierdzenie i nic więcej nie komentując pochylił się nad obydwoma demonami. Długo westchnął najwyraźniej niezadowolony z sytuacji, po czym przerzucił Rain’a przez bark i zaniósł do ukrytego pokoju za zapleczem. Alison podążyła za nim obserwując jak kładzie go niezbyt delikatnie na jednej z kanap. Następnie wrócił po Jake’a i umieścił go na drugiej z nich.
- Ty też powinnaś się przespać. – zaproponował widząc w jakim jest stanie
- Nie jestem zmęczona – skłamała siadając na podłodze. I tak nie było już wolnej kanapy, na której mogłaby się zdrzemnąć
- Gdzie w ogóle są właściciele tego lokalu?
- Zapewne leżą gdzieś tam martwi
Kevin nieco się wzdrygnął słysząc z jaką obojętnością o tym mówiła. Wiedział, że Alison nie była już w pełni sobą, ale też nie zamierzał jej za to potępiać. Zwyczajnie potrzebował więcej czasu by się do niej  przyzwyczaić. 

1 komentarz:

  1. Kocham Rain'a <3. Jego postać strasznie mnie denerwuje ale jednocześnie uwielbiam jego charakter.

    OdpowiedzUsuń