Zaplecze
przypominało niewielki składzik na alkohole połączony z łazienko-kuchnią. Poza
licznymi półkami z trunkiem wszelkiego rodzaju i koloru, przy ścianie
znajdywały się kuchenne blaty, których czystość pozostawiała wiele do życzenia.
W rogu za obszarpaną i brudną kotarą znajdował się prowizoryczny prysznic. Niewiarygodne,
że ktoś w ogóle chciałby się tutaj wykąpać. Miejsce potrzebowało dobrze
zmotywowanej ekipy sprzątającej. Pomieszczenie nieźle kontrastowało z pubem, w
którym wszystko wydawało się czyste. Przynajmniej zanim Rain zamienił je w pole
bitwy.
- Zdaje się, że dzień spędzimy
tutaj. – stwierdził Kevin zaglądając do pomieszczenia, które przed chwilą
otworzyli. – Nie jest tak źle. Da się przekimać.
Alison minęła go w progu by
spojrzeć na ukryty pokój. Nie był jakoś specjalnie duży, ale spokojnie ich
pomieści, zwłaszcza, że miał dwie duże, skórzane sofy. Niby salon nie posiadał
okien, więc był idealnym miejscem dla demonów. Alison podejrzewała, że był
zrobiony na wzór dark roomu, ale starała się o tym nie myśleć, jeśli faktycznie
będzie musiała spać na jednej z tych kanap.
- Zadzwonię do Rusty’iego. –
powiedział cicho Kevin pochylając się do niej – Może nam się przydać pomoc.
Znacząco spojrzał na wałęsającego
się po zapleczu Raina. Przeszukiwał półki rozglądając się za jakimś alkoholem,
który mógłby poprawić mu humor. Alison dyskretnie kiwnęła głową zgadzając się
na wezwanie wsparcia. Teraz utknęli tutaj razem, ale kiedy zajdzie słońce, kto
wie jak bardzo Rain będzie chciał współpracować. Znając jego zachowanie,
zapewne nie będzie w ogóle.
- Serio zamierzasz jeszcze się
dobić? – spytała znacząco kierując wzrok na butelkę tequili trzymaną przez
Raina.
Nieprzejęty jej komentarzem zalał
połowę szklanki przezroczystym alkoholem. Zanim jednak uniósł ją do ust, jego
ciało dziwnie się zachwiało jakby zakręciło mu się w głowie. Zmrużył oczy i
potrząsnął głową, chcąc wyklarować obraz.
- To chyba dowód na to, że nie
powinieneś już pić.
- To działa. – mruknął zaskoczony
Zaśmiał się jak głupi i
gwałtownie zgiął się wpół wymiotując na podłogę. Alison aż odrzuciło widząc, że
wypluwał skrzepniętą krew. Co się do cholery z nim działo? Otarł niechlujnie
buzie i ruszył w stronę pubu cały czas powtarzając, że to działa.
- Zwariowałeś? – krzyknęła za
nim. Nie zatrzymał się jednak, więc dla pewności podążyła za nim – Przed chwilą
dosłownie zwróciłeś całą krew, która wypiłeś i chcesz to zrobić ponownie?
Umyślnie ją ignorował rozglądając
się po sali. Znajdując wampira, którego chciał pozbawić krwi sięgnął po rozbitą
butelkę i bez namysłu skierował się w jego stronę. Alison rozpoznała zwłoki
wiszące na ścianie, brutalnie przebite czymś, co wyglądało jak noga od stołu.
To był wampir, który kilka nocy temu zaprowadził ich do klanu wampirów, a potem
zdradził wydając królowej Huliett’cie. Alison miała go wtedy ocalić przed
torturami, jak widać na długo nie skorzystał z jej ratunku.
- Rain, nie możesz tego zrobić. –
warknęła, kiedy rozcinał szyje wampira
Odwrócił się do niej z gniewnym
wzrokiem, jakiego jeszcze u niego nie widziała. Nawet jak wydawał się zły, to
jego oczy pozostawały spokojne i opanowane, jakby wszystko miał pod kontrolą.
Teraz jednak wszystkie negatywne emocje wychodziły na wierzch.
- Idź lepiej do swojego loczka
blond i sprawdź, czy nie potrzebuje twoich natrętnych uwag.
Po tych słowach pochylił się w
stronę wampira zanurzając zęby w jego skórze. Alison nie potrafiła na to
patrzeć, ale widząc jak jego gardło się porusza w miarę jak przełykał nie
potrafiła odwrócić wzroku. Stała jak sparaliżowana w zdumieniu obserwując jego
poczynania. Usłyszała za sobą kroki Kevina i to jak nagle się zatrzymał widząc
co się dzieje.
- Co on robi? – zapytał
neutralnym tonem jakby go to nie dziwiło.
- On kompletnie oszalał, Kevin. –
westchnęła – Powinniśmy zostawić go tutaj na śmierć, żeby zgnił razem z tymi
trupami.
- Znając wampiry nie pozostawią
tego bez pamięci. Na pewno pojawią się tutaj jak tylko zajdzie słońce, dlatego
musimy jak najszybciej się stąd wydostać. Rusty powinien pojawić się za kilka
godzin. Do tego czasu pilnujmy, żeby nikt tutaj przez przypadek nie wtargnął.
Dobrze, że chociaż jedno z nich
myślało całkowicie trzeźwo, ale taki już był Kevin. Zazwyczaj szybko wpasowywał
się w sytuacje, nie zważając na konwenanse, myślał po swojemu. Co najczęściej
wychodziło wszystkim na dobre.
Stanął przy drzwiach głównych i
obserwował ulicę. Jak on mógł tak po prostu zignorować Raina? Czy to nie było
wystarczająco chore? Może i Alison powinna to olać. Niech robi co chce. Powoli
traciła siły, by jakoś do niego dotrzeć, a nadzieja na to, że jest to w ogóle
możliwe coraz bardziej okazywała się złudna.
Rain w końcu oderwał się od szyi
wampira. Ilość jaką wypił była tak wielka, że resztek nie zdołał już nawet
przełknąć. Strugi krwi spływały z jego ust kapiąc na ubranie i podłogę. Tym
razem obrazy wspomnień powaliły go na podłogę. Złapał się za głowę i zaczął
krzyczeć przygnieciony ich siłą.
- Ribad bibip. – warknął głosem, który wydawał się obcy. Bardziej
głęboki i upiorny.
- Ktoś tutaj idzie. – szepnął
Kevin
Alison podskoczyło serce.
Podbiegła do uchylonych drzwi, przy których stał by zerknąć na postać. Na początku
go nie poznała, ale tak szybko jak ujrzała kowbojski kapelusz i okulary
wiedziała kto idzie.
- Jake! – zawołała
Podszedł do nich żwawym krokiem i
skinął głową na przywitanie. Miał na sobie długi, skórzany płaszcz i bardzo
podobne do niego spodnie.
- Witaj piękna. Znowu na siebie
trafiamy. Co tutaj robicie i czemu pachnie tam jak w rzeźni?
Przelotnie zerknął na stojącego
za nią Kevina i ponownie wrócił do Alison.
- Potrzebujemy twojej pomocy. Coś
się dzieje z Rainem. Wymordował z pół klanu wampirów, wypił ich krew a teraz
krzyczy w obcym języku.
- Nie jestem pewien by to był
jakikolwiek język. – zauważył Kevin
Jake wystarczająco zdumiony ich
słowami przepchnął się obok i wszedł do środka. Szybko obleciał wzrokiem pub i
skierował się na Raina, który nadal zgięty w pół klęczał na podłodze i
trzymając się za głowę krzyczał.
- Mbyzubry rif Varlas.
Jake zmarszczył brwi i odwrócił
się w stronę Alison.
- Czy Varlas to jakiś super
bohater z kreskówek, które śmiertelnicy tak uwielbiają oglądać?
Spojrzeli po sobie nie rozumiejąc
o co mu chodzi.
- Tak też myślałem. – westchnął
widząc ich reakcję – W takim razie niewiele możemy począć.
Alison podbiegła do niego
domagając się jakichkolwiek wyjaśnień. Domyślając się, że jest mocno
zdeterminowana by je z niego wydobyć, po prostu jej powiedział.
- Opętał go demon.
Kevin prychnął śmiechem, za ich
plecami.
- Jak demona może opętać demon?
Jake odwrócił się w jego
kierunku, przypominając sobie o jego obecności.
- Nie jesteśmy demonami.
Zostaliśmy jedynie przez nie zarażeni. Nasze dusze są nadszarpnięte i
poturbowane przez co jesteśmy podatni na opętania istot, które nas stworzyły,
bo mamy w sobie ich cząstkę. To się rzadko zdarza, bo raczej się nami nie
przejmują. Ten tutaj najwyraźniej wiąże z Rainem jakieś plany, albo po prostu
jest bardzo znudzony i lubi dręczyć już udręczone dusze.
Czy sytuacja mogła być jeszcze
bardziej porąbana? Alison dziwiła się jakim cudem jej mózg jeszcze nie
eksplodował. Przed dalszymi rozmyślaniami i najpewniej gorączką uwolnił ją
nagle uspokajający się Rain. Jego krzyki ustały, a on podniósł się jak gdyby
nigdy nic. Poczuła powiew zimna na karku, zastanawiając się czy przypadkiem nie
stoi przed nimi wspomniany demon. Kiedy jednak uniósł głowę po oczach poznała,
że jest sobą. Chorym, upartym i nieczułym sobą.
Jake też to zauważył. Z
wyrafinowaniem odwrócił się na pięcie i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.
- Zostawiłem tutaj gdzieś swoje
rękawiczki. Jak tylko je znajdę to stąd spadam.
- Nie tak szybko. – odezwał się
Rain
- Naprawdę nie mam ochoty się z
tobą znowu kłócić. Nie odreagowałeś zabijając te wszystkie wampiry?
- Zasłużyły sobie na to zamykając
mnie w tym zamczysku. Ty natomiast okazałeś się całkowicie bezużyteczny i nie
trzymając się planu wpakowałeś nas w to bagno.
Nagle się odwrócił i wściekły
wskazał na niego palcem.
- Nie Rain! To ty wlazłeś do ich
gniazda. Twój plan był głupi i samobójczy. To było do przewidzenia, że tak to
się skończy.
Alison nie wiedziała o jaki plan
się sprzeczali, ale domyślała się, że chodziło o sprawę z wampirami. Ledwo
wtedy zdołali przed nimi uciec, co i tak źle się dla nich skończyło. Jaką rolę
w tym wszystkim grał Jake? Nawet nie chciała tego wiedzieć. Wszystko było już wystarczająco
skomplikowane.
- Nie ma co tego roztrząsać. –
zauważyła Alison starając się zapobiec ich kłótni. Jak zresztą się domyślała to
wcale nie pomogło.
- Wszystko byłoby idealnie gdybyś
nauczył się obsługiwać cholerny telefon! Jakiej części w zdaniu „daj znać jak
już znajdziesz naszyjnik” nie zrozumiałeś? Czasownik był tutaj kluczowy, ale
najwyraźniej okazał się za trudny. – warknął Rain
- Krzycz sobie na mnie ile
chcesz. Wydostaliście się z budynku, a to się liczy. Plan legł na panewce, bo
twój wampirzy przyjaciel okazał się zdradzieckim sukinsynem.
Rain nie wytrzymał i z rykiem
rzucił się na Jake’a. Ten odskoczył na bok starając się zablokować liczne
ciosy, które zostały w niego skierowane. Alison musiała przyznać, że oboje
poruszali się imponująco zwinnie i szybko. Lata praktyki na arenie zrobiły
swoje. Ich ciała wydawały się stworzone do walki. Jake był lepiej zbudowany od
Raina, ale mimo to okazał się gorszym wojownikiem. Rain poruszał się z gracją,
jednocześnie wymierzając silne uderzenia. Przeskakiwał nad przeciwnikiem i zaskakiwał
go atakując z drugiej strony. Po raz pierwszy widziała go w takiej akcji i
stała onieśmielona przez jego ruchy. Może i nie miał mięśni rozsadzających
koszulkę, ale i niczego mu nie brakowało. Był smukły, ale przy tym dobrze
zbudowany i jak się okazało silny. Po kilku minutach walki odepchnął się od
baru i wykonał przeskok nad ciałem Jake’a jednocześnie obejmując rękami jego
kark. Mocno zacisnął ramiona, aż rozległ się nieprzyjemny chrzęst. Jake padł
jak dętka na podłogę ze złamanym karkiem. Oczywiście przez swoje demoniczne
skażenie nie mogło go to zabić na stałe. Wkrótce będzie w stanie się obudzić,
chociaż nie będzie to przyjemne. Alison umarła z powodu wyziębienia i nie było
to cudowne uczucie, ale pozbieranie się po złamanym karku musiało być o wiele
gorsze.
- Jeśli tak traktujesz swoich
przyjaciół, to co dopiero mają powiedzieć wrogowie? –wymsknęło się Kevinowi.
Pomimo nuty podziwu w jego
głosie, Rain nie wyglądał na dumnego ze swojego występku. Nie należał do tych,
którzy przechwalają się swoimi możliwościami. Nie potrzebował uznania, ani
chwały. Działał po swojemu, nie zawsze słusznie i miał gdzieś co inni o tym
myślą. Dlatego też odpuściła sobie pogadankę na temat jego niepohamowanego
zachowania, wiedząc że i tak by ją całkowicie olał. Musiała jakoś go ugłaskać
by zgodził się wrócić do domu. Tym razem lepiej nie zdawać się na siłę lecz rozum. Musiała jakoś sprytnie go podejść.
- Świetnie? I co teraz planujesz?
Może kolejny solidny łyk z żyły? – parsknęła ironicznie
Nawet na nią nie spojrzał
kierując się w stronę zaplecza. Kiedy mijał bezwładne ciało Jake’a zachwiał się
jakby nagle stracił wszelkie siły i runął na parkiet pozbawiony przytomności.
Alison spojrzała na Kevina, który wyglądał na równie zaskoczonego.
- Może zdecydował się na drzemkę?
- zaczął
- Na podłodze?
Przyznał racje, że to głupie
stwierdzenie i nic więcej nie komentując pochylił się nad obydwoma demonami.
Długo westchnął najwyraźniej niezadowolony z sytuacji, po czym przerzucił
Rain’a przez bark i zaniósł do ukrytego pokoju za zapleczem. Alison podążyła za
nim obserwując jak kładzie go niezbyt delikatnie na jednej z kanap. Następnie
wrócił po Jake’a i umieścił go na drugiej z nich.
- Ty też powinnaś się przespać. –
zaproponował widząc w jakim jest stanie
- Nie jestem zmęczona – skłamała
siadając na podłodze. I tak nie było już wolnej kanapy, na której mogłaby się
zdrzemnąć
- Gdzie w ogóle są właściciele
tego lokalu?
- Zapewne leżą gdzieś tam martwi
Kevin nieco się wzdrygnął słysząc
z jaką obojętnością o tym mówiła. Wiedział, że Alison nie była już w pełni
sobą, ale też nie zamierzał jej za to potępiać. Zwyczajnie potrzebował więcej
czasu by się do niej przyzwyczaić.
Kocham Rain'a <3. Jego postać strasznie mnie denerwuje ale jednocześnie uwielbiam jego charakter.
OdpowiedzUsuń